Artykuł opublikowany w numerze 46/2015 Życia Gostynia
Stanisław Kaniewski urodził się 4 listopada 1915 roku. Pomimo przeżytych stu lat, nie opuszcza go pogoda ducha, a żarty wysypują się wprost z rękawa. W dniu setnych urodzin, wizytę panu Stanisławowi złożył burmistrz Pogorzeli Piotr Curyk, wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej w Pogorzeli Maria Pazoła, przedstawiciele Urzędu Stanu Cywilnego, PSL-u oraz KRUS-u. Liczne życzenia, zdrowia, radości i przeżycia dwustu lat, jubilat skwitował: - Wszystko jest na dobrej drodze, aby się nie poddawać.
Aż chciałoby się słuchać jego opowieści, zwłaszcza o żonie, którą do dziś nazywa „swoją lalą”. Wspólnie przeżyli ponad 60 lat, pani Janina niestety nie doczekała setnych urodzin swojego męża. Pochodziła z Janowa Podlaskiego koło Buga. - Tato, historia była inna! Mama miała Kaczmarka z Głuchowa, nauczyciela, który przebywał w mamy stronach. I ten nauczyciel, zakochany w mamie po uszy, przywiózł ją tutaj do Głuchowa, do swojej mamy. Ale ona stwierdziła, że moja mama była za biedna. Nauczyciel wyjechał, kupił jej suknię, listy przysyłał, a oni to chowali, nie pokazali mamie, oni jej nie chcieli. I jak mama się potem dowiedziała, że oni jej nie chcą, to tata pojechał jałówkę kupić w Głuchowie – opowiada córka pana Stanisława. A wrócił z Głuchowa – z miłością swojego życia, ze swoją „lalą”.
Jak wspomina córka, mama Janina była niesamowitą kobietą. Nigdy nie wychodziła z domu bez kapelusza i rękawiczek. - Zawsze mówiliśmy: taka ładna mama z takim brzydkim tatą – żartowała córka. - Jechałem do Janowa Podlaskiego 300 km po tę moją lalę, kawałek pieszo, bo raz pociąg szedł, raz nie szedł. W życiu by nikt nie zaryzykował tylu kilometrów, a jednak ją dostałem – mówił jubilat. Swojej wybrance przed ślubem, który odbył się 23 lutego 1946 roku, sprowadził z Holandii kwiaty białego bzu. Dla niej wszystko. - Prawdziwa miłość wybaczy wszystko – podsumował wspólne życie Stanisław Kaniewski. I nie pozostał dłużny opowieściom córki, dopytywał też o okoliczne wdowy, którymi nawet byłby zainteresowany! Ważne, aby przyszła wybranka mieściła się w przedziale wiekowym 70 – 90 lat, może mieć nieco więcej kilogramów (wtedy nie ucieknie), musi umieć gotować i piec, laska i okulary mogą być – są przecież modne. Goście pana Stanisława wybuchali śmiechem. Żarty przeplatał piosenkami, których teksty całkiem dobrze jeszcze pamięta.
Jaki jest sekret jego długowieczności? Burzący wszelkie teorie – kawa, dużo kawy, dużo słodkiej kawy. Do tego tłuste jedzenie, śpiew, żarty, a i alkoholem nie pogardzi. Jak wspominała córka, pan Stanisław nigdy w życiu nie powiedział przekleństwa. Kiedyś próbował też palić papierosy, ale widząc wzrok swojej żony, schował zapalonego do kieszeni, paląc sobie spodnie i przypalając nogę. Na tym przygoda z tytoniem się zakończyła. Jubilat doczekał się 8 dzieci, 23 wnuków i 28 prawnuków. - Dlaczego już idziecie? - dopytywał, kiedy wizyta dobiegała już końca. - Odwiedźcie mnie, ale nie za rok, może być za dwa tygodnie – dodał.