Pierwszy majowy piknik, jaki przygotowano 2 maja w Borku Wlkp. (w cyklu jubileuszowych imprez na 630. urodziny miasta), organizatorzy postanowili zakończyć gromkim śmiechem. Na scenę do ośrodka kultury zaproszono kabaretową artystkę Katarzynę Pakosińską, a także Przemysława Lieske - iluzjonistę i komika, którego nazywają Pan Li. po przedstawieniu uczestnicy majówki wychodzili oberwani ze śmiechu.
- W swojej sztuce mieszam iluzję z komedią i estradę z magią - promuje się Przemysław Lieske.
Na scenie boreckiego ośrodka kultury Pan Li pojawił się jako pijany, mało elegancki żul, który - jak było słychać - ma dość „w czubie”. Mimo to szybko przejął scenę i zdobył sympatię widowni. Za swój nędzny wizerunek Pan Li obwiniał gminę Borek Wlkp.
- Spójrzcie, jaki budżet, taki artysta. To się Borek Wielkopolski wykosztował! Burżuazja się bawi! - mówił iluzjonista.
„Iżulionista” to jedna ze scenicznych kreacji Pana Li. Błyskawicznie zdobył sympatię odbiorców, kiedy tylko zaczął oczarowywać ich swoimi magicznymi sztuczkami. Borecka widownia szybko została wciągnięta w tworzenie kabaretowego show, które opiera się na interakcji z ludźmi.
Już od pierwszych minut wybierane osoby z widowni, które nie kryły swoich spontanicznych reakcji, tworzyły kabaretowy pokaz wraz z Panem Li.
Tadziu został wezwany przez Pana Li na scenę na kurs techniki kradzieży. Używano portfela wypełnionego banknotem 100-złotowym, paszportem i trzema kartami kredytowymi.
- Dobry złodziej ten portfel by zajumał, wybitny - zawartość portfela, czyli to, co jest w środku - mówił Pan Li, wyjaśniając zasady techniki kradzieży na tzw. macanko, na tzw. przypadek.
- I tu trzeba być ostrożnym, bo przypadkiem to można w ciążę zajść - stwierdził „iżulonista”.
Lidka wezwana na scenę tańczyła z kubkiem na głowie, Janusz i Darek obejmowali się czule i rozpinali Pana Li.
Artysta, jako mistrz humoru i ciętej riposty pokazał, że potrafi rozbroić, wręcz znokautować żartami najbardziej nieśmiałą widownię.
W II części sceną zawładnęła Katarzyna Pakosińska - artystka, rozpoznawalna po perlistym śmiechu.
- Wulkan energii, ale i oaza spokoju - to wszystko w tej filigranowej kobiecie - zapowiedziała gościa Justyna Chojnacka, dyrektorka MGOK w Borku Wlkp..
Arystka przyznała, że w jej zawodzie ważne jest to, by się czymś wyróżniać, żeby być rozpoznawalnym, żeby dorobić się twarzy zanim straci się pamięć. - Bardzo często jestem zaczepiana na ulicy z prośbą, żebym się zaśmiała - wyznała. - Nigdy nie odmawiam - dodała.
Uświadomiła widowni z czego śmieją się Polacy, nie lubi seksistowskich dowcipów, za to uwielbia czarny humor. Dlaczego?
- Bo czarne wyszczupla - powiedziała Katarzyna Pakosińska. - Chudnę w oczach, pod warunkiem że je zamknę - mówiła. Artystka kabaretowa pokazała boreckiej publiczności, że z łatwością potrafi przegadać samą siebie!
Spotkanie miało niewiele wspólnego z powagą. Nie zabrakło piosenek i anegdot.
- Żarty nas się trzymają, a my trzymamy się kabaretowych artystów. Dziękujemy za wspólną majówkę - stwierdził na podsumowanie wczorajszego dnia MGOK Borek Team.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.