reklama
reklama

Wziąć malusią wnuczkę za rękę i wyjść na spacer. Tak po prostu... Te prababcie drżą o zdrowie Zuzi

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: fotomontaż Maciej Mostowy

Wziąć malusią wnuczkę za rękę i wyjść na spacer. Tak po prostu... Te prababcie drżą o zdrowie Zuzi - Zdjęcie główne

Powiat gostyński. Przedstawiamy dwie babcie wyjątkowe - pani Joanna i pani Krysia walczą o zdrowie swojej prawnuczki | foto fotomontaż Maciej Mostowy

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Podobno wnuki są dla babci i dziadka ostatnią wielką miłością, której są w stanie poświęcić się niemal całkowicie. A co dopiero prawnuki? Babcia Asia i Babcia Krysia to kobiety szczególne... Czas na rozpieszczanie wnuków odłożyły na później...
reklama

Babcie i dziadkowie zawsze znajdą czas dla gromadki swoich wnuków - na czytanie bajek, zabawy i rozmowy. Dla nich wnusia czy wnuczek są zawsze najpiękniejsi i najmądrzejsi. Wszystko potrafią wcześniej niż inne dzieci – to maluchy wyjątkowe.

Panie, które przedstawiamy w artykule to prababcie wyjątkowe, które obdarzają swoje wnuki i prawnuki bezinteresowną miłością. Ale ostatnio każda ich wolna chwila to dar dla jednej małej dziewczynki - Zuzi Suleckiej ze Smogorzewa, która choruje na SMA. I wcale nie czytają wtedy bajek, to nie czas na zabawy. Z tą prawnuczką związane są ich największe marzenia - niestety takie, o których w ogóle nie powinny marzyć.

Asia i Krysia - chyba najpopularniejsze w powiecie gostyńskim babcie - bezgranicznie poświęciły się dla dwuletniej dziewczynki, która choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Bezinteresownie wspierają zbiórke pieniędzy na najdroższy lek świata, który może powstrzymać postępująca chorobę.

- Dopóki żyjemy będziemy walczyć dla wnuczki. Chciałybyśmy jeszcze zobaczyć, jak kochana wnusia staje na własnych nogach - przyznają obie panie.

Babcia Asia - zbiera pieniądze do puszki

Pani Joanna ma 70 lat. Jest odważna, uparta i pracowita. Babcią została 30 lat temu, teraz cieszy się prawnukami.

- Świetne uczucie, kiedy zostaje się babcią. Zapomina się wtedy o tym, jak wychowywało się swoje dzieci, z jaką miłością, a wnuki obdarzone są zupełnie innym uczuciem. Kocham je inaczej, człowiek czuje się wtedy, jakby to było własne dziecko - mówi pani Joanna.

Pomimo podeszłego wieku i przebytego udaru mózgu, który dotknął ją 2 lata temu, nie poddaje się. Jak mówi była "roślinką", a teraz walczy z zaangażowaniem o zdrowie prawnuczki. Dla niej jest w stanie zrobić bardzo wiele. Sama przyznaje, że kiedy dowiedziała się o chorobie dziś już dwuletniej prawnuczki, postawiła wszystko na jedną kartę - "uzdrowić" Zuzię! Pomóc w zdobyciu środków na zakup leku! Była w stanie pokonać wiele trudności - strach i wstyd, żeby tylko mała stanęła na własnych nogach. Cieszy się z każdej złotówki, jaka wpływa na konto wnuczki chorej na SMA, bo dla niej oznacza to, że nie zmarnowała ani jednego dnia. Pani Joanna wiosną i latem była w stanie pieszo dostać się z Piasków do Gostynia, by później wsiąść do autokaru i wyruszyć do Poznania. Tam rozpoczynała spacer po mieście z ulotkami, na których opisana została historia choroby prawnuczki oraz zbiórka, jaką zorganizowała Fundacja Siepomaga. Przełamała swoje słabości, poczucie wstydu i bezsilności, zanim wyszła z puszką na ulice.

- Nie zbierałam od początku pieniędzy. Przez miesiąc jeździłam do Poznania i rozdawałam ulotki. Nie mogłam się przełamać, żeby wziąć puszkę - po pierwsze bałam się ludzi, po drugie wstydziłam się - jak można tak chodzić i prosić ludzi o każdy grosz. Ale kiedy zabrakło mi ulotek, musiałam wziąć do ręki puszkę - opowiada pani Joanna.

Kiedy przekonała się, że ludzie wrzucają datki do puszki, a dodatkowo jeszcze podarują uśmiech i dobre słowo, zaczęła pojawiać się z puszką w Gostyniu. Bierze ja codziennie rano i wyrusza na ulice miasta...

- W każdej wolnej chwili pojawiam się w pobliżu marketów Bricomarche i Lidl. Nieraz jeszcze jadę do Poznania, do Śremu, zabiorę się ze znajomymi na poznańskie targi, by stanąc w okolicach hali lub dworca kolejowego - wszędzie tam, gdzie mogę zebrać dla kochanej prawnuczki gotówkę. Byłam też na kiermaszu przedświątecznym. Teraz raczej staram się na terenie Gostynia chodzić, bo dzień jest krótszy i jest zimno. Nie muszę o nic prosić. Ludzie mają dobre serca, sami wrzucają - mówi pani Joanna.

Zapewnia, że o swoje bezpieczeństwo się nie boi, bo jest odważna. Kiedyś często bywała za granicą.Wspomina, że pracowała w Niemczech, Wielkiej Brytanii, więc język obcy nie jest dla nej barierą. 

