Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Gostyniu, jako administrator targowiska miejskiego, wspierany przez wiceburmistrza Macieja Czajkę, zamierza wprowadzić zmiany organizacyjne, by usprawnić funkcjonowanie placu targowego. Zaplanowano uporządkowanie kwestii opłat i zasad funkcjonowania targowiska między innymi dlatego, że w tym przypadku wciąż obowiązują zasady przyjęte na podstawie uchwały rady miejskiej z 2009 roku, które wprowadzono w życie w styczniu 2010 r. Od 15 lat nic się nie zmieniło, tymczasem koszty utrzymania targowiska rosną, podobnie jak koszty zatrudniania pracownika, odpowiedzialnego za utrzymanie porządku i funkcjonowanie targowiska.
- Chcemy urealnić stawki opłat targowych - zapowiadał zastępca burmistrza Gostynia.
Ale planowana rewolucja dotyczy nie tylko o opłat za tak zwane kratki, na których swoje stoiska rozkładają handlujący na miejskim targowisku. 14 kwietnia w sali konferencyjnej gostyńskiego ratusza zwołano otwarte spotkanie z handlującymi, na którym przedstawiono propozycje zmian organizacyjnych i pomysły na usprawnienie sprzedaży. Rozmowa, podczas której wysłuchano sprzedawców, miała charakter otwartego dialogu dotyczącego ważnych dla obu stron kwestii.
Było to już drugie spotkanie w sprawie wprowadzenia zmian organizacyjnych na gostyńskim placu targowym. Na pierwszym pojawiła się tylko jedna osoba - mieszkanka Gostynia, sprzedająca swoje produkty, tym razem jednak sala konferencyjna była pełna.
- Na gostyńskim placu targowym czeka na nas sporo wyzwań. Chcemy, aby ten targ miejski lepiej funkcjonował. Nie mówimy, że było źle, ponieważ takie komunikaty z państwa strony do nas nie docierały, nie było żadnych skarg i wniosków (...). Nie chcemy, aby gostyński targ zniknął z mapy naszego terenu - mówił Maciej Czajka, zastępca burmistrza Gostynia, nie ukrywając, że dostał propozycję od prywatnego inwestora, który - po zorientowaniu się, jak niewielkie opłaty administrator pobiera za rezerwacja miejsca do handlowania - zaoferował, że chętnie wynajmie plac targowy.
Zastępca burmistrza zapewnił zebranych, że gmina przeanalizowała zasady opłacania i rezerwacji tzw. kratki na placu targowym, przeanalizowała stawki dzienne, jakie uiszczali przez 15 lat handlujący.
- Najniższa krajowa przez rząd Polski została kilkadziesiąt razy w tym czasie podniesiona. W 2010 roku najniższa pensja krajowa brutto wynosiła 1317 zł, obecnie wynosi 4 666 zł - uświadamiali przedstawiciele gminy oraz dyrekcja ZGKiM.
- Sprzedawane przez państwa produkty i towary też drożały dla mieszkańców. Jednak gmina, zarządzająca placem targowym także ponosiła wyższe koszty utrzymania: wywozu śmieci, opłat za energie. Dlatego jesteśmy zmuszeni do wprowadzenia zmian. Jesteśmy gotowi z państwem o tym porozmawiać. Nie chcielibyśmy mówić o was, bez was. (...) Nie chcemy, abyście państwo zostali zaskoczeni listem z gminy, w sprawie wypowiedzenia umowy - zwrócił się do handlujących zastępca burmistrza.
Krzysztof Wojtkowiak, dyrektor ZGKiM przekazał też jak wrosły rachunki za korzystanie z energii elektrycznej oraz za zagospodarowanie odpadów i śmieci, jakie pozostają na placu po dniu targowym.
- Pojemnik o pojemności 1100 l na odpady kosztował 123 zł, obecnie kosztuje 180 zł. Pojemnik na bioodpady 240-litrowy w 2016 roku kosztował 39 zł, obecnie płacimy 75 zł - mówił Krzysztof Wojtkowiak.
Poinformował, że od kilku dni handlujący nie mogą korzystać z urządzeń elektrycznych znajdujących się w pomieszczeniu toalet.
- Planujemy ujednolicić też branżę handlujących, wyznaczyć odpowiednie strefy - stoiska z butami znajdowałyby się obok siebie, podobnie jak stoiska z warzywami i ubraniami. Chcielibyśmy ten pomysł przedyskutować i poznać państwa głos. Planujemy też wprowadzić opłatę zerową wyłącznie dla handlujących, którzy posiadają umowę rezerwacyjną. Będzie mógł z tego korzystać przedsiębiorca z powiatu gostyńskiego, który prowadzi na tym terenie własną działalność produkcyjną, na przykład dla handlujących warzywami. Dotyczy to głównie rolników, nie będzie musiał uiszczać opłaty - wyjaśnił dyrektor ZGKiM.
Handlujący dowiedzieli się również, że targowisko w niedziele handlowe będzie zamknięte ze względu na zbyt małą ilość osób zainteresowanych.
Zmiany organizacyjne, jakie zaplanował zarządca placu targowego, związane były także z uzupełnieniem kamer monitoringu dla zwiększenia bezpieczeństwa, naprawą oświetlenia, na co gmina planuje przeznaczyć ok. 20 tys. zł, a także przeniesieniem stojaka dla rowerów.
- Zakupimy także wiatę oraz na początek kilka koszyków na zakupy, jak to ma miejsce przy marketach handlowych. Kupujący, który przyjedzie na targ, jeśli skorzysta z koszyka, na pewno będzie mógł u państwa więcej kupić - wyjaśniał dyrektor ZGKiM. - Planujemy także zakupić nowe wiaty dla handlujących, niewielkie na tak zwaną jedną kratkę. Zostałyby ustawione wzdłuż marketu Biedronka. Będzie można handlować cały tydzień, niezależnie od tego czy pada deszcz, czy nie - dodał.
Zarządzający placem targowym zamierza zakazać przywożenia i pozostawiania na targowisku odpadów, gdyż istnieje problem z ich sprzątaniem - chcąc uświadomić, jaki bałagan pozostaje po kilkugodzinnym handlowaniu dyrektor Wojtkowiak pokazał zdjęcia rozrzuconych po targowisku odpadów.
- Śmieci są przywożone z domu lub innych miejsc, gdzie wcześniej państwo handlowaliście. (...). Nasi pracownicy muszą dwa razy w tygodniu, na dwie godziny pojechać tam posprzątać. Wytwarzamy średnio 1100 litrów odpadów na tydzień, to jest 45 worków miesięcznie - przedstawiał sytuację Wojtkowiak.
Kolejną zmianą będzie „uwolnienie” miejsca targowego, wcześniej opłaconego, jeśli do godz. 8:00 nie pojawi się na nim handlujący.
Mam jeszcze prośbę uprzejmą dla osób, przejeżdżających na targ samochodami, z których prowadzą sprzedaż, aby stawiali samochody kratkach.
- Wszystkie zmiany chcemy wprowadzić mniej więcej w czerwcu i w lipcu 2025 r. Zostaną wypowiedziane dotychczasowe umowy z handlującymi. Po złożeniu nowego wniosku do odpowiedniego wydziału w urzędzie, zostanie podpisana umowa - zakończył prezentację pomysłów na zmiany funkcjonowania.
Podczas dyskusji wyszło na jaw, jakie propozycje zmian organizacyjnych na targowisku nie podobają się handlującym, z jakimi zarzutami nie zgadzają się. Duże zamieszanie wzbudziły oskarżenia o bałagan i sterty odpadów, pozostawianych na targowisku przez handlujących. Poinformowano, że na targowisku będzie obowiązywał bezwzględny zakaz przywożenia, składowania oraz pozostawiania jakichkolwiek odpadów, nie powstałych w związku z prowadzeniem działalności handlowej. Sprzedawcy nie dopuszczali do siebie myśli, że wszystkie odpady są przywożone przez nich.
Informacje pochodzą od pracowników i z kamer, proszę mi wierzyć, kosze nasze przygotowane od godziny 6.00 dla państwa, już o godzinie 7.00 były zapełnione. Możemy przypuszczać, że przywożą handlujący (...). Nie mówię, że jesteście śmieciarzami, nie mieliśmy od was sygnałów, że potrzeba więcej koszy na odpady - mówił Maciej Czajka.
Handlujący twierdzili, że nie korzystają z prądu na placu targowym. Nie przypadł im również do gustu pomysł z zakupem pojedynczych wiat.
- Sprzedaję w Gostyniu od 30 lat i z doświadczenia wiem, że te pomysły z pojedynczymi wiatami nigdzie się nie sprawdziły. Pod tym są przeciągi, będą gminie przeszkadzały także, kiedy będziecie chcieli zrobić jakąkolwiek imprezę na placu, nawet do samochodu nie pasują - mówił jeden z korzystających z gostyńskiego targowiska. -Jeżeli chodzi o zoptymalizowanie kosztów, to trzeba robić tak, żeby dobrze na tym wypadła gmina i my też. Czyli tak: prąd - odchodzi, zadaszenia - absurd i wózki - totalny absurd - dodał.
