Bez wątpienia jesteśmy cudowni, chojni i nieocenieni, ale...
„Jesteście nieocenieni”; „Zbiórka dobiegła końca. Byliśmy pewni, że pomożecie i rezultat jest oszałamiający. Auta wypchane po sufit jutro rano ruszają w drogę. Całość trafi do powiatu kłodzkiego” – takie wpisy pojawiły się na początku tygodnia na profilach facebookowych wielu organizacji prowadzących w powiecie gostyńskim pomoc dla powodzian.Nikt nie wątpi w naszą chęć pomocy i ogromne serca. Nikt nie ma pretensji.
Przewidywana "katastrofa dobroci"
Jednak sztaby kryzysowe z miejscowości, w których powódź spowodowała ogromne zniszczenia, przyznają, że zbiórki dla powodzian organizowano w pośpiechu i bez kontaktu z samorządami czy osobami odpowiedzialnymi za zarządzanie kryzysowe w rejonach dotkniętych powodzią, co spowodowało duże zamieszanie, a dosadniej mówiąc - zawalenie magazynów niektórymi, obecnie niepotrzebnymi powodzianom towarami. I stało się! Obok katastrofy powodziowej, są obawy, że nadejdzie druga– "katastrofa dobroci". Przewidywania stają się coraz bardziej realne.
Organizacje koordynujące zbiórki, wśród najważniejszych produktów wskazywały wodę i żywność, środki higieny osobistej oraz pampersy. Dopiero teraz, kiedy z miejsc dotkniętych powodzią powrócili koordynatorzy transportów wysyłanych z pomocą humanitarną, okazuje się, że nie wszystkie podarowane rzeczy były aż tak bardzo potrzebne. Sztaby kryzysowe miejscowości objętych klęską żywiołową mają dodatkowy problem – gdzie pomieścić podarowane rzeczy. Jak się okazuje, sporo kłopotów sprawiają też nieopisane kartony, w które zapakowano zebrany towar, problemy są także z podziałem produktów, które muszą być dopasowane „na rozmiar” (jak np. pampersy).
Kiedy zgodnie z hasłem "wszystkie ręce na pokład" odbywa się sprzątanie po powodzi, a poszkodowani mieszkańcy ratują pozostałości zniszczonych posesji i gospodarstw, nie ma osób, które mogłyby zająć się segregowaniem.
- Mamy wodę, mamy żywność – musimy pojechać po to może 10 – 20 kilometrów dalej, ale sklepy mamy otwarte – powiedział gostyniakowi mieszkaniec jednego ze zniszczonych przez żywioł miast na południu Polski.
Przemysław Rembielak, strażak z 40-letnim doświadczeniem, obecnie działacz Stowarzyszenia Niezależnych Ekspertów Pożarnictwa, z którym rozmowę przeprowadził portal OKO.press, powiedział:
- Bardzo mnie zaskakuje, że po pandemii i kryzysie ukraińskim, dalej robimy to w ten sam sposób. Dziś otwieram post, w którym kolega ze Stronia Śląskiego pisze: Ludzie, nie róbcie zbiórek na „hura”. Nie jest mi potrzebny siódmy chleb, który za chwilę będzie w błocie, bo nie ma gdzie go składować. Nie cierpimy tu na głód i brak herbaty. Za to brakuje nam rękawic, szufli, gumowych ściągaczek do wody na kiju.
Pomoc dla powodzian - działania powinny być przemyślane
Zbiórki dla powodzian trwają – również w powiecie gostyńskim. Natomiast listy zbieranych rzeczy mocno się zmieniły. Doszło do tego na podstawie konkretnych informacji, przekazywanych przez obecnych na miejscu strażaków z naszego regionu, a także przedstawicieli innych organizacji, które wyruszyły z transportem humanitarnym do Ziemi Kłodzkiej czy na Opolszczyznę. Nie chodzi tylko o to, że dotarła tam już większość transportów zebranych rzeczy. Część z nich okazała się zbędna.Wiadomo, że ludziom z południowo-zachodniej Polski potrzebny jest sprzęt do osuszania budynków, czekają na narzędzia oraz inne produkty i środki chemiczne przydatne w sprzątaniu, w tym łopaty, wiadra i mopy.
- Potrzebne są prozaiczne rzeczy – garnki, rękawice, mydło, a także środki do dezynfekcji i środki czystości. Tutejsi mieszkańcy czekają na łopaty i taczki – wylicza Dariusz Michalski z WGPR Siron w Gostyniu, który po raz drugi pojechał z ciepłym posiłkiem dla powodzian, ale też dla służb, które pomagają im w usuwaniu skutków „wielkiej wody”.
Oto aktualny komunikat z powiatu kłodzkiego:
Pomoc dla powodzian tak, ale hurtowo, nie pojedyncze sztuki
Potrzebujący pomocy proszą też, by nie były to towary pojedyncze. Jeśli gumowce, to sklejone parami itp. Chodzi o duże opakowania (np. całe opakowania baterii do latarek, płynu do dezynfekcji).
Chcesz pomóc? Kup cały karton jednej rzeczy - doradza cytowany przez portal OKO.press Przemysław Rembielak.
Według niego darczyńcy nie rozumieją komunikatów, ale też organizatorzy źle ogłaszają zbiórki. Wyjaśnia to w ten sposób:
(...) Organizatorzy zbiórki piszą na przykład, że zbierają “środki higieniczne”. I każdy to sobie interpretuje na swój sposób. Jeden kupi paczkę pampersów, drugi mydło, a trzeci rękawiczki jednorazowe. I teraz, jeśli to będzie karton rękawiczek jednorazowych, to super. Pięć kartonów jeszcze lepiej. Zafoliowane przezroczystym streczem tak, żeby było widać, co jest w środku. Tak zapakowane rękawiczki jednorazowe jest łatwo przeładować, dystrybuować i potrzebne są na miejscu w ilościach nieograniczonych. Ale co zrobić z jedną parą rękawic ogrodowych?
Jak chętni do pomocy mieszkańcy Gostynia powinni reagować na ogłoszenia o zbiórkach? Przede wszystkim rozsądnie. Doradzamy w myśl słów Przemysława Rembielaka
Należy wybrać z listy jeden element - np. baterie lub powerbank
- Kup na przykład tylko karton baterii. Napisz na nim “Baterie paluszki cienkie” i zanieś do punktu zbiórki. Nie kupuj jednego płynu do naczyń, tylko całą zgrzewkę. Jeżeli papier toaletowy, to cały worek. Wydasz tyle samo pieniędzy niż gdybyś kupował po jednej rzeczy z listy. Poza tym te pierwsze potrzeby już zostały zaspokojone, nikt tam z głodu nie umiera. Ale dalej nie ma prądu - mówi doświadczony strażak.
Na terenach powodziowych brakuje prądu, nie chleba
Te ostatnie informacje potwierdzają gostyńscy ratownicy WGPR Siron, obecni na terenach, które dotknęła katastrofa powodziowa. Nie ma prądu, ale też gazu - dlatego potrzebne są również kuchenki gazowe turystyczne, butle do tych kuchenek lub kartusze (mniejsze i większe), powerbanki, latarki – ale z bateriami, nawet „czołówki” i świeczki.
W piątek rano (20 września) kolejny raz z pomocą dla mieszkańców Nowego Gierałtowa i Bielic poszkodowanych w wyniku powodzi (niewielkie miejscowości w rejonie Stronia Śląskiego) wyruszył Marcin Maciejewski z Gostynia. Od początku był w kontakcie z kobietą koordynującą akcję pomocy dla poszkodowanych. Był zorientowany czego potrzebują. Na pewno nie wody i żywności. Zawiózł m.in. agregaty prądotwórcze, narzędzia do sprzątania, karmę dla zwierząt oraz leki, a także większą ilość paliwa (tego wkrótce zacznie brakować na terenach popowodziowych). Wiemy, że była to trafiona pomoc.
- Organizacja przekazywania czy rozdzielania darów jest tam bardzo dobra. Dziś można powiedzieć, że każde domostwo w tych miejscowościach ma agregat prądotwórczy. Rodziny z dziećmi dostały większe, pozostali mniejsze - mówi Marcin Maciejewski.
Podobne informacje otrzymali ratownicy gostyńskiej grupy WGPR Siron. W czwartek, 19 września, dotarli do Stronia Śląskiego. Jednak miasto jest zarzucone artykułami dostarczanymi ze zbiórek i nie tylko.
- Większość służb pomocowych dojechała do Stronia, o którym - jako jednym z bardziej zniszczonych powodzią miast - było głośno w telewizji i mediach internetowych. Ta obecność była medialna - zauważa Dariusz Michalski z WGPR. - Po trzygodzinnym spotkaniu w sztabie kryzysowym, które odbyło się w Stroniu Śląskim, z admiralicją, przedstawicielami rządu, która tam była obecna, zostaliśmy zadysponowani do pomocy w Głuchołazach, aby wspomóc odcięte od świata miejscowości w tym rejonie. W Głuchołazach mosty są zniszczone, miasto podzielone na dwie miejscowości - uzupełnia Dariusz Michalski.
20 września gorące posiłki, przygotowane dzięki produktom, jakie do punktów zbiórek dostarczyli mieszkańcy powiatu gostyńskiego oraz firmy, trafiły do mieszkańcow Głuchołazów.
Potrzebne ręce do pracy przy usuwaniu skutków powodzi
Sztaby kryzysowe mówią też, że brakuje ludzi do pomocy przy porządkowaniu miast i mniejszych miejscowości po powodzi, usuwaniu błota, zniszczeń oraz zniszczonych drzew, samochodów i innych odpadów, które na ulicach zostawiła woda.W piątek do Głuchołazów dwoma terenowymi nissanami, z przyczepami wypełnionymi taczkami, łopatami, miotłami oraz workami – dotarło 30 wolontariuszy z gostyńskiego. To głównie przyjaciele i znajomi grupy poszukiwawczo ratowniczej: z Piasków, Kosowa, Ponieca oraz członkowie klubów piłkarskich. Wszyscy gotowi do pracy fizycznej.
Również Marcin Maciejewski w przyszłym tygodniu planuje zorganizować taką grupę wolontariuszy. Chętni mile widziani.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.