- Właśnie się dowiedziałam, że zawisł taki baner. Rozumiem to, gdyż pracownice ZOL-u, personel, również mają prawo wyrazić swoje zdanie. Pracujący w ZOL-u mogli nie raz poczuć się obrażeni po komentarzach, niektórych osób, zaangażowanych w akcję protestacyjną, związaną z planowaną restrukturyzacją szpitala, a bardzo niemiło w ostatnich dniach zrobiło się na portalu społecznościowym – powiedziała kierowniczka ZOL-u. - Łączę się z nimi w bólu, pójdę murem za swoim zespołem, jednak spróbuję negocjować co do baneru, żeby nie dolewać oliwy do ognia i nie pogarszać tej - i tak dla nas już trudnej - sytuacji - dodała.
Kamila Mikołajczak-Wojciech, przyznała, że swój zespół jak najbardziej wspiera emocjonalnie i zdaje sobie sprawę, jakie przesłanki mogły doprowadzić do takiego publicznego wyrażenia NIE dla nazywania ZOL-u "umieralnią" w komentarzach i na portalach społecznościowych.
Od tego się zaczęło
Podczas trzech spotkań z mieszkańcami: w Borku, Krobi i Gostyniu, obecne tam osoby nie kwestionowały potrzeby rozbudowy ZOL-u i poprawy warunków dla pacjentow i personelu. Mieszkańcy mówili raczej o "bezbolesnym" dla społeczeństwa rozwiązaniu - zachowaniu dwóch oddziałów: noworodkowego i ginekologiczno-położniczego przeznaczonych do likwidacji w gostyńskim szpitalu oraz znalezieniu sposobu na rozwój ZOL-u. Niesnanski rozpoczęły się w internecie, na portalu społecznościowym.
Wiele osób przebywających w ZOL uśmiecha się każdego dnia
Personel zakładu opiekuńczo-leczniczego nie czuje się, jak pracownicy „umieralni”. Baneru na razie nie zamierzają zdejmować. Liczą na to, że komentująca pewien post internautka, za obraźliwy wpis przeprosi opiekunki publicznie.
- Mamy dość tej sytuacji, robimy wszystko dla pacjentów, dla ich rodzin, opiekujemy się, pracujemy i wypisywanie niepochlebnych opinii w internecie na nasz temat jest żenujące. Oburzyło nas nazywanie ZOL-u umieralnią. Takie komentarze nie są na miejscu. W ZOL-u, zgadza się, leżą osoby w podeszłym wieku, ale porównywanie oddziału do umieralni jest nie na miejscu. Spójrzmy na całość, jak na szpital, gdzie rodzą się dzieci, leczą się kobiety w różnym wieku, a także, niestety umierają. Takie są fakty, ale nie czuję się, jakbym pracowała w „umieralni” – mówi jedna z opiekunek, zatrudniona w ZOL-u.
Violetta, rownież z personelu zakładu, kilka dni temu, kiedy w sieci trwała już emocjonująca dyskusja na temat przyszłości ZOL-u oraz porodówki w gostyńskim szpitalu, tak napisała:
Myślę, że mogę powiedzieć jedno o Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym, który ktoś gdzieś w komentarzach bardzo nieładnie nazwał "umieralnią". Jestem pielęgniarką już wiele lat i powiem szczerze, że praca na ZOL daje mi wiele radości, spokoju i satysfakcji, bo wiem że mogę pomagać osobom, które same tak naprawdę już nie mogą sobie pomóc i potrzebują opieki 24h na dobę. Pamiętajmy również, że do takiego miejsca mogą trafić osoby nam bliskie i na 100% dostaną fantastyczną opiekę, bo sama taką oferuję i myślę, że każda osoba, która pracuje ze mną w tej instytucji. Myślę, że jest to miejsce godne wsparcia i polecenia... ponieważ wiele osób przebywających na naszym oddziale uśmiecha się każdego dnia.
(Niewymuszona) petycja za poparciem restrukturyzacji ZOL-u
Pracownicy szpitala postanowili również wyrazić swoje zdanie w kwestii restrukturyzacji SP ZOZ w Gostyniu, która zakłada z jednej strony rozbudowę ZOL-u, a z drugiej wygaszenie dwóch oddziałów ginekologiczno-położniczego oraz noworodkowego. Likwidacja porodówki w Gostyniu to - jak mówi dyrekcja SP ZOZ w Gostyniu - bezwzględy warunek uzyskania bezzwrotnego grantu w wysokości 11 mln zł (jest szansa, że dofinansowanie będzie wyższe), który stawia Ministerstwo Zdrowia w kwestii KPO. Osoby należące do personelu gostyńskiej lecznicy, odpowiedzialne za ochronę zdrowia także na innych oddziałach, otrzymały szansę na podpisanie się pod petycją, o treści:
Oddział (...) popiera działania restrukturyzacji poprzez Samodzielny Publiczny ZOZ w Gostyniu. Wyrażamy obawę i zaniepokojenie, że obecna sytuacja finansowa doprowadzi do całkowitej likwidacji szpitala. Uważamy, że przeprowadzenie skutecznej reformy będzie jedyną szansą dla przetrwania.
Niektórym nie spodobała się treść petycji. Dziś rano (17.05.2025) na profilu facebookowym jednej z emerytowanych położnych, zaangażowanych w działania na rzecz pozostawienia porodówki w gostyńskim szpitalu, pojawił się wpis [patrz obrazek], który okazał się kijem wbitym w mrowisko.
Post wykorzystali samorządowcy powiatowi, działający w opozycji do obecnie rządzących, dodając do niepotwierdzonych informacji komentarze.
- Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim działaniom prowadzącym do podziału pracowników Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Gostyniu - napisał opozycyjny klub radnych Rady Powiatu Gostyńskiego.
Błyskawicznie w eter poszły informacje, że personel szpitala jest zmuszany przez przełożonych do podpisywania się pod ankietą. Niektóre media społecznościowe sugerowały, że ankieta mogłaby przypominać nawet "lojalkę" z czasów PRL-u. Zareagowała dyrekcja szpitala.
Na profilu facebookowym SP ZOZ w Gostyniu pojawił się komunikat:
(...) Nikt nie zmuszał pracowników do podpisywania oświadczeń, kórych wzór pojawił się w internecie. Pozwólcie personelowi w spokoju pracować - czytamy.
Jedna z pracujących w ZOL-u opiekunek przyznała, że jak najbardziej popiera projekt rozbudowy ośrodka, w którym przebywają głównie osoby obłożnie chore.
- Do nas ankieta jeszcze nie dotarła, ale jeśli ją otrzymamy, podpiszę się pod nią na pewno. I nie zmusza mnie do tego ani kierownictwo, ani dyrekcja szpitala. To jest wola personelu, nie obawiamy się też o to, że kiedy nie złożymy podpisu, stracimy pracę - usłyszeliśmy od jednej z kobiet.
Pracownicy ZOL-u zaznaczają, że są wyczerpani dyskusją w sieci, która nie sprzyja dobrej atmosferze w pracy, a na pewno do niej nie motywuje. Jednak szkoda im czasu, na siedzenie przy laptopie i odpowiadanie na komentarze, pojawiające się w sieci internetowej. Oto jeden z nich:
- Mamy 41 pacjentów, przy których jest sporo pracy. Mam dosłownie 15 minut, za chwilę podajemy kolację. Petycja i baner to oddolna inicjatywa, i nasza inicjatywa - mówi jedna z opiekunek, z którą udało nam się porozmawiać w sobotę.
Część personelu z ZOL-u dojechała na spotkanie otwarte z mieszkańcami, które odbyło się w środę w Krobi, jednak opiekunki nie wzięły udziału w dyskusji.
- Zamierzałyśmy posłuchać i dowiedzieć się jak wygląda projekt, program naprawczy szpitala, plan rozbudowy. Pojechałyśmy wspierając kierowniczkę i przełożoną pielęgniarek. Stwierdziłyśmy, że nie będziemy się wypowiadać, żeby przypadkiem nie skłócić personelu - mówi jedna z opiekunek.
A jakie wnioski po trzech spotkaniach?
- Odniosłam wrażenie, że jest to jakaś bitwa polityczna, cały czas. Dyskutujący - głównie samorządowcy i emerytowane pracownice szpitala, rozmawiają tylko o kobietach w ciąży i rodzących, do tego to się sprowadza. A kobietami jesteśmy do śmierci. Kobieta nie udaje się do szpitala tylko po to, żeby urodzić dziecko, korzysta z tej instytucji także przy różnych dolegliwościach zdrowotnych, urazach, złamaniach. Politycy i zaciekli obrońcy położniczego powinni się opamiętać. Są osoby, które popierają projekt z rozbudową ZOL-u nawet kosztem porodówki. Jednak milczą, nikt nic nie mówi - stwierdza jedna z opiekunek, obecnych na spotkaniu w Krobi. - Personel ma już dość, nie możemy siedzieć bez przerwy w sieci, odpisując na kolejne komentarze i opinie. A politycy robią sobie na tym aferę, burdę polityczną. Będzie tak do momentu, kiedy komuś coś się nie stanie i lekarzowi się dostanie - dodaje.
Po ostatnim spotkaniu, które w czwartek odbyło się w ZSO w Gostyniu i burzliwym wystąpieniu „pana w białej koszuli”, po prostu się boją. Szczerze przyznają, że atmosfera w szpitalu, jeśli chodzi o personel, jest napięta. Pod tym względem mają żal do debatujących o przyszłości lecznicy o to, że nikt z dyskutantów nie zdaje sobie sprawy z tego, że niektore wypowiedzi, opinie, spekulacje, przekonania mogą skłócić pracowników. Po trzech spotkaniach z mieszkańcami, zespół ZOL-u zauważa, że intensywna, głośna i emocjonalna dyskusja nie dotyczy już dzieci, kobiet, przyszłości ZOL-u, czy porodówki. Opiekunki z zakładu i personel szpitala z oddziałów, które nie są przedmiotem ostrych dyskusji, przestaje już wierzyć w dobre intencje samorządowców. Ich zdaniem, szpital stał się kartą przetargową w rękach lokalnych polityków, „w chorej walce o stołki”.
Zapraszają burmistrza Gostynia do ZOL-u
Jednak opiekunki nie zaprzeczają, że przed problemami z utrzymaniem finansowym szpitala powiatowego nie można uciekać w nieskończoność.
- Nikt z nas nie chce pracować za kogoś i dla kogoś - przyznała nasza rozmówczyni.
Pracownicy ZOL-u zadają pytanie burmistrzowi Gostynia: Kiedy był w zakładzie, który ma w mieście, na miejscu, dość blisko?
My zapytaliśmy o to kierującą zespołem ZOL-u.
- Od kiedy pełnię funkcję kierownika, a jestem tutaj od 3 lat, nie widziałam u nas burmistrza Gostynia - powiedziała Kamila Mikołajczak-Wojciech.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.