Zdeterminowani zablokowali drogę wojewódzką

- Chcemy drogi, chcemy drogi! - wołały dzieci z Małachowa. Wtórowali im dorośli mieszkańcy tej wioski, a także Księginek i pozostałych miejscowości z gminy Dolsk. - Chcemy normalnie żyć! - krzyczeli. Dziś po południu, na objętej remontem drodze wojewódzkiej 434, urządzili godzinny protest. Problem z przejazdem przez remontowaną od 2 lat drogę wojewódzką zaczyna się na granicy powiatu gostyńskiego i śremskiego. Na poboczach stoją znaki „Uwaga przełomy”, a ruchem kieruje sygnalizacja świetlna. Pobocza są rozkopane, a z położonej warstwy asfaltu, wysoko ponad powierzchnię wystają studzienki kanalizacyjne. Ten stan rzeczy trwa od początku 2012 roku. Remont przedłuża się w nieskończoność. Teraz roboty drogowe utkwiły w martwym punkcie. Dziś po południu na ulicę postanowili wyjść mieszkańcy Małachowa i Księginek, gdzie stan drogi jest najgorszy. Panuje tam największy bałagan. Ludzie boją się, że Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich w Poznaniu pozostawi ich na zimę z tym chaosem. - W tej chwili przejezdność jest fatalna. Firmy, które są pootwierane na terenie wiosek nie mogą normalnie funkcjonować, bo nie mają drożności, nie ma do nich dostępu. Spadają obroty. A podatki normalnie płacimy - mówiła Agnieszka Czyszewicz, inicjatorka akcji. Oprócz tego nie ma chodnika do szkoły, zburzone zostały przystanki autobusowe. - Jak długo mamy jeszcze czekać? - pytali protestujący. Na akcji zjawił się burmistrz Dolska. Przyznał, że rozumie oburzenie mieszkańców i ich determinację, ponieważ trudno żyć w tak niebezpiecznym miejscu. Włodarz Henryk Litka zapowiedział, że w najbliższy poniedziałek ma otrzymać odpowiedź ze strony administratora drogi Wielkopolskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Poznaniu, który wcześniej ma zamiar przeprowadzić rozmowy z wykonawcami drogi. Trzykilometrowy odcinek drogi zablokowany był przez godzinę. Policja kierowała ruchem, wskazując dorgę do objazdu. (AgFa)