reklama

Kosztował niemal tyle, co prawdziwy

Opublikowano:
Autor:

Kosztował niemal tyle, co prawdziwy - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Sto dwadzieścia pięć tygodni - tyle zajęło Radosławowi Hanszowi i Rafałowi Przybyłowi zebranie części potrzebnych do zbudowania idealnie odwzorowanej kopii słynnego „malucha” w skali 1:8. Co tydzień przychodził specjalny zeszyt z kolejnymi elementami klasyka polskiej motoryzacji.

– W telewizji poszła reklama, że z części można złożyć „malucha”. Kupiłem myśląc, że to jest od razu w całości. Ale po rozpakowaniu okazało się, że będzie ileś numerów – tłumaczy pan Radosław.

Nie przeraziła go ta perspektywa, a że od dawna ma w sobie kolekcjonerską żyłkę zaczął zbierać kolejne albumy. Pierwszy był w cenie niecałych 5 złotych, drugi 12, a następne już 30 zł. W sumie złożenie modelu kosztowało około 4 tysięcy złotych.

Piaskowski kolekcjoner przyznaje, że jeszcze kilka lat temu można było za te pieniądze kupić prawdziwego fiata w dobrym stanie. Ale dodaje, że w końcu każde hobby kosztuje. A tutaj miał dodatkową motywację, gdyż w pełni funkcjonalna kopia od początki miała trafić w ręce starszego syna Rafała Przybyła, z którym łączą go więzy rodzinne. 

– Skręcałem go dwa tygodnie, wieczorami, jak dzieci poszły spać. Poświęcałem tak 4 do 5 godzin dziennie. Czasami w jednym numerze były cztery śrubeczki i dwa kabelki, więc sporo czasu zajęło też rozpakowanie tego wszystkiego. Do niektórych elementów potrzeba było pęsety i mały śrubokręcika. Nie powiem, parę razy wkurzyłem się przy składaniu – zdradza R. Przybył.

Jednak jako mechanik z zawodu wiedział co robi, w końcu nieraz zdarzało mu się skręcać jeżdżącego „małego fiata”. Dlatego wie co mówi oceniając złożony model jako bardzo wierną replikę. Przewody paliwowe, kable zapłonowe, resory, przeguby, skrzynia biegów, wloty powietrza, ściągane kołpaki, a w przyczepie kempingowej zestaw do kawy i kwiatki we wazoniku - to tylko niektóre z elementów tworzących trzeba przyznać sporo ważący model.

Po „maluchu” Radosław Hansz goni obecnie za kolejnym projektem w postaci jeepa willys’a z przyczepką. Ma on być prezentem dla młodszego z synów Rafała Przybyła. Ponieważ starszy miał otrzymać swój samochód na 3 urodziny, także młodszy braciszek dostanie auto w tym wieku. A że planowanych jest 140 numerów na pewno kolekcjoner zdąży na tę datę.  

Dla właściciela cennego modelu kolekcjonerska pasja rozpoczęła się niewinnie, od... puszek po piwie.

– Zacząłem je zbierać jeszcze przed wojskiem. Ale niestety, jak poszedłem do wojska, to wszystko szybko pokrył kurz i mama wyrzuciła całość – śmieje się R. Hansz.

Teraz po latach jego zbiory są pokaźne i idą w różnym kierunku - nie tylko mają charakter motoryzacyjny, jak kolekcja parowozów i lokomotyw czy autobusów. Ale są to także m.in. zapalniczki, sprzęt grający oraz monety, zarówno z gazet, jak i przykładowo okolicznościowe „piątki”. Te ostatnie, z racji tego, że pan Radosław pracuje jako inkasent czasami same wpadają mu w ręce. Do najbardziej oryginalnych elementów kolekcji należą figurki aniołków, które wypełniają kilka szaf w kilku pokojach. Ma ich około 250.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE