reklama

Nocne i świąteczne dyżury aptek w Gostyniu - czy powrócą?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Nocne i świąteczne dyżury aptek w Gostyniu - czy powrócą? - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNocne i świąteczne dyżury aptek są w powiecie gostyńskim fikcją od lat. Ich przywrócenie przywołuje gorące dyskusje, czasami spory. Wydaje się, że ich brak jest ogromnym problemem, nie tylko dla pacjentów, ale też farmaceutów i miejscowych władz. - Według mnie nowelizacja w ogóle nie wejdzie w życie – mówi Justyna Kