reklama

Pożar w Łęce Wielkiej. Mogło dojść do wybuchu butli z gazem. Mieszkańcy nie czują się bezpiecznie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Agata Fajczyk

Pożar w Łęce Wielkiej. Mogło dojść do wybuchu butli z gazem. Mieszkańcy nie czują się bezpiecznie - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
58
zdjęć

Gmina Poniec. Pożar mieszkania w zabudowie wielorodzinnej w Łęce Wielkiej | foto Agata Fajczyk

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościMieszkanie w zabudowie wielorodzinnej w Łęce Wielkiej (gm. Poniec), zajęło się ogniem. Wewnątrz przebywało starsze małżeństwo. Istniało też niebezpieczeństwo wybuchu butli z gazem. - Dziękujmy Bogu, że to stało się w ciągu dnia. Gdyby pożar wybuchł w nocy, byłaby jeszcze większa tragedia - stwierdzili mieszkańcy wsi, którzy pierwsi zauważyli dym. Społeczność Łęki Wielkiej nie czuje się bezpiecznie. Żale, dotyczące zaniedbania miejscowej jednostki OSP, wyrzucono wiceburmistrzowi Ponieca. 
reklama

 

W słoneczne piątkowe popołudnie (26 kwietnia 2024), przed godziną 16.00, kiedy mieszkańcy Łęki Wielkiej zaczęli zjeżdżać do domów po pracy, w jednym z budynków wybuchł pożar. Na gęsty dym uwagę zwróciła jedna z kobiet, która przejeżdżała obok rowerem. Swoje obawy przekazała sąsiadowi. Kiedy po sprawdzeniu mieszkania okazało się, że wewnątrz jest ogień i gęsty dym, kobieta wezwała na pomoc straż pożarną.  

- Kiedy przybiegłam, paliło się już mocno, mężczyzna leżał przed domem, a jego żona schodziła z góry, wyszła samodzielnie, ale później pomogli jej chłopaki, którzy przybiegli z gaśnicami. Nie kazałam dalej wchodzić, bo wiedziałem, że jest tam przynajmniej jedna butla z gazem. Było niebezpiecznie, groziło to wybuchem - opowiadała na miejscu Łucja Markowska, sołtyska Łęki Wielkiej.

reklama

Butla z gazem wewnątrz płonącego mieszkania

Po tym, jak dyżurny w komendzie powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gostyniu odebrał zgłoszenie o wybuchu pożaru w Łęce Wielkiej, wysłano tam dwa zastępy JRG, w tym wóz z drabiną mechaniczną. Zadysponowano też zastęp z OSP w Poniecu. 

- Po dotarciu na miejsce, dwie osoby z tego mieszkania: kobieta i mężczyzna znajdowały się na zewnątrz. Z dwóch okien wydobywał się gęsty dym, mieszkanie wewnątrz zajęte było ogniem. Podaliśmy dwa prądy wody - mówił asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak, dowódca zmiany JRG z Gostynia.

reklama

Potwierdził wcześniejsze podejrzenia sołtyski Łęki Wielkiej - starsze małżeństwo korzystało z butli z gazem propan-butan, druga była w zapasie. 

- Strażacy wynieśli butle na zewnątrz, zapasowa w ogóle nie ucierpiała - zapewnił asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak, dowodzący działaniami ratowniczymi w Łęce Wielkiej. - By ugasić pożar, do środka wprowadzono dwie linie gaśnicze, po ugaszeniu ognia, działając w aparatach powietrznych strażacy przystąpili  do oddymiania pomieszczeń - uzupełnił.

Strażacy z jednostki OSP Poniec oraz JRG z Gostynia szybko opanowali pożar. Po ugaszeniu ognia, pomieszczenia zostały oddymione. Część dolną mieszkania, gdzie znajduje się pokój z kuchnią oraz łazienka, ogień zniszczył całkowicie. Pomieszczenia znajdujące się na górze - pokój, z niewielkim kantorkiem na strychu zostały zadymione i osmolone. Zniszczone meble, w tym wypełnione ubraniami szafy, zestaw wypoczynkowy, a także spalone lub nadpalone elementy pozostałego wyposażenia domu, strażacy wynieśli na zewnątrz. 

reklama

- Ten obiekt należy do tak zwanego starego budownictwa, pod tynkiem, położonym na ścianach czy suficie miał jeszcze dodatkową warstwę trzciny. Żeby upewnić się, czy nie ma dodatkowego zarzewia ognia, zerwaliśmy tynk, po czym sprawdziliśmy pomieszczenia kamerą termowizyjną - wyjaśnia asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak, dowódca zmiany JRG Gostyń.

