- Dzisiejsza sytuacja jest na pewno poważnym sygnałem, aby zastanowić się, spokojnie przemyśleć, jak rozwiązać problem przepustu i nasypu – mówi Aleksander Dolczewski, radny z Siemowa. Jest niewesoło. W wiosce odcięci od świata są mieszkańcy dwóch posesji, położonych na tzw. „zaolziu” lub „zapłociu”.
Gruntowa droga, prowadząca do domu oraz podwórze i pola dookoła są zalane. W jednym z domów mieszka kobieta z czwórką dzieci. – Nie daj Boże, żeby się coś stało, to pogotowie tutaj nie dojedzie. Obok mieszka sąsiadka, starsza osoba po wylewie, drugi sąsiad też jest schorowany. Karetka pogotowia do nas nie dojedzie – denerwuje się. Nie może dojść nawet do swojego auta, pozostawionego przy drodze. W większym gospodarstwie, położonym obok, do którego dojazd również uniemożliwiła woda, będzie problem z odbiorem mleka. Cysterna ze spółdzielni mleczarskiej jutro tam nie dojedzie. Na szczęście rolnik odstawił mleko dzisiaj. O sytuacji został powiadomiony radny, który mieszka w Siemowie – Aleksander Dolczewski. Potwierdza, że zatkał się rów zbiorczy, położony przy drodze powiatowej, ale utrzymywany przez gostyńską gminę. Spływa do niego woda z pagórków, z rowów melioracyjnych, z pól.
– Ostatni raz droga dojazdowa do posesji „na zapłociu” była tak zalana mniej więcej 17-19 lat temu. Trzeba ten problem rozwiązać. Dzisiaj nie ma co tego ruszać, chociaż przepust odbiera wodę, ale w małej ilości. Strażacy podjęli wieczorem akcję wypompowania, ale stan wody się bez przerwy podnosił i zapadła decyzja, aby przerwać. Mają dzisiaj mnóstwo pracy – mówi radny. – Jak się woda podniesie jeszcze o około 20 centymetrów, przeleci górą asfaltu, na drugą stronę. Do domów się nie dostanie - dodaje. Do posesji można jedynie dostać się szosą od tyłu, która teraz jest zabłocona. Przejedzie tam tylko traktor, ewentualnie duży samochód. - Jesteśmy w kontakcie z mieszkańcami tych posesji, na pewno tych ludzi nie zostawimy w potrzebie, bez pomocy. Jestem do dyspozycji, mam większe samochody – zapewnia Aleksander Dolczewski.