Leczą naszych pupili, odbierają telefony od zdenerwowanych właścicieli i udzielają cennych porad. W swojej karierze zawodowej, widzieli już naprawdę wiele nietypowych przypadków. W sobotę, 27 kwietnia, obchodziliśmy Światowy Dzień Lekarzy Weterynarii.
- Minus naszej pracy jest tylko jeden - zwierzaki nie potrafią mówić, dlatego w niektórych sytuacjach postawienie diagnozy bywa problematyczne – mówi lekarz weterynarii Maria Klonowska, właścicielka gostyńskiego Gabinetu Novavet.
Więcej zauważa plusów.
- To przede wszystkim kontakt z psami i kotami, które od zawsze były naszą pasją. Jest to zawód, który umożliwia ciągły rozwój i każdego dnia zaskakuje nowinkami. Plusem również jest wdzięczność klientów, którzy składają nam serdeczne podziękowania za wyleczenie zwierzaka. W takich sytuacjach, mimo długiego stażu, za każdym razem łzy same cisną się do oczu – mówi.
Psy i koty stanowią największy procent pacjentów Gabinetu Novavet. Jednak właścicielka nie odmawia pomocy chomikom, królikom oraz świnkom morskim. Sama przyznaje, że w ramy zawodu lekarza weterynarii, odgórnie wpisane są nietypowe przypadki.
- Odnosząc się do psów i kotów, pomimo, że zamieszkują nasze domostwa i stały się członkami naszych rodzin, nadal kierują się instynktem poznawczym. Ciekawość świata ma czasami ma negatywne skutki. Ostatnio na przykład miałyśmy przypadek kota, który postanowił wykąpać się w smole. W innej sytuacji, węszący pies w trawie, został użądlony przez pszczołę. Udzieliłyśmy również pomocy psiakowi, który wbił sobie w wargę haczyk stosowany przy połowie ryb. Tak naprawdę każdego dnia spotykamy się z nietypowymi przypadkami. Pomysłowość zwierzaków nie zna granic – przyznaje Maria Klonowska.
Zapytaliśmy naszych Czytelników, którego z lekarzy weterynarii mogą polecić? Zdecydowana większość wskazywała Gabinet Weterynaryjny Eweliny Mareckiej, znajdujący się w Pępowie. Team tworzy 12 osób.
- Leczymy małe i duże zwierzęta - mówi właścicielka.
Przyznaje, że pracownicy jej gabinetu na nudę nie narzekają. Z pomocy pępowskiego gabinetu korzystają wszystkie zwierzęta. Wspomina przypadek „kota recydywisty”, którym ma upodobanie do zjadania zabawek swojej właścicielki.
- Preferuje kolor różowy, choć ostatnio wyjęłam mu z żołądka zieloną ważkę - mówi.
Do nietypowych przypadków zalicza... pijanego cielaka!
- Ten spożył alkohol przez przypadek i wyglądał... Wszyscy wiemy, jak wygląda pijany człowiek. Jednak królem śmiesznych incydentów jest Ares, którego wiozłam na randkę z pewną koreańską narzeczoną do Krakowa, bo jej panu zepsuł się samochód na Słowacji. Po dwóch miesiącach pojawiło się w Korei 11 owoców tej miłości - mówi dalej.
Cały artykuł znajdziecie w bieżącym Życiu Gostynia.