reklama

Staś pyta o swoją chorobę

Opublikowano:
Autor:

Staś pyta o swoją chorobę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 05/2017 Życia Gostynia 

Dopiero w tym roku pierwszy raz 6-letni Stasiu Szymański z Ponieca stanął o kulach. Chłopiec jest wcześniakiem, który przyszedł na świat w siódmym miesiącu ciąży przez cesarskie cięcie. Otrzymał jeden punkt w skali Apgar, czyli skali, która jest używana w medycynie w celu określenia stanu noworodka zaraz po porodzie. Jest to najniższa z możliwych ocen, jaką może dostać nowonarodzone dziecko. Później jego rodzice, Aneta i Paweł Szymańscy dowiedzieli się, że Stasiu chorował na sepsę i wewnątrzmaciczne zapalenie płuc. Prawdopodobnie te wszystkie komplikacje doprowadziły do niedotlenienia organizmu i spowodowały wystąpienie choroby, z którą 6-latek zmaga się obecnie. - Staś ma niedowład czterokończynowy spastyczny z przewagą kończyn dolnych. Przekładając to na język niefachowy ma bardzo napięte nogi i obręcze barkowe. (…) Gdy ułoży stopy, to wyglądają u niego jak u baletnicy - do tego stopnia są napięte. A w kolanach robią mu się przykurcze. Natomiast rękoma włada na tyle dobrze, że sobie nimi radzi z różnymi czynnościami. Utrzymuje w rękach długopis czy sztućce, ale nie lubi tego robić, gdyż mimo wszystko sprawia mu to trudność – tłumaczą Paweł i Aneta Szymańscy. Chłopiec poruszą się wyłącznie za pomocą specjalnego aktywnego wózka lub o kulach. Staś ma także od urodzenia poważną wadę wzroku – krótkowzroczność. – Na jednym oku jest to – 6 dioptrii, na drugim – 4 – mówi Aneta Szymańska. 6-letni chłopiec wymaga stałej opieki specjalistów. Jego rodzice jeżdżą 4 do 5 razy w tygodniu na rehabilitację. – Raz w tygodniu do centrum bonifraterskiego w Marysinie na Piaskach, raz do Leszna oraz trzy razy do Gostynia – wyjaśniają rodzice. Oprócz Marysina, za wszystkie pozostałe zajęcia płacą z własnej kieszeni. Miesięcznie same dojazdy plus zabiegi to suma około 2000 złotych. Poza tym dochodzą dwa dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne, w których Staś bierze udział co roku. Każdy 5 500 złotych. Jak obliczyli rodzice w ciągu roku koszt rehabilitacji może sięgać około 25 000 – 30 000 złotych. - Tu złotówka, tam złotówka i robi się z tego spora suma – mówi Aneta Szymańska. Oprócz codziennej rehabilitacji Stasiu poddawany jest także dwa razy w roku zabiegowi wstrzykiwania kwasu botulinowego, która bardzo pomaga chłopcu. - Kwas botulinowy to związek, który jest poddawany domięśniowo. Zastrzyki są podawana w miejsca, które są napięte, czyli: miednica i mięśnie ud, łydek oraz okolice stóp. Pod pełną narkozą. Dzięki kwasowi mięśnie robią się luźniejsze, co przekłada się na to, że dzięki intensywnej rehabilitacji jej efekty są dużo lepsze. Widać różnicę, stopa bardziej „chodzi”, można ją nagiąć – dodaje tata 6-latka. Zabiegi są darmowe, ale trzeba także dojechać do kliniki pod Warszawą, a to kolejny wydatek.


Pozostaje jeszcze sprzęt, dzięki któremu Stasiu porusza się na co dzień i który ma mu pomagać w rehabilitacji. Jak tłumaczą rodzice, bez niego ich chłopcu w krótkim czasie mogłyby grozić, na przykład operacje podcinania ścięgien. - Nowe ortezy, buty i pionizator. Ze względu na to, że Stasiu nie prostuje nóżek, kolan, to przede wszystkim po botoksie, musi mieć założone przez całą dobę ortezy. Teraz kupujemy takie za kolano, aby miał całą nogę wyprostowaną i jak powiedziała pani doktor mamy go stawiać w pionizatorze, aby stał z wyprostowanymi nogami. Koszt samego takiego pionizatora to około 7 000 złotych – informuje mama Stasia. - Z tego wszystkiego najtańsze są kule, które kosztują 200 zł – dopowiada tata. 


Obecnie głównym celem Anety i Pawła Szymańskich jest zakup wózka aktywnego dla Stasia. Posiadają oni już taki „pojazd”, ale trzeba go wymieniać średnio co 2-3 lata, a czasami częściej, gdyż jak to dziecko 6-latek z niego wyrasta. - Stwierdziliśmy, że w tym roku zaczniemy zbierać nakrętki, aby kupić wózek. Na początku myślałem, że jest to gra niewarta świeczki. Ale zebraliśmy dotychczas tonę – informuje Paweł Szymański. Jednakże do zakupu urządzenia, którego cena oscyluje w granicach od 6 000 do 15 000 złotych potrzebują dużo więcej. - Nie marzymy już o takim za 15 tysięcy, ale ten, który nas interesuje to wydatek około 6 500 do 7 000 złotych w wersji podstawowej. Z tym, że Stasiu nie może mieć wózka w takiej wersji, gdyż musi przy nim być specjalne zapięcie do nóg i do bioder oraz wyższe poręcze do trzymania wózka. Wstępnie będzie to między 7 500 a 8 000 złotych. To jest około osiem, dziewięć ton nakrętek – wyliczają rodzice.


Każdy, kto chciałby dostarczyć nakrętki dla Stasia może to zrobić poprzez zostawienie ich, tak jak to dotychczas robili to ludzie dobrej woli, pod domem państwa Szymańskich, przy ul. Krobska Szosa 32c w Poniecu, jak również w Sklepie Wielobranżowym „Krystyna” w Gostyniu przy ul. 1 Maja 15. Bardzo pogodnemu 6-latkowu z Ponieca, który nic sobie nie robi z choroby można także pomóc przekazując 1% podatku na rzecz chłopca. Pieniądze zostaną wykorzystane na jego intensywną rehabilitację, w tym zakup specjalistycznego sprzętu, m.in. - ortez na obie nogi, pionizatora, krzesełka do poprawnego siedzenia, pasa stabilizującego miednicę. 

Przekazać 1% podatku Stasiowi można poprzez wypełnienie rocznego zeznania podatkowego i wpisanie w rubryce „numer KRS” 0000037904, natomiast w rubryce „cel szczegółowy 1%”: 19085 Szymański Stanisław.

Można również dokonać wpłaty darowizny na konto:
Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”
Alior Bank S.A 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615
Tytułem: 19085 Szymański Stanisław darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE