Wczoraj odbyło się podsumowanie WOŚP w gostyńskim sztabie powiatowym CZYTAJ TUTAJ. My dotarliśmy do Aleksandry Wiza, młodej florystki z Piasków, która pracowała w sztabie głównym fundacji Jurka Owsiaka. Na rynku w branży istnieje od maja 2019 roku. Wtedy otworzyła w Gostyniu własną kwiaciarnię. Za to 12 stycznia mogliśmy ją oglądać w telewizji, podczas transmisji z 28. finału wielkiej orkiestry w Warszawie. - Panującej tam atmosfery nie można opisać słowami - mówi zachwycona, że udało jej się zamienić kilka słów z Jurkiem Owsiakiem.
Do końca nie wie, jak to się stało, że trafiła do Warszawy. Nigdzie się nie zgłaszała, nie zabiegała o przyjęcie do sztabu głównego.
- Miesiąc przed wielkim finałem odebrałam telefon z pytaniem, czy byłaby zainteresowana pracą w głównym sztabie Jerzego Owsiaka w Warszawie. Po 2 dniach dowiedziałam się, że mnie zakwalifikowano - opowiada Ola.
Czym prędzej pobiegła do męża i z ekscytacją oznajmiła: - Nie uwierzysz! Jadę na WOŚP do Warszawy!
Była zaskoczona. - To jest takie uczucie, że już jest ten moment, kiedy człowiek wie, że jest na właściwym miejscu, że coś się zaczyna układać. Nie mam parcia na szkło, a ktoś mi zaproponował współpracę w sztabie głównym. To jest bardzo miłe - komentuje Ola.
Florystka dużo czasu spędza na kursach i szkoleniach, wciąż się dokształca w zawodzie i dlatego podejrzewa, że do pracy podczas finału WOŚP zgłosiła ją jedna ze szkół florystycznych.
Sobota
Dzień poprzedzający finał wielkiej orkiestry był najbardziej pracowity. Grupa florystów, którzy obsługiwali sztab WOŚP spotkała się o godz. 10.00. Odbyło się główne zebranie organizacyjne z szefem forum kwiatowego. - Pan Jerzy z żoną ogarnia całe przedsięwzięcie, organizuje sponsorów kwiatowych. Trzeba pozyskać sporą ilość kwiatów na 150 bukietów - tłumaczy Ola. Po zebraniu rozpoczęła się praca, która trwała do późnych godzin wieczornych. Grupa florystek dostała 10 tysięcy kwiatów, z których trzeba było zrobić 150 bukietów studyjnych, 8 kompozycji do VIP-roomów i do tego większe bukiety dla VIP-ów odwiedzających studio w dniu wielkiego finału WOŚP, np. prezydenta Warszawy. Każda z nich robiła wianek dla siebie, ponieważ przed kamerami w niedzielę występowały w ozdobach na głowie, aby się wyróżniać w tłumie.
Niedziela
W tym roku po raz pierwszy wielki finał WOŚP odbywał się w Warszawie na Placu Bankowym, a nie przy Pałacu Kultury i Nauki, jak dotychczas. Grupa florystek została podzielona na 2 grupy. Niedziela, 12 stycznia zaczęła się od załadunku kwiatów - już przed godz. 7.00. Logistycznie tak należało zorganizować działania, aby na czas dotrzeć z towarem z hotelu De Silva do studnia, na Plac Bankowy.
- Finał WOŚP startował od godz. 8.00. Klimat był niesamowity. Kwoty wpłacane na konto fundacji WOŚP nie wyświetlają się w trakcie zejścia z anteny. My dowiadywałyśmy się w tym samym czasie, co Jurek Owsiak, ile środków wpłacono. Było to dopiero, kiedy studio stawało przed kamerami. W międzyczasie nikt nie krzyczał, nie przebijał, wszystko działo się po cichu. Kiedy wchodziliśmy na antenę i wiadomo było, ile środków przybyło, rozlegało się wielkie „wow” - relacjonuje Ola.
Przyznaje, że miała dosłownie moment na zrobienie sobie zdjęć, na wymianę kilku zdań z Jurkiem Owsiakiem. Razem z koleżankami ze zmiany złapały go w korytarzu, „w biegu”.
- Nawet się nie obejrzysz, a szef już był w innym miejscu. Całe otoczenie Jurka stanowi patrol, w czerwonych koszulkach widoczny na wizji. Wyjść poza niego mają prawo tylko floryści i operatorzy kamer. Musiałyśmy być bardzo blisko, żeby było widać bukiety i nas w kolorowych wiankach. Kiedy Jurek Owsiak wyciągnął rękę, bukiet miał być w pogotowiu - opowiada Ola.
Nie myślała o tym, że będzie na wizji, że prawie cała Polska będzie ją oglądała w telewizji. - Człowiek zapomina o kamerach i o tym, że ktoś mnie ogląda w dom na ekranie. Co chwilę dostawałam screeny na czatach, chociażby Facebooka, że mnie widać. To było bardzo miłe - przyznaje.
Więcej w bieżącym wydaniu "Życia Gostynia"
fot. arch. prywatne Aleksandry Wiza