"Droga posadowska" w Krobi to odnoga ul. Kobylińskiej. Szosa prowadzi do kilku posesji, ale głównie służy jako dojazd do pól. Na początku drogi stoi tablica informująca o budowie dróg dojazdowych do gruntów rolnych o szerokości - co ważne - 4 metrów.
Zadanie, związane z utwardzeniem śródpolnej drogi zostało wykonane w tym roku. Utwardzono głównie część drogi, stanowiącą dojazd do gruntów rolnych. Koszt przedsięwzięcia wyniósł 150 000 zł, inwestorem była gmina Krobia, ale zadanie zostało dofinansowane ze środków województwa wielkopolskiego, z Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych. Tym bardziej przerażające jest to, co można zastać tam po kilku miesiącach od zakończenia inwestycji. Przy niektórych polach z czterometrowej szerokości drogi pozostało niewiele ponad połowę. Rowy zostały zupełnie przysypane i zaorane przez właścicieli i użytkowników przydrożnych gruntów. Zauważają to niektórzy mieszkańcy gminy, którym droga służy za miejsce do rekreacji. Sprawa zaorywania "drogi posadowskiej" została poruszona na spotkaniu krobskich samorządowców z mieszkańcami, dwa tygodnie temu. W dyskusji wypowiadali się oburzeni obserwatorzy. - Trzeba coś z tym zrobić, bo z nowo utwardzonej drogi niewiele już zostało. Rolnicy czują się bezkarni - mówili obecni na spotkaniu. Burmistrz Krobi Sebastian Czwojda wysłuchał uwag i zauważył, że nie jest to tylko problem gminy Krobia. Poza tym przypomniał, że Polska nie jest krajem policyjnym. - Mamy demokratyczne państwo prawa, oparte na wolności obywateli. Ale ta wolność wiąże się z odpowiedzialnością - powiedział krobski włodarz.