Burzliwa dyskusja dotyczyła także wyznaczenia stref, nazywanych przez zarządcę alejkami i umieszczenia w nich obok siebie handlujących z jednej branży - odzież obok stoisk z odzieżą, handlarzy warzywami w jednym miejscu, podobnie, jak sprzedających kwiaty razem itp.
- Nie! - wołali handlujący.
Uznali, że „urozmaicenie, to jest najlepsza rzecz na świecie”, podając argumenty.
Jak będą z przodu stoiska z warzywami, to klient często wejdzie, kupi je i pójdzie do domu. Handluję 30 lat w Gostyniu i klienci, a jest to już starsze pokolenie, są już zorientowani, gdzie kto stoi - mówił mężczyzna sprzedający na targu. - Jeśli wypowiecie nam miejsca i będziemy podpisywać umowy od nowa, zrobicie na bardzo duży bałagan na targu. Wy też będziecie mieć problem. Wy chcecie nas skrócić i będzie pan miał co najmniej codziennie kogoś w urzędzie - dodał.
- Stoję na targowisku w Gostyniu 30 lat, może więcej. Sprzedaję obuwie. Mam starszych klientów, którzy wiedzą, w którym miejscu mam stoisko. I teraz - po zmianach - przychodzi 70-letnia klientka. I ona ma mnie szukać po całym placu, bo mnie przestawicie? - zastanawiała się handlująca w Gostyniu kobieta. - Tyle lat każdy wie, w jakim miejscu stoi, gdzie jest najlepiej. To myśmy sobie wypracowali. Konkurencji dużo, ale ze wszystkimi sobie mówię „dzień dobry”, patrzę w oczy, pomagamy sobie, ale wyobraźcie sobie nas w jednej alejce. Stoi koło mnie trzech rzeźników. W sobotę u dwóch młyn, a trzeci stoi i nie sprzedaje. Musicie wiedzieć, co ta pracownica czuje, jak ona to widzi. Czy my mamy się teraz kłócić na starość, bo my jesteśmy już starszymi ludźmi też i mamy na siebie nie patrzeć? Z tymi samochodami, to u nas nawet 20 cm gra rolę - uzupełniła.
Rezerwującym stanowiska na placu targowym w Gostyniu nie spodobał się pomysł relokacji, przystali natomiast na wprowadzenie podwyżek i ujednolicenie opłat, ale w granicach rozsądku i ostatecznie zgodzili się na to, żeby odpady powstałe po kilku godzinach pracy na targowisku, zabierać ze sobą do domu (czyli zagospodarować we własnym zakresie).
Mieli jednak żal do zarządcy, że nie poinformował klientów o przeniesieniu stanowisk z terenu prywatnego na gminny plan parkingowy. Handlujący uznali, że to gmina powinna zadbać o marketing i promocję w tej kwestii. Prosili również o naprawienie mikrofonu i głośnika na targowisku.
- Dla nas sporym problemem są też samochody, które stoją nieuporządkowane oraz kable, które doprowadzają do nich prąd, żeby mogła być prowadzona sprzedaż. Musimy zachować bezpieczeństwo mieszkańca. To jest dla nas priorytetem. Sprawa z samochodami przez lata została niedopatrzona - mówił Maciej Czajka.
Rozmawiano także o handlujących sezonowo, chociażby sprzedających nowalijki czy rękodzieło, ale też ozdoby świąteczne. Niektórzy stali bywalcy targowiska mieli pretensje, że "sezonowi" są wpuszczani na plac, jednak bywa tak, że nawet nie ponoszą za to opłat.
Pan powiedział o tych sprzedających towar sezonowy, kwiaty. Oni mają też prawo być - mówiła do zastępcy burmistrza jedna z obecnych na spotkaniu kobiet. - Może to by było rozwiązanie, że w soboty dla nich to by było dobre. My jesteśmy tutaj zawsze we wtorki i w piątki, płacimy rezerwację za cały rok i mamy pierwszeństwo. Oni tylko chcą pohandlować dwa, trzy miesiące, niech to będzie inny dzień i myślę, że to by było rozwiązanie - wskazywała.
Gmina w tym przypadku znalazła rozwiązanie - dla sezonowych handlujących, którzy będą chcieli sprzedawać na targowisku, wyznaczono podwójną opłatę za „kratkę”. Zostaną im udostępnione miejsca, na których do godz. 8.00 we wtorek lub piątek nikt nie rozstawi straganu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.