Ubywa dostawców mleka w Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu. Odchodzą przez to, że - jak twierdzą - otrzymują zbyt małe opłaty za litr dostarczanego mleka. Miesiąc temu kilkunastu rolników z okolic Gostynia rozpoczęło współpracę z kościańskim oddziałem Mlekovity.
Odeszli głównie rolnicy z gminy Piaski, ale też Borek Wlkp. 1 lipca był dogodnym momentem, gdyż upływał koniec działalności grupy producenckiej Gos-Mlek. Rolnicy powołali ją 5 lat temu, by móc zabiegać o mleczne dopłaty z Unii Europejskiej - największe w 1 roku, z tendencją spadającą. - Ministrowie rolnictwa kiedyś powiedzieli, że w spółdzielczości nie ma grup producentów mleka. Bo spółdzielnia sama w sobie jest już taką grupą, jako całość. Ale ona nie dostanie dopłat z UE, z Brukseli (...). Zrobiliśmy zmianę w statucie naszej spółdzielni. Ze swoich dostawców utworzyliśmy grupy producenckie. To jest ewenement - wyjaśnia Grzegorz Grzeszkowiak. Dzięki zmianom statutowym członek spółdzielni może dostarczać mleko poprzez grupę. Prezesa boli fakt, że współpracę z zakładem zakończyli rolnicy, którym poszedł w ten sposób na rękę. Twierdzi, że grupy producenckie mają w gostyńskiej spółdzielni, jak „u pana Boga za piecem”.
Tymczasem rolnicy z grupy Gos-Mlek, głównie z gminy Piaski uznali, że skoro dotacje unijne się skończyły i już nie wrócą, to działalność grupy można zawiesić. Mieli dwa wyjścia - albo podpisać umowę z gostyńską spółdzielnią, albo - kto chce, przechodzi do kościańskiego oddziału Mlekovity. Kusiły SMS-y „promocyjne”, jakie od pewnego czasu otrzymywali od ekspertów marketingowych firmy Mlekovita z Podlasia. Oferowano cenę 1,40 zł/litr mleka, przy spełnieniu odpowiednich parametrów: zawartości 4 proc. tłuszczu i 3,2 proc. białka. Cena za dostarczane mleko - sporo wyższa niż w zakładzie w Gostyniu im się spodobała. W czerwcu gostyńska spółdzielnia płaciła dostawcom ok. 1,25 zł za litr mleka. Od 1 lipca o 4 gr cena wzrosła. Rolnicy zdradzają, że decyzja o zerwaniu współpracy z gostyńską spółdzielnią wcale nie była łatwa. A tym bardziej nieprzemyślana. Odeszli gospodarze, których ojcowie, dziadowie budowali tę spółdzielnię i do Gostynia przez lata odstawiali mleko. Decyzja poprzedzona była dyskusjami i naradami rodzinnymi. Gospodarze podkreślają, że jest to ogromne ryzyko, jak zmiana pracy po wielu latach, czy branży w działalności. Zwłaszcza dla kogoś, kto zaciągnął kredyty na rozwój gospodarstwa i przyszedł czas na spłaty.
Grupa 16 dostawców mleka, którzy od lipca współpracują z Mlekovitą, nie jest jedyną, która odeszła z gostyńskiej spółdzielni. Ten proceder trwa od lat - odchodzą pojedynczo, mniejszymi grupami. Byłych spółdzielców, współpracujących nie tylko z Mlekovitą, jest obecnie kilkudziesięciu. Grupa pierwszych 7 indywidualnych gospodarzy „rozstała się” ze 5 lat temu. Jeden z rolników zapewnia, że tylko ze względu na cenę, jaką Gostyń płacił za dostarczane mleko. - Wtedy była różnica w opłacie 20 groszy za litr mleka. Gostyńska spółdzielnia płaciła mniej. Rozmawialiśmy z prezesem Grzeszkowiakiem, ale nie było możliwości podwyżki. Mówili, że może później dopłacą więcej do mleka. To „później” się przeciągało. Minął rok, mleczarnie różnie płaciły, w końcu zdecydowaliśmy, że odchodzimy, od listopada 2013 r. Zaskoczeni byli wszyscy, że się odważyliśmy - mówi hodowca bydła. To był trudny krok, wielkie ryzyko i strach. Swojej decyzji dziś nie żałuje.
Czy rolnik spod gostyńskiej wioski dziś wróciłby do spółdzielni? Twierdzi, że zadowalająca cena za litr mleka musiałaby utrzymywać się przez 2 lata, a nie pół roku czy miesiąc. - Prawdopodobnie przez te 5 lat rolnicy oddający do Gostynia mleko nie mieli płacone więcej niż my, nawet przez miesiąc - mówi rolnik, współpracujący z Mlekovitą. Prezes gostyńskiego zakładu Grzegorz Grzeszkowiak nie widzi nic niepokojącego w tym, że rolnicy odchodzą. - A to, że ceny nie mamy takiej jak Mlekovita? To się mówi trudno - mówi spokojnie. Twierdzi, że spółdzielnia jest w bardzo dobrej kondycji. - Płynność finansową mamy, za mleko dostawcom płacimy w terminie - mówi. Dziennie zakład w Gostyniu przerabia 580 tys. litrów mleka, w jakości której nie należy się wstydzić. Na to zakład pracował jeszcze przed wejściem państwa do Unii Europejskiej. Mniej więcej 20 tys. litrów mleka dziennie stracił, przez grupę kilkunastu dostawców, która odeszła ostatnio. - Niczym złym to nie skutkuje, poza tym, że odeszli, nie ma to wpływu na wyniki. Najwyżej mniej taniego mleka w proszku wyprodukujemy. Ono powstaje z białka - wyjaśnia Grzegorz Grzeszkowiak.