- Krzychu! Krzychu! Krzychu! - wołała publiczność, zebrana pod sceną w ogrodzie przy bazylice na Świętej Górze, kiedy zbliżała się godz. 19.30. Był to czas, kiedy miał rozpocząć się koncert gwiazdy tegorocznych dożynek powiatowych „Dobre Smaki Powiatu” - Krzysztofa Krawczyka.
Występ znanego artysty w historii polskiej muzyki rozrywkowej, ktory wylansował wiele przebjów - zarówno w karierze solowej, jak i występując w duetach z innymi wokalistami (Norbim, Muńkiem Staszczykiem, Bogdanem Smoleniem, Edytą Bartosiewicz) zgromadził wielopokoleniową publiczność - była młodzież, osoby w średnim i dojrzałym wieku.
- Słuchamy hitów Krzysztofa Krawczyka w domu - dzięki rodzicom zwłaszcza. Ulubionymi przebojami są piosenki „Parostatkiem w piękny rejs”, „Szybki pocałunek”, „Chciałbym być”. Dobrze się tańczy do tych rytmów, są energiczne, od razu pod nogę - przyznała grupa młodych ludzi.
- Rosną kolejne pokolenia , a nagrania, hity Krzysztofa Krawczyka nie wychodzą z mody. Nasi rodzice go słuchali, słuchają jego piosenek również nasze dzieci. Polskie wesele nie może odbyć się bez chociaż jednego przeboju Krawczyka. Sama słucham wszystkich - stwierdziła Iwona, która na koncert do Gostynia dotarła z Jerki.
- To są piosenki z czasów naszej młodości. Przed laty byłam zakochana w jego utworach, może w nim również. Mam jeszcze płytę winylową z jego piosenkami. To jest moja cenna pamiątka, bardzo lubiłam kiedy śpiewał o każdej dziewczynie, o każdym imieniu. Pracuję za granicą, ale jestem mile zaskoczona, że Krzysztof Krawczyk nas odwiedził - przyznała Lucyna z grupy rękodzielniczej „Złote Ręce” z Gostynia.
Kiedy za mikrofonem pojawił się wyczekiwany gość, obdarzony barytonowym głosem, usłyszał na zachętę gromkie brawa. Krzysztof Krawczyk wiele swoich znanych przebojów wypromował, zaczynając od współpracy z zespołem Trubadurzy. Nic dziwnego, że pierwszą piosenką, którą zaśpiewał było wyznanie pt. „Jestem sobą”.
- Jestem starym trubadurem, który wiecznie wspina się pod górę i skutecznie nosi głowę w chmurach. Śpiewam to, co czuję - śpiewająco przyznał wokalista.
Publiczność usłyszała największe hity, jakie powstały za czasów solowej kariery piosenkarza. - Jak minął dzień? - pytał Krzysztof Krawczyk, a później doradzał zebranym na widowni: - Byle było tak, że człowiek bardzo chce. Byle było tak, że się nie powie "nie". Przyznał, że niezbyt lubi śpiewać utwór pt. "Parostatek" (znudził mu się), ale wykonał go, licząc się z tym, że publiczność i tak o to poprosi.
Podczas występu, w chórku towarzyszyły mu żona Ewa i córka. Kiedy piosenkarz przedstawił małżonkę, która od czasu do czasu podawała mu wodę do picia, widownia zareagowała spontanicznie, wołając „Gorzko, gorzko, gorzko!”. Małżeństwo nie dało się sprowokować, ale po chwili zatańczyli na scenie. Swoje zdolności na scenie zaprezentował również przybrany syn wokalisty.
- Zawsze chciałam zobaczyć Krzysztofa Krawczyka na żywo. To dobry wybór na występ podczas dożynek - mówili widzowie po koncercie. Byli też tacy, którzy narzekali, że niektóre przeboje wokalista zaśpiewał z playbacku, ale większej części publiczności to nie przeszkadzało. Widzowie przyznali, że świetnie się bawili.