Niektóre witryny sklepowe gostyńskich lokali świecą pustkami. W oczy rzucają się jedynie szyldy z napisem „wynajmę”. Najczęściej są to sklepy z branży odzieżowej. W czym tkwi problem?
Mieszkańcy wolą ubierać się „w internecie” i galeriach, czy może trwająca epidemia „maczała w tym palce”?
- Absolutnie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. To nie jest kwestia tygodni, ale myślę że kilku lat, gdy następuje kilkuprocentowa rotacja w gostyńskich lokalach. Firmy się zmieniają, ale nie mamy żadnych danych liczbowych, to są tylko obserwacje. Można założyć, że handel przeniósł się do internetu czy do galerii - mówi Krzysztof Marzec, prezes Stowarzyszenia Wspierania Przedsiębiorczości Powiatu Gostyńskiego.
Zauważa, że swoją rolę odegrała Tarcza Antykryzysowa, z której skorzystała zdecydowana większość gostyńskich firm i to pozwoliło im przetrwać ten ciężki okres.
Sklepy, sprzedające „dobra podstawowe”, raczej wielkiego problemu nie miały. Kryzys ostatnich miesięcy dotknął głównie branżę odzieżową. Małe, lokalne firmy potrzebowały wsparcia. Nie tylko finansowego.
- Był płacz, zamykanie firm. Reakcje były nerwowe, bo z dnia na dzień firmy straciły kontrakty, zamówienia. Czasami wystarczyła rozmowa, odsunięcie w czasie decyzji o zwolnieniach pracowników. Staraliśmy się policzyć, czy to się opłaci. Odradzaliśmy to rozwiązanie - przyznaje prezes SWPPG.
Dodaje:
- Dane dowodzą, że handel w Gostyniu od dawna miał się kiepsko. Zamknięcie kilku sklepów jest normalnym zjawiskiem, choć nieprzyjemnym dla ich właścicieli i klientów.
Waszym zdaniem - zamykanie sklepów jest problemem czy normalnością? Kupujecie odzież w lokalnych butikach? A może wolicie galerie handlowe?