- Kiedy chodziłam po Poznaniu, po Starym Rynku, przed remontem - kiedy jeszcze był dostępny, było tam sporo turystów z Niemiec. Historię Zuzi przedstawiałam po niemiecku, prowadziłam niektórych - chętnych do pomocy - do banku, by wpłacili pieniądze. Przyzwyczaiłam się do tego i dobrze mi z tym. Robię to dla Zuzi, nikt do niczego mnie nie zmusza. Źle bym się czuła, gdyby dzień był słoneczny, a ja bym go zmarnowała, zostając w domu - opowiada.

Największym marzeniem pani Joasi jest to, by zdarzył się „jakiś cud boski” lub pojawił się sponsor, który dołożyłby brakującą część do kwoty, jaka potrzebna jest na zakup leku i genoterapię dla Zuzi oraz rehabilitację dziewczynki. A brakuje niemało - około 7 mln zł.[chętni do wpłaty na konto Zuzi mogą to zrobić na siepomaga.pl - TUTAJ]

- Jeśli w ten sposób się nie uda, będziemy walczyć do samego końca. Kiedy Zuzia siadała na wózku inwalidzkim płakałam,  bo pomyślałam, że później będzie ciężko nauczyć ją chodzić. Ale nie mamy innego wyjścia. Mała walczy ze sobą, to widać. Każda babcia by robiła dla swoich wnuków, to co ja. Mieszkam z najmłodszym wnukiem i kiedy z panią rozmawiam, paruję mu kluski  na obiad - przyznaje pani Joanna. 

Pani Krysia - zbiera złom i inne surowce do recyklingu

Prababcia Krysia ze Smogorzewa to z pozoru uosobienie babci, do której można przyjechać na ciepłą zupę lub deser (wydany bez wiedzy rodziców), która przytuli i obdarzy ciepłym słowem, bo przecież ma lekarstwo na wszystkie dziecięce problemy i strachy. Ale to też energiczna, niezwykle silna i wrażliwa kobieta. I pracuje intensywnie, by zdobyć to najważniejsze lekarstwo dla swojej prawnuczki. Niewiele brakuje jej do „osiemdziesiątki”. Ma dziesięcioro prawnucząt. Do dziś pamięta, jak dużą radość czuła, kiedy dowiedziała się, że zostanie prababcią. To było 16 lat temu, kiedy pojawił się pierwszy prawnuk.

- Przy takiej gromadce 10 prawnuków i 9 wnuków jest wesoło. Pomagałam dzieciom w wychowywaniu, w domu zawsze miałam 5 wnucząt - opowiada. - Z prawnukami jest inaczej - przyjadą na jakiś czas, pobawię się z nimi, pośmieję i wyjeżdżają. A później tęsknię, smutno mi jest bez nich i czekam z niecierpliwością, kiedy znowu się pojawią - dodaje pani Krysia.

Wzrusza się, kiedy rozmawiamy o Zuzi.

- Ja dla niej wszystko zrobię, chociaż czasem już opadam z sił, ale zbieram makulaturę, butelki szklane, puszki. Gromadzę złom i elektrośmieci, a także inne surowce, które można sprzedać. A wszystko po to, by zasilić konto prawnuczki - mówi przez łzy prababcia Krysia.

Sama jesienią z koszykiem wyruszyła na chodniki i polne drogi, by zbierać kasztany. Z ich sprzedaży też jakiś grosz wpadnie na konto Zuzi. Do kontenera z makulaturą, który znajduje się na podwórzu, wchodzi po drabinie. Ciężko jej, ale żyje nadzieją, podobnie jak cała rodzina, że w końcu nadejdzie taki dzień, kiedy okaże się, że na koncie prawnuczki została uzbierana wymagana kwota.

- Zbieram, a później segreguję srebro i złoto, książki na licytację. Cieszy mnie życzliwość i hojność ludzi, są bardzo wrażliwi i płaczą razem ze mną. Każdy mówi, że „to jest niepojęte, żeby tyle pieniędzy trzeba było zbierać na zdrowie dziecka” - opowiada pani Krysia.

Przyznaje, że nie mogła opanować łez, kiedy zobaczyła, jak przed Bożym Narodzeniem prawnuczka siada na wózku inwalidzkim.

- Wie pani, jak ona okropnie wygląda, kiedy stanie w tym, co musi na siebie założyć, by się utrzymać w tym wózku? Jak dziecko-robot. Wierzę, że kiedyś koszmar się skończy. Bardzo bym tego chciała. Marzę o tym, żeby chwycić malutką dziewczynkę za rękę, tak zwyczajnie i wyjść na spacer. Ona jest miła, radosna, taka „przytulanka” - przyznaje prababcia.

Stres i niepewna przyszłość prawnuczki sprawiają, że niejedna noc u pani Krystyny jest nieprzespana. Ale życzliwi, serdecznie i uśmiechnięci ludzie, którzy w ciągu dnia pojawiają się z surowcami na posesji pani Krysi, wynagradzają jej smutek i bezradność.

- Dziękuję serdecznie za to wszystkim ludziom, którzy nam pomagają - mówi prababcia Krysia.

➡️ Wkrótce zobaczymy reportaż o Zuzi ze Smogorzewa i dwóch dzielnych kobietach w TVN, w programie pt. Dzien dobry TVN - TUTAJ SZCZEGÓŁY.

➡️ Zobaczcie co słychać na fanpage'u grupy licytacyjnej pn. Zuzia kontra SMA - TUTAJ

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama