Kiedy śpiewa operowym głosem, jest szczęśliwa. Na scenie pracuje ciałem i umysłem. Ale trudno określić, jaki ma właściwie zawód - jest zarówno muzykiem, jak i nauczycielem. I śpiewaczką z wykształcenia. - Wycyckałam wszystko, co chciałam - mówi o swojej edukacji w szkole muzycznej w Bydgoszczy.
Artykuł opublikowany w numerze 42/2014 Życia Gostynia
Marlena Kubacka mieszka w Krobi, ma 27 lat i własne marzenia. Chciałaby prowadzić warsztaty z emisji głosu dla osób, które wykorzystują go w swojej pracy, a mają z nim problemy. Chodzi głównie o nauczycieli, ale też dyrektorów w dużych konsorcjach. Swego czasu myślała też o otwarciu przedszkola artystycznego (wokalno-plastycznego). - Taka placówka ma szanse utrzymania się w większym mieście, we Wrocławiu lub Poznaniu - mówi świadomie. - Obecnie założenie przedszkola nie jest możliwe, gdyż mam dużo pracy - dodaje. Zdradza, że prowadzenie takiej placówki dla dzieci było alternatywnym wyjściem, gdyby nie udało jej się znaleźć zatrudnienia. Tymczasem pracuje w Zespole Szkół Katolickich w Śremie. Uczy muzyki w szkole podstawowej i gimnazjum. Poza tym prowadzi zajęcia dodatkowe: wokalne oraz umuzykalniające i uwrażliwiające maluchy - uczęszczają na nie również dzieci upośledzone - z zespołem Downa. Pracuje też w szkole muzycznej - prowadzi przedmioty, takie jak chór i zespół wokalny oraz uczy kształcenia słuchu i audycji muzycznych - czyli oferuje cały pakiet wokalno-teoretyczny. I być może niedługo przeprowadzi się do Śremu.
Z mlekiem mamy
Skąd zainteresowanie muzyką? Marlena Kubacka twierdzi, że wyssała je z mlekiem mamy. - Część mojej rodziny z jej strony, a także ze strony mojego dziadka, jest muzykalna. Mama kiedyś śpiewała i grała na akordeonie, jej ojciec grał na skrzypcach i pianinie. Wuj Tadeusz Urbaniak gra na wszystkich instrumentach, jest nauczycielem w orkiestrze dętej w Poniecu, uczy dzieci. W młodzieńczych latach prowadzili własny zespół. Cała rodzina Urbaniaków na czymś grała - opowiada Marlena Kubacka.
Sama jako dziecko bardzo pragnęła nauczyć się grać na keyboardzie. Uparcie chodziła za rodzicami, marudziła, aby jej kupili ten instrument. Ci zwlekali, ale któregoś roku pod choinką znalazła wymarzony keyboard. I pokazała rodzinie, że to nie był chwilowy kaprys - jeszcze tego samego dnia ze słuchu nauczyła się grać jakiś utwór, następnego dnia wyćwiczyła kolejny. I rodzice stwierdzili, że może „coś jest na rzeczy”. - Wuj zaczął mnie uczyć - kiedy pokazał mi wszystko, co możliwe, stwierdził, że powinnam chodzić do szkoły muzycznej. Ale rodzice wtedy uznali, że jestem za mała - wspomina Marlena Kubacka. Kiedy po latach wreszcie zdecydowali, że ich córka pójdzie do szkoły muzycznej, chcieli, aby uczyła się gry na fortepianie. A Marlena upierała się przy gitarze. Podczas Drzwi Otwartych w placówce w Gostyniu, po rozmowie z nauczycielem „od gitary” Mieczysławem Anderszem okazało się, że na naukę w szkole muzycznej I stopnia jest za późno. Jednak zaproponował prywatne lekcje. - Skorzystałam z tych zajęć po to, aby pójść do szkoły II stopnia w Lesznie. W ciągu 2 lat zrobiłam czteroletni program z gitary, zupełnie nie mając podstaw. Nie umiałam jej nawet trzymać, bo wcześniej nie miałam tego instrumentu w ręku - opowiada Marlena Kubacka. A egzamin do szkoły muzycznej w Lesznie zdała na piątkę, właśnie z gry na gitarze. Tam kontynuowała naukę, doszły też zajęcia z fortepianu, a potem, na studiach ćwiczyła na innych instrumentach.
Serduszko się raduje
Talent głosowy ujawniła również w muzycznej szkole w Lesznie, podczas dużego koncertu, zorganizowanego dla miasta. - Imprezę przygotowywała nasza placówka. To miał być koncert na zakończenie roku szkolnego, dla miasta Leszna. Do wzięcia udziału w projekcie namówiła mnie koleżanka, która wiedziała, że w „podstawówce” w Krobi śpiewałam w chórku. Poza tym nikt nie wiedział, jakie mam zdolności, to był mój pierwszy rok w leszczyńskiej placówce - wyjaśnia Marlena Kubacka. Kiedy nadeszła jej chwila, wyszła na scenę i zaśpiewała „Jaskółkę” Stana Borysa. - Widzowie zamilkli zupełnie, duże oczy zrobili. Musiałam wychodzić kilka razy na scenę, bo publiczność długo biła brawo. Wszyscy byli w szoku - mówi dziś z uśmiechem. Po imprezie podeszła do niej ówczesna wicedyrektor szkoły i zaproponowała, żeby zaczęła lekcje u jej siostry, która uczyła śpiewu w studium muzycznym, działającym przy szkole. Marlena skorzystała, poszła na zajęcia i stanęła przy pianinie. - Pokazałam, na co mnie stać i usłyszałam od nauczycielki: „Jak cię słyszę, to mi się serduszko raduje”. I w ten sposób zaczęły się lekcje emisji klasycznej - wspomina śpiewaczka operowa z Krobi.
Wszystko „wycyckała”
Po liceum zdecydowała, że chce studiować w Akademii Muzycznej w Poznaniu, na wydziale wokalno-aktorskim. Podczas egzaminu okazało się, że dla Marleny było to za wcześnie. - Wtedy nie byłam jeszcze gotowa. Dostałam się za to na studia do Zielonej Góry. Tam śpiewałam u Bogumiły Tarasiewicz w ramach emisji głosu. Rok czasu pracowała nade mną, aby wyperswadować wszystkie złe nawyki, maniery i dziwne przyzwyczajenia - wspomina Marlena. Przyznaje, że była trudnym uczniem. Nie dawała się, wierzyła w swoje wcześniejsze przyzwyczajenia. - Ale wyprowadziła mnie i właściwie to, jak dziś śpiewam, jest jej zasługą - mówi. I tak się zaczęło, wybrała sobie specjalizację prowadzenia zespołów wokalnych i wokalno-instrumentalnych, a potem poszła do Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. 5 lat starała się dostać na wydział wokalny. Przyznaje, że zawsze miała „pod górkę”. Wciąż słyszała, że jest za gruba. Nawet podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Zaciskała wtedy zęby, bo wiedziała, że może paść taki argument. - Ale kiedy wyszłam z sali po rozmowie, najnormalniej w świecie się rozpłakałam. W końcu się dostałam. I to od razu na studnia II stopnia. I jestem z tego bardzo dumna. To są wysoce specjalistyczne studia i to był dla mnie sukces. Zdałam dyplom na piątkę. „Wycyckałam” wszystko, co chciałam - śmieje się dziś Marlena Kubacka. Przysłowiową „wokalną” kropkę nad „i” postawiła jej profesorka z Akademii Muzycznej w Bydgoszczy prof. dr hab. Bożena Porzyńska. – To ona pomogła mi przełamać barierę wysokości skali i nauczyła mnie wydobywania emocji z utworów. Zrobiła ze mnie rasową śpiewaczkę operową - dodaje.
Buty-nuty
Śpiewa sopranem, w kierunku dramatycznym. To jest ciężki, wagnerowski głos kobiecy, charakteryzujący się ogromną siłą, w środowisku muzycznym mówi się, że „jest mięso w głosie”, Marlena Kubacka twierdzi, że w komediowym spektaklu muzycznym nie mogłaby zagrać. - Mam raczej głos operowy, nie operetkowy - wyjaśnia. Jej repertuar opiewa na takie utwory jak m.in. arie z opery Madama Butterfly Giacomo Pucciniego.
Mieszkańcy Krobi mogli usłyszeć Marlenę w ubiegłym roku, podczas koncertów - z okazji Dnia Niepodległości oraz gwiazdkowo-noworocznego, który odbył się w kościele pw. św. Mikołaja w Krobi. Ostatnio zaśpiewała podczas oratorium wielkopostnego, również we farze w Krobi. Ale sama śpiewaczka z rozrzewnieniem wspomina swój debiut i wystąpienie dyplomowe w Opera Nova, na zakończenie studiów w Bydgoszczy. Wtedy zagrała jedną z głównych postaci w operetce pt. "Student żebrak, ale pan" Carla Josepha Millöckera. - Prób było od zatrzęsienia. Występ przeżywałam bardzo. Stresowałam się, gdyż było to dla mnie coś nowego. Był to spektakl dyplomowy, przybyło bardzo dużo gości z zewnątrz, nie tylko z uczelni - mówi. Marlena Kubacka przyznaje, że kiedy śpiewa operowym głosem, czuje radość. Zawsze przed występem jest lekko stremowana, najchętniej uciekłaby wtedy do domu. Ale kiedy stoi już na scenie, kiedy widzi publiczność i słyszy swój głos, jak śpiewa, jest ogromnie szczęśliwa. - Tego nie da się wytłumaczyć - przyznaje. Zdradza, że kiedy zaczyna arię, to zawsze trzęsą jej się nogi. Dlatego buty na wysokim obcasie to podstawa. - Mówi się u nas „buty-nuty”. Zawsze muszą być szpilki lub obcas wysoki. Są profesorowie, którzy przed obroną dyplomu wymagają, aby studenci przyszli w takich butach i zaśpiewali cały program. Chcą sprawdzić wytrzymałość. A nie jest to łatwe. Są arie bardzo wymagające - wyjaśnia Marlena Kubacka. I zdradza kolejną tajemnicę operowych diw. Nie wolno zakładać krótkich sukienek, tylko długie spódnice, które zakrywają nogi. Dlaczego? Podczas śpiewania należy stać w lekkim rozkroku, ze stopami skierowanymi delikatnie na zewnątrz. - To jest stabilna postawa, która układa całe ciało - tłumaczy Marlena Kubacka. Bardzo lubi moment po występie, kiedy widzowie podchodzą i mówią, że się wzruszyli, że im się podobało. Czuje wtedy, że to jest to, dlaczego warto śpiewać.
Ciałem i umysłem
Po występie jest zmęczona. - Pracuję ciałem i umysłem. Stresuję się, że zapomnę tekstu. Umysł jest po to, aby myśleć o czym się śpiewa. To nie jest „odbębnienie” utworu. Dawniej zarzucano mi, że na mojej twarzy podczas występu nie ma emocji, że jest bez wyrazu. W tej chwili, kiedy śpiewam, bardzo przeżywam historię, którą przedstawiam. Do tego musiałam dojrzeć, stałam się bardziej wrażliwa - opowiada Marlena Kubacka. Są utwory, na które jest za młoda, bo nie przeżyła wielu rzeczy, nie doświadczyła. - Ale są arie, które odnoszą się do mojej osoby, do mnie. Mam taki moment na scenie, że zaczynam płakać. Staram się tego nie pokazywać np. jak głos mi drży. Wzruszam się, ale staram się opanować - dodaje śpiewaczka. Utwory w obcych językach tłumaczy sobie wcześniej, aby wiedzieć, o czym śpiewa.
Trudno znaleźć pracę "na stałe" w zawodzie śpiewaczki. Opery obecnie nie zatrudniają już na etat artystów - jedynie na umowę o dzieło. Sama zresztą wolałaby występować „z wolnej stopy”. I nie ukrywa, że gdyby reżyser złożył jej ofertę zaśpiewania w spektaklu muzycznym, chętnie by ją przyjęła. - Uprzedziłam o tym moich pracodawców podczas rozmowy kwalifikacyjnej w Śremie - owszem, będę uczyła, gdyż lubię to robić, właściwie z dnia na dzień coraz bardziej. Ale jeśli trafi się oferta, w której będą mogła się spełnić czysto wokalnie, to też nie zrezygnuję. Bo to jest to, co chciałam robić całe życie. Na pewno nie zostawiłabym szkoły, ale zaznaczyłam, że będę robić swoje projekty wokalne - mówi Marlena Kubacka.
Agata Fajczyk
Dziękuję rodzicom za pomoc za wsparcie i za to, że mnie nigdy nie zawiedli i zawsze byli ze mną przez całą tą drogę i nadal przeżywają każdy mój koncert, jakby to był mój pierwszy występ - mówi Marlena Kubacka