- Będziemy mieć na to większy wgląd, rejestrować, sprawdzać i ścigać wszelkiego rodzaju „podrzucaczy” śmieci, ponieważ jest z tym coraz większy problem – mówi Rafał Pędziwiatr, komendant gostyńskiej straży miejskiej. - Po noworocznych podwyżkach cen śmieci, mieszkańcy zaczęli zachowywać się wręcz bezczelnie – komentuje sprawę jeden z naszych rozmówców.
Do miejskich koszy podrzucane są śmieci. Jak mówią pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Gostyniu, mieszkańcy potrafią wylać pomyje i oddalić się, jak gdyby nigdy nic. Czasem są to pełne worki, sprzęty elektryczne, a nawet dokumenty z nazwiskami. Być może niektórych przerosła wizja segregacji.
- Zauważyliśmy, że po nowym roku jakby trochę się to nasiliło. Trudno mówić o nadmiernym problemie, ale jest on zauważalny. W przeciwieństwie do innych gmin, w Gostyniu na razie żadne kosze nie zniknęły – mówi Marcin Krawiec, dyrektor ZGKiM.
Dla przykładu, w sąsiednim Krotoszynie, aby ograniczyć koszty wywozu śmieci, miasto zlikwidowało część (głównie osiedlowych) koszy.
Kogo stać na taką karę?
Pracownicy gostyńskiego zakładu współpracują ze strażą miejską i wspólnie starają się uświadamiać „podrzucaczy”. Dla komendanta straży to zachowanie jest niezrozumiałe.
- Nie wiem, komu to przynosi jakiekolwiek korzyści. Zwłaszcza, że każdy z nas za te śmieci musi zapłacić. Wyjaśniam to sobie tylko w jeden sposób: że jest nadprodukcja śmieci. Firma odbiera tylko kosze, a to, co jest wokół nich zostawia. Dlatego ludzie je wywożą lub podrzucają – twierdzi komendant straży miejskiej.
Z jego obserwacji wynika, że do miejskich koszy podrzucane są nie tylko pojedyncze sztuki, a całe worki odpadów. Bywa tak, że pracownicy ZGKiM posprzątają daną ulicę, a za moment w koszach jest już kilka worków.
Gostyń nie jest odosobniony w temacie podrzucania śmieci. Pod koniec stycznia po sieci krążyła głośna informacja o tym, że w powiecie konińskim na pokrywie kosza znaleziono odciętą głowę dzika. Służby porządkowe zabezpieczyły znalezisko, a następnie przebadał je lekarz weterynarii. Na szczęście nie stwierdził żadnych chorób zakaźnych, w tym ASF. Podobną interwencję zanotowano w styczniu w Jarocinie. Zdarzenie zarejestrowała kamera miejskiego monitoringu. Na nagraniu widać mężczyznę, który zostawia przy koszu w parku spory pakunek. W czarnym worze znajdowały się: odcięta głowę dzika, skóra zdarta ze zwierzyny i racice.