Strażacy-kierowcy z OSP Krobia opowiadają o swojej codziennej służbie, jak bezpiecznie dojechać na akcję i z niej wrócić
Adamowi Urbańskiemu udało się wciągnąć do OSP Krobia swojego syna, Dawida, który również jest kierowcą wozu bojowego i czasami zmieniają się miejscami. Z kolei za nim siedzi jego zięć. Koledzy z jednostki mają pełne zaufanie do ojca i młodego narybku, dlatego zawsze czują się bezpiecznie jadąc na akcję. | Bogdan Bujak
2 / 8
2 / 8
Adamowi Urbańskiemu udało się wciągnąć do OSP Krobia swojego syna, Dawida, który również jest kierowcą wozu bojowego i czasami zmieniają się miejscami. Z kolei za nim siedzi jego zięć. Koledzy z jednostki mają pełne zaufanie do ojca i młodego narybku, dlatego zawsze czują się bezpiecznie jadąc na akcję. | Bogdan Bujak
2 / 8
2 / 8
- Jak się wróci do remizy po akcji, to nie rozchodzimy się od razu do domów. Często siedzimy przy kawie z godzinę czy półtorej i dużo się rozmawia na temat: też co się źle zrobiło, co trzeba poprawić. Trzeba też sprzęt uzupełnić, posegregować, wody czy środka pianotwórczego dolać, samochód zatankować, czy węże wysuszyć, żeby wszystko było sprawne i gotowe do kolejnej akcji. Bo nie wiemy, kiedy znowu syrena zawyje - mówią druhowie OSP Krobia. | Bogdan Bujak
2 / 8
2 / 8