Trzy zastępy JRG w Gostyniu, wyposażone w wóz z wysięgnikiem, zostały zadysponowane na tzw. gostyńskie góry po tym, jak około godz. 13.30 dyżurny gostynskiej jednostki straży pożarnej otrzymał zgłoszenie o pożarze od jednego z zaniepokojonych lokatorów bloku. Z podawanych informacji wynikało, że w mieszkaniu obok pojawił się dym, który zajął klatkę schodową. Inni lokatorzy też poczuli spaleniznę, dymu przybywało na klatce schodowej i sami zaczęli się ewakuować.
- Sama nie miałam pojęcia, że u nas coś się pali. Domyśliłam się, kiedy dym z korytarza zaczął dostawać się do mojego mieszkania. Nie mogłam wyjść, tak gęsty był ten dym - mówi jedna z kobiet.
Szybko zorientowali się, że pożar wybuchł w mieszkaniu samotnej kobiety.
- Ta pani mieszka sama, nikogo nie ma. Może mieć około 60-70 lat. Podobno świeczkę zapaliła, zasnęła i spaliła wszystko - opowiadały niektóre mieszkanki osiedla. - Kiedy strażacy otworzyli okno balkonowe, to wszystko wybuchło na zewnątrz. Aż ciemno się zrobiło - relacjonowały inne.
Kolejni świadkowie obecni na miejscu zdarzenia uzupełniali, że kobieta była przytomna, kiedy wyprowadzano ją z bloku i nie chciała wsiąść do karetki pogotowia.
- Na pewno była oszołomiona, nawdychała się dymu, ratownicy medyczni delikatnie się z nią obchodzili, zaprowadzili do karetki i zabrali do szpitala.
Osoby, z którymi rozmawialiśmy, podkreślały, że kobieta miała dużo szczęścia, gdyż pożar miał zauważyć jeden z sąsiadów, który "wyniósł tę panią z mieszkania".
Pożar na osiedlu Mieszka I w Gostyniu. Lokatorka trafiła do szpitala
Strażak KP PSP w Gostyniu, kierujący działaniami ratowniczymi - starszy kapitan Wojciech Wybierała - potwierdził większość z informacji, które wcześniej przekazali dziennikarzom mieszkańcy osiedla. Kobieta w wieku około 60 lat rzeczywiście mieszka samotnie. Lokatorzy bloku, w którym wybuchł pożar, zdążyli sami się ewakuować jeszcze przed dużym zadymieniem. Kiedy straż pożarna dotarła na gostyńskie osiedle, byli już na zewnątrz.
- Poszkodowana kobieta wyszła z mieszkania objętego pożarem, ale była na klatce schodowej - powiedział st. kpt. Wojciech Wybierała.
Najprawdopodobniej to sąsiad pomógł jej opuścić płonący lokal.
- Działania strażaków polegały na ewakuowaniu tej osoby z klatki schodowej na zewnątrz budynku. Kolejne czynności, jakie podjęli strażacy, to podanie prądów wody na palące się meble i inne elementy wyposażenia pokoju, a także wentylacja pozostałych mieszkań i klatki schodowej - relacjonował strażak, dowodzący akcją.
Strażacy wewnątrz mieszkań pracowali w maskach tlenowych. Potrzebny był również wóz z drabiną. Przez balkon wyrzucano spalone meble i inne elementy wyposażenia.
Jeśli chodzi o przyczynę pojawienia się ognia w mieszkaniu, kierujący działaniami ratowniczymi ujawnił, że lokatorka przyznała, iż zapaliła świeczkę i tak ją zostawiła.
- Bardzo prawdopodobne, że zasnęła, ale powiedziała, że świeczka była zapalona - potwierdził st. kpt. Wybierała.
Ogień zniszczył pokój z wyposażeniem, w którym przebywała poszkodowana. Pozostałe pomieszczenia są odymione i osmolone. Nie ucierpiały inne mieszkania w budynku wielorodzinnym. Straty wstępnie oszacowano na 100 tys. zł.
W protokole straży pożarnej jako przyczynę pożaru podano „nieumiejętne posługiwanie się ogniem”.
- Poszkodowana została zabrana do szpitala, w momencie kiedy zajął się nią zespół ratownictwa medycznego również była przytomna - dodał kierujący działaniami ratowniczymi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.