Aż z Suwalszczyzny i Podlasia, na zlecenie władz powiatu gostyńskiego, przyjechała w nasze rejony grupa specjalistów zajmujących się odławianiem bobrów. Punktualnie o godzinie 7.00 w sobotę, 28 listopada panowie fukcjonujący przy Polskim Związku Łowieckim przystąpili do działań na stawie w Dzięczynie. Ich obecność tutaj była związana z mającą się wkrótce rozpocząć rozbudową drogi powiatowej na tym odcinku.
Główny powód odłowu jest jednak taki, że działalność "naturalnych architektów" zaczęła stanowić poważne zagrożenie dla pojazdów przemieszczających odcnkiem drogi przy stawie.
- Bobry pojawiły się tutaj kilka lat temu, przynajmniej na to wygląda, i pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby przebywały po tej stronie stawu. Ale kiedy zaczęły się podkopywać pod koronę drogi, to już jest niedobrze. Tak obserwuję i ta droga jest bardzo obciążona, biorąc też pod uwagę wielkość pojazdów. Dlatego zagrożenie istnieje, bo jezdnia może się w każdej chwili zapaść. Tutaj mogło dojść do tragedii - ocenia emerytowany łowczy Jan Goździewski.
Okazuje się, że nasyp, na którym wykonana jest droga w Dzięczynie to wręcz wymarzone miejsca dla bobra na jego "prace": wykopy, podgrzebywanie i wchodzenie pod jezdnię. Dlatego odłwienie zamieszkującej na stawie bobrzej familli było koniecznością. Właściwie, zdaniem suwalskiego łowczego, dopóki nie rozwiąże się problemu zwierząt na dobre, nie ma sensu podejmować tematu rozbudowy drogi.
Bo chociaż wyłapane w sobotę bobry nie będą miały szansy powrotu na te tereny z miejsca przesiedlenia oddalonego o 30 kilometrów stąd, to niewykluczone, że za jakiś czas inna rodzina przywędruje do Dzięczyny.
- A tutaj nie ma miejsca na bobry. Dlatego bardzo ważną rzeczą przy wykonywaniu tejże inwestycji, wiedząc, że zawsze mogą tutaj wrócić, jest odpowiednio zabezpieczyć skarpę z jednej i z drugiej strony drogi. Projektanci muszą to uwzględnić. Całą skarpę zabezpieczyć siatkę, i to plastikową, bo bobry nienawidzą plastku - tłumaczy J. Goździewski.
Czy bóbr to zwierzę, które tylko krzyżuje drogowe plany ludzi i buduje tamy powodując zalewanie pól? A może jest w nim coś więcej?
Obcujący z nimi od lat Antoni Łączkowski radzi, aby obejrzeć znakomity film „Powrót hydroarchitekta”, w którym widać prawdziwe oblicze bobra.
- Czasami z suchych nieużytków potrafi zrobić piękne stawy, gdzie jest wodopój dla zwierzyny i dla ptactwa wodnego. Bywało, że przez środek bagien potrafił z trzcin zrobić tamę na wysokość metra czy nawet 1,5 i zmienić jej brzeg. Do tego zatrzymuje wodę, hamuje powodzie, robi retencję - wymienia A. Łączkowski.
W minioną sobotę odłowiono bobrzą rodzinę, choć niepełną. Prawdopodobnie samicę zagryzły drapieżniki, gdyż specjaliści zauważyli brak tegorocznych młodych. Został ojciec z dwójką potomstwa z ubiegłego roku. Zgodnie z decyzją regionalnego dyrektora ochrony środowiska zwierzęta podejmą swoją retencyjną działalność w nowym miejscu.
O tym, jak wyglądało odławianie bobrów, ile zwierzęta mogą wytrzymać pod wodą i jaki czworonów odgrywa pierwsze skrzypce w "nękaniu architekta" przeczytasz w jutrzejszym wydaniu "Życia Gostynia".
Czytaj także: zmarł Kacper ranny w wypadku z koniem