Biorąc pod uwagę skalę pożaru oraz gęsty dym i widoczne ślady oparzeń u 75-letniego mężczyzny, do Łęki Wielkiej wezwano też dwa zespoły ratownictwa medycznego, by udzielili pomocy pogorzelcom.

- Małżonkowie zostali na miejscu przebadani przez lekarzy i widocznie to wystarczyło, gdyż lekarze zdecydowali, że nie muszą być hospitalizowani. Kobiecie nic się nie stało. Natomiast mężczyzna miał drobne poparzenia  - uzupełnia nasz rozmówca.

Ogień najwcześniej pojawił się przy kuchennym piecu

Kierujący działaniami ratowniczymi asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak po oględzinach i zebraniu informacji od lokatorów spalonego mieszkania, a przede wszystkim od ich sąsiadów ustalił, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia, a sprawcą miałby być poparzony mężczyzna. Pożar wewnątrz budynku, jak stwierdził dowodzący, mógł powstać najwyżej kilkanaście minut przed przybyciem pierwszych zastępów straży pożarnej. Najwcześniej ogień pojawił się w kuchni. Sąsiedzi przyznali, że do ogrzewania mieszkania lokatorzy często używali papieru, kartonów i innych tego rodzaju łatwopalnych materiałów.

-  Pożar spowodowało nieostrożne rozpalanie ognia w kuchennym piecu. Do tego lokatorzy używali kartonów, które leżały także dookoła, na podłodze. Kiedy mężczyzna rozpalał ogień wypadł mu żar z pieca, kartony zaczęły się palić. Mężczyzna próbował samodzielnie to ugasić, ale nie był w stanie. Dość szybko w mieszkaniu pojawił się dym, coraz bardziej gęsty - relacjonował strażak, kierujacy działaniami ratowniczymi.

Policjanci, prowadzący czynności w celu ustalenia okoliczności pożaru, chcieli przebadać mężczyznę na obecność alkoholu.

- Właściciel nie pozwolił, byśmy go przebadali na zawartość alkoholu w organizmie - powiedział jeden z funkcjonariuszy KPP w Gostyniu.

Akcja gaszenia pożaru, dogaszania oraz sprzątania pogorzeliska trwała mniej więcej półtorej godziny. Straty, jak mówił dowodzący akcją strażak, mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Trzeba zapewnić dach nad głową

Do Łęki Wielkiej dojechał zastępca burmistrza Ponieca Eugeniusz Nowak, na miejscu pojawił się też syn starszych lokatorów. Obaj zostali poinformowani przez dowodzącego działaniami ratowniczymi, że  budynek obecnie nie nadaje się do zamieszkania - uszkodzone są okna i drzwi wejściowe. W najgorszym stanie są pomieszczenia dolnej kondygnacji.

- Osmolone są ściany, uszkodzona jest konstrukcja. Za to meble, sprzęt kuchenny poszły z dymem. Zniszczona jest instalacja elektryczna, wysoka temperatura spowodowała, że stopiły się kable. Budynek nadaje się tylko do gruntownego remontu - powiedział asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak.

Wiceburmistrz Ponieca był świadomy, że jak najszybciej należało znaleźć dach nad głową dla pogorzelców i zabezpieczyć im miejsce pobytu, nie tylko na jedną noc. W poszukiwanie mieszkania zaangażowała się również sołtyska Łucja Markowska. Ostatecznie ustalono, że właściciele spalonego mieszkania zostaną tymczasowo ulokowani w gospodarstwie agroturystycznym w Pępowie i tam też zostali zawiezieni.

- Wszystko mają tam zapewnione, tak długo, jak będzie to potrzebne. Dobrze, że nic im się nie stało - powiedziała po upływie kilku godzin od pożaru Łucja Markowska, sołtyska Łęki Wielkiej. 

Wstyd, żeby w tak dużej wiosce syreny alarmowej nie było! - mówili mieszkańcy

Społeczność Łęki Wielkiej może pamiętać kilka strażackich akcji, kiedy ogień pojwił się w chlewni, paliło się też drzewo czy mieszkanie w tzw. koszarach, ale w centrum wsi od wielu lat nie doszło do pożaru w budynku wielorodzinnym. W okolicy domu, w ktorym pojawił się ogień zebrało się sporo mieszkańców. Bardzo wystraszone były rodziny z posesji, znajdujących się w sąsiedztwie lub niedaleko zajętego ogniem domu. Korzystając z okazji, że na miejscu działała zawodowa straż pożarna, niektórzy z zebranych, postanowili przekazać dowodzącemu akcją swoje uwagi, odnośnie zaniedbanej jednostki OSP w Łęce Wielkiej, która  - jak wskazywali - nie zdała egzaminu. Gdyby ochotnicy mieli lepsze wyposażenie, według społeczności, akcja gszaenia pożaru mieszkania miałaby inny przebieg, ogień udałoby się opanować szybciej i straty byłyby mniejsze.

- Jesteśmy zaniepokojeni, gdyż nie podoba nam się to, że bardzo długo musieliśmy oczekiwać na straż pożarną. W Łęce Wielkiej jest zastęp OSP, druhowie są chętni, udzieliliby pomocy, tylko nie mają odpowiedniego sprzętu i wyposażenia. Rowerami mieli przywieźć wodę? Nie możemy pozwolić, żeby ponownie doszło do takiej sytuacji, kiedy widząc palący się budynek, czekamy na przybycie straży z Gostynia czy też z innych miejscowości, a miejscowi strażacy - ochotnicy są bezradni - mówiła jedna z mieszkanek. - Kiedy się coś dzieje, liczymy na druhów z miejscowej jednostki OSP, mają nam służyć pomocą. Żałośnie to wyglądało, kiedy chyba pół godziny staliśmy bezradnie, patrząc jak w budynku rozwija się ogień. A nasi ochotnicy chcą działać, tylko nie mają odpowiedniego sprzętu - dodali inni ludzie.

Dyskusja powstała po tym, jak okazało się, że samochód będący na wyposażeniu jednostki OSP w Łęce Wielkiej (żuk, wyprodukowany w latach 80. XX w.), nie zadziałał w momencie, kiedy prezes OSP chciał wyruszyć do gaszenia pożaru.

- 20 minut próbowałem odpalić samochód, z prowizorycznej remizy jest tu niedaleko, pewnie ogień nie rozwinąłby się tak, gdybym dojechał - powiedział Krzysztof Kaźmierczak, prezes miejscowej jednostki OSP.

Remizy w Łęce Wielkiej (drugiej co do wielkości miejscowości w gminie Poniec) praktycznie nie ma. Co gorsza, nie działa też syrena alarmowa.

- Sprzęt podstawowy mamy, ludzi przeszkolonych z zakresu ratownictwa też mamy - zapewniał prezes.

Sołtyska Łucja Markowska zapewniła, że gminny samorząd oraz włodarze Ponieca doskonale wiedzą o tym, jak bardzo zaniedbana jest Łęka Wielka pod względem zabezpieczenia przeciwpożarowego. Jak na żale mieszkańców, w obliczu tragedii starszych ludzi, zareagował zastępca burmistrza Ponieca?

- Emocje w tym momencie biorą górę. Wybuchł pożar w centrum wsi, od dawna takiego nie było. Ludzie są zdenerwowani. Przecież mamy straż w Gostyniu, skąd do Łęki Wielkiej jest 10 kilometrów. Jest prężnie działająca jednostka OSP w Poniecu (...), dojechali w ciągu 10 minut.  Najważniejsze teraz jest zabezpieczenie miejsca dla tych starszych ludzi - stwierdził Eugeniusz Nowak, przysłuchujący się dyskusji. 

Z tego, co udało nam się ustalić, o budowę remizy z prawdziwego zdarzenia w sołectwie, mieszkańcy upominają się od wielu lat.  Jak twierdzą, w tym przypadku traktowani są po macoszemu.

- Największa wioska w gminie, a syreny alarmowej nie można włączyć, samochodu strażackiego odpalić. To jest wstyd! Jak my teraz wyglądamy? - podkreślali.

W trakcie rozmowy dowiedzieliśmy się, że w projekcie budżetu Ponieca na 2024 rok zarezerwowano pieniądze na zamontowanie w centrum Łęki Wielkiej ogólnodostępnej syreny alarmowej. Gmina, jak informowała sołtyska, planuje też budowę remizy strażackiej do magazynowania sprzętu przeciwpożarowego, osobistego sprzętu ochrony, węży pożarniczych i innych urządzeń gaśniczych. 

- Nowa remiza ma stanąć w sąsiedztwie budynku przedszkola, naprzeciwko świetlicy wiejskiej. Jest projekt, na 2024 rok zaplanowano budowę - zapewniła Łucja Markowska. 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama