Większość mieszkańców powiatu gostyńskiego w środę, 4 czerwca, otrzymała alert, jaki wydał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej - w związku z prognozowanym nagłym załamaniem pogody, wprowadzono ostrzeżenie pierwszego i drugiego stopnia dla całego województwa wielkopolskiego, z uwzględnieniem również naszego regionu, czyli nad Gostynia i okolic. Informowano o nawałnicach: burzach, z porywistym wiatrem i intensywnymi opadami deszczu. Alerty sprawdziły się - w godzinach wieczornych nad powiat gostyński nadciągnęły burzowe chmury, z których spadły ogromne ilości deszczu. Towarzyszył im porywisty wiatr.
W sumie w nocy, w powiecie gostyńskim, strażacy wyjeżdżali z pomocą 12 razy. Zgłoszenia po przejściu ulewy dotyczyły głównie zalanych pomieszczeń i posesji, a także dróg.
Skutki anomalii pogodowych odczuli głównie mieszkańcy gminy Borek. Przy wypompowywaniu wody z piwnic i garaży, a także przy udrażnianiu miejskich ulic, które zamieniły się w duże stawy, brali udział strażacy z trzech jednostek OSP: Karolew, Borek Wlkp. i Jeżewo.
W Borku Wielkopolskim usuwano wodę z kilku dróg w mieście lub posesji położonych przy tych ulicach:
- ul. Droga Lisia
- ul. Powstańców Wlkp
- ul. Dworcowa
- ul. Żeromskiego
- ul. Os 600 lecia
W Borku podtopione były te ulice, na których taka sytuacja jest standardowa po ulewach. W ruch poszły pompy elektryczne i spalinowe. Sporo jest właścicieli, którzy zaopatrzyli się we własne pompy elektryczne i sami działają w takim przypadku, wiedząc już czym mogą grozić intensywne opady deszczu - mówi dh Hubert Kuliński, prezes OSP w Borku Wielkopolskim.
Zapewnia, że strażacy interweniowali po pierwszej burzy, około godz. 21.00, druga - nocna ulewa - nie spowodowała szkód.
Prezes OSP w Borku Wielkopolskim zwraca uwagę na inny, istotny problem - jak poważny wpływ na intensywność i skuteczną działalność strażaków ma betonoza w miastach. Duża ilość betonu powoduje, że kanalizacje deszczowe i odpływy nie są w stanie odprowadzić całej deszczówki z tych obszarów po intensywnych opadach. Poza tym strażacy działający podczas interwencji w Borku, po wypompowywaniu wody z podtopionych pomieszczeń nie mają miejsca, gdzie mogliby ją wylewać.
- Kanalizacja zakładana kilkanaście lat temu ma niską przepustowość i po 20-30 minutach od ulewy, deszczówka zaczyna wybijać - tłumaczy dh Hubert Kuliński. - Właściciele zalanych pomieszczeń też nie chcą, żeby zalewać im ogródki, ale my nie mamy możliwości wypompowania wody i zabrania jej gdziekolwiek. Możemy ją tylko wypompować. Ciągnięcie po 10, 15 odcinków węży po to, by wodę wypuścić za miastem, mija się z celem. Wylewanie jej na ulice też nie ma sensu, bo wpłynie do sąsiada. Na razie rozwijamy coraz większą ilość węży, na coraz dłuższym odcinku - dodaje.
Bez interwencji nie obyło się rownież w Szurkowie. Tam w wyniku porywistego wiatru, który towarzyszył złamało się drzewo. Na pomoc zostali wezwani strażacy - ochotnicy, gdyż blokowało wjazd do posesji. Nie było osob poszkodowanych, nie został uszkodzony rownież żaden z budynków mieszkalnych czy gospodarczych na posesji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.