„Kuminiorze” powrócili po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią, a do Michałowa nawet po... 12 latach. Trzeba się było przygotować - przebierańcy odkurzyli stroje i przygotowywali "smarowidło", czyli sadze zmieszane z kremem do twarzy. A mieszkańcy zaopatrzyli się w zapasy wody i dobry humor.
Panny w Zalesiu, Michałowie, Drogoszewie i Szelejewie w „lany poniedziałek” po południu „nie miały życia”. Ale nie tylko one. Na ulicach tych miejscowości pojawili się policjanci z lizakami, chłop z babą, niedźwiedzie, obowiązkowo obecni byli muzykanci z akordeonem. Swoimi gabarytami w śmigusowo-dyngusowej” ekipie dominował niedźwiedź.
Po co siedzieć bez przerwy za wielkanocnym stołem, jak można trochę się zabawić, a zwłaszcza w dniu, w którym o obfite oblanie wodą nikt nie powinien mieć pretensji. W niektórych miejscowościach zaczęło się już o poranku, w innych tuż po obiedzie. Tak było w Zalesiu i sąsiadujących wioskach. Wtedy mieszkańcy - zwłaszcza na wsiach - zaczęli wychodzić przed bramy swoich gospodarstw, oczekując na przebierańców zwanych w skrócie „kuminiorzami”, a niejeden miał w zanadrzu przygotowane wiadro (lub inne naczynie) z wodą, by odwdzięczyć się za umazanie sadzą twarzy.
Śmigus-dyngus w powiecie gostyńskim. Szelejewo
W Szelejewie policjant towarzyszył koledze, przebranedmu za chłopa, kóry „przygruchał” sobie jakąś "babę". Razem zatrzymywali każdy pojazd przejeżdżający przez wieś. Baba z dziadem zaglądali do środka. Jeśli jakaś pasażerka lub kierująca miały perfekcyjnie zrobiony makijaż - szybko tego pożałowały. Na licach pojawiała się czarna maź. Podobnie było z męską częścią załogi samochodu. Nie warto było uciekać - ci grzeczni i posłuszni dostawali dwie kreski na szczęście, a osoby, które oponowały lub uciekały - „w nagrodę” miały umazaną całą twarz. Panny wsiadały do wozu przystrojonego kwaitami, który woził je po całej wiosce. Policjant "Zefirek" wypisywał mandaty. I wydaje się nie do pomyślenia, ale zatrzymani chętnie płacili, gdyż cel był szlachetny.
Śmigus-dyngus w powiecie gostyńskim. Zalesie
W Zalesiu głową śmigusowo-dyngusowej akcji byli ksiądz i burmistrz. Razem z nimi przez wieś wędrowali niedźwiedź i mały miś, policjant oraz ministrant. Kapłan kropidłem "błogosławił" mieszkańców domu, do którego zawitali przebierańcy. Wody nie żałował, a zapasy nosił w wiaderku. Obowiązkowo trzeba było zatańczyć z żoną lub córką gospodarza.
- Zaczynamy wizytę w każdym domu słowami: "Serdecznie witamy państwa gospodarzy. Niechaj w gospodarstwie dobrze wam się darzy". Chodzi o to, by powiodło się rolnikom, którzy właśnie rozpczęli nowy sezon w polu, po zimie, by plony były jak najlpsze. Koniecznie trzeba umazać całą rodzinę sadzą - powiedział ... przebrany za policjanta. - Biorę udział w kultywowaniu tradycji od 12 roku życia. Mam obecnie 27 lat. Ale pamiętam niedźwiedzia, którego przebranie zrobione było z pęków słomy. To był bardzo ciężki strój, około 40 kilogramów ważył. Ten obecny jest trochę lżejszy - opowiadał Mikołaj Wendzonka z Zalesia.
Śmigus-dyngus w powiecie gostyńskim. Michałowo
W lany poniedziałek, który w 2022 roku przypadał 18 kwietnia, nie było mowy o oszczędzaniu wody. W Michałowie w gupie przebierańców - oprócz księdza i kominiarzy - znalazła się "kostucha", burmistrz, dziecko przewożone w drewnianym wózku, baba z chłopem. Szacunek dla młodzieńca, który szedł jako niedźwiedź w przebraniu ze słomy, ciagnąc za sobą pokrywkę od garnka.Wspierali ich też strażacy - dosłownie. Mieszkańcy nie widzieli takiej świątecznej, wesołej ekipy od ponad 12 lat. W tym roku rada sołecka. KGW oraz OSP postanowili reaktywować tę dyngusową tradycję, żeby przypomnieć mieszkańcom, jak powinno się świętować drugiego dnia Świąt Wielkanocnych. Z pobliskiej remizy w Godurowie wyjechał wóz strażacki z wypełnionym po brzegi zbiornikiem na wodę. Ochotnicy nie "odpuścili" nikomu, kto pojawił się na ich drodze. Każdy musiał dostać "z węża". Jadąc przez Michałowo, Godurowo i Drogoszewo zużyli 2,5 tys. litrów wody. Społeczność wioski była zadowolona, roztańczona, uśmiechnięta. Podobało im się, wróciły wspomnienia.
We wszystkich tych miejscowościach młodzież przebrana za policjantów lub burmistrzów zbierała datki na "zakup najdroższego leku na świecie" oraz rehabilitację dla Zuzi ze Smogorzewa, chorej na SMA. Robili to w różny sposób - wypisywali mandaty, albo - jak w Zalesiu czy Michałowie - burmistrz zbierał podatek.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.