reklama
reklama

Śmiertelny wypadek w Gębicach (gm. Pępowo). Samochód zdemolował płot i uderzył w drzewo. Co było przyczyną tragedii?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości W wypadku samochodowym, do którego doszło na łuku drogi w Gębicach, zginął mieszkaniec Pępowa. Był znanym rzemieślnikiem, malarzem, mistrzem w swoim fachu. Mieszkańcy obserwujący działania służb wciąż nie mogą uwierzyć, że odszedł.
reklama

Śmiertelny wypadek w Gębicach

Tragiczny wypadek zdarzył się w sąsiedztwie parku w Gębicach. Samochód nagle zjechał z pasa drogowego, przejechał przez chodnik i - demolując płot - uderzył w drzewo, rosnące w parku, tuż przy rowie.

- Kierujący samochodem osobowym opel meriva jechał od strony Pępowa. W Gębicach, na łuku drogi nagle wypadł z jezdni i uderzył w przydrożne drzewo. Niestety, pomimo akcji ratunkowej, jaką podjął zespół ratownictwa medycznego, mężczyzna poniósł śmierć na miejscu - udzielał wstępnych informacji mł. asp. Rafał Łagoda z wydziału ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Gostyniu.

[AKTUALIZACJA godz. 16.30]

Zgłoszenie dotyczące wypadku drogowego w Gębicach dotarło do dyżurnego stanowiska kierowania w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gostyniu, 11 października po południu - około godz. 14.15. O zdarzeniu wiedziały już pozostałe służby - zespół ratownictwa medycznego oraz patrol policji. Z informacji wynikało, że na zakręcie w Gębicach samochód osobowy uderzył w drzewo. Mówiono o jednej poszkodowanej osobie. Do akcji zadysponowano 4 zastępy straży pożarnej (3 zastępy JRG Gostyń, 1 - OSP Pępowo). Po dojeździe do Gębic strażacy mieli obraz sytuacji - osobowy samochód, którym podróżował tylko kierowca, zniszczył płot i utknął na drzewie. Przód auta był zmasakrowany.

Mężczyzna był nieprzytomny. Reanimację poszkodowanego rozpoczęli druhowie z OSP w Pępowie, później prowadzenie działań resuscytacyjnych przejęli strażacy z JRG, do czasu kiedy dojechał zespół ratownictwa medycznego. Przez kilkadziesiąt minut nie dawały one pozytywnych rezultatów.

Po mniej więcej 40 minutach lekarz zdecydował o przerwaniu czynności reanimacyjnych. Niestety, 76-letniego kierowcy nie udało się uratować. 

Gostyńska policja prowadzi czynności, by ustalić okoliczności zdarzenia i przede wszytskim przyczynę śmiertelnego wypadku.

 - Na tę chwilę nie wiemy, co się stało, dlaczego samochód wypadł z drogi - dodaje funkcjonariusz gostyńskiej drogówki.

Mieszkańcy Gębic biegiem ruszyli na pomoc

Przed funkcjonariuszami niełatwe zadanie, gdyż nie ma bezpośrednich świadków zdarzenia. Mieszkańcy posesji, które znajdują się w pobliżu miejsca zdarzenia opowiadają o głośnym i niespodziewanym huku, jaki usłyszeli oraz o kłębach kurzu, które zobaczyli w pierwszej chwili.

- Wyszedłem akurat do ogrodu po jabłka. Zrobiło się głośno. Trzask. To była sekunda. Kiedy zorientowałem się, co się stało, biegiem ruszyłem w kierunku samochodu, przez drogę, podobnie jak kolega. Powiadomiliśmy służby. Później wziąłem telefon kolegi do ręki, przez cały czas rozmawialiśmy ze służbami ratowniczymi, w karetce pogotowia - opowiada wzruszony Rafał, który z kolegą jako pierwszy znalazł się przy poszkodowanym.

Okazało się, że po uderzeniu w drzewo mężczyzna był nieprzytomny. Utknął w zmasakrowanym aucie. Rafał był w szoku, kiedy rozpoznał, kto siedział za kierownicą. To znany w gminie Pępowo fachowiec, miał swój warsztat. 

- Ten pan malował ściany wewnątrz i na zewnątrz budynków. Nie wyciągaliśmy go nieprzytomnego z auta, nie chcieliśmy zrobić większej krzywdy. Sprawdzaliśmy puls -  przez jakiś czas był wyczuwalny, ale stopniowo zanikał - opowiada Rafał.

Przyznaje, udzielanie pomocy poszkodowanemu, którego zna się bardzo dobrze, nie jest łatwe. Mieszkaniec Gębic twierdzi, że kierowca opla musiał zasłabnąć już podczas jazdy, ponieważ samochód omal nie uderzył w pracowników wykaszających akurat pobocza. 

- Nie wiemy na tę chwilę, czy kierujący był trzeźwy w momencie, kiedy doszło do zdarzenia drogowego - informuje mł. asp. Rafał Łagoda, prowadzący działania na miejscu wypadku.

Zarządca parku w Gębicach: "Mój syn kształcił się u niego"

Mężczyzna, który jest zarządcą zespołu pałacowo - parkowego w Gębicach, też nie widział, jak i kiedy doszło do zdarzenia. 

 - Wyszedłem, jak zobaczyłem samochód na drzewie i ludzi dookoła - mówi.

Zwraca też uwagę, że to feralny zakręt na drodze z Pępowa do Krobi. Co pewien czas dochodzi tam do wypadków.

- Mam 64 lata i pamiętam, że na tym łuku przy parku było ich mnóstwo. A to ciężarówka z kapustą w płot wjechała, był też maluch, jelcz. A to samochód uderzył w lipę - jedną z tych, które tu rosły, ale zostały wycięte. Gdyby dziś ten kierowca nie wjechał na drzewo, pewnie inaczej to by się skończyło. Ogrodzenie nie jest solidne, raczej marne. Zakładane było 40 lat temu. Gdyby samochód się na nim zatrzymał... - zastanawia  zarządca parku w  Gębicach. 

On również znał uczestnika wypadku. 

- Mój syn się u niego kształcił. To był spokojny, starszy mężczyzna. Tym bardziej się dziwię, jak mogło dojść do wypadku. Kierowca wiedział doskonale o zakręcie, bo często tu jeździł - wspomina zarządca parku w Gębicach. 

Według jego przypuszczeń do wypadku mogło przyczynić się oślepiające słońce. Mieszkańcy obecni na miejscu zdarzenia mówili też o zasłabnięciu. To jednak tylko przypuszczenia. Ostateczną odpowiedź na pytanie o przyczynę tragedii dać powinno policyjne dochodzenie.

To, niestety, nie jedyny wypadek śmiertelny w ciągu kilku dni - w Poniecu na torach kolejowych zginął mężczyzna - TUTAJ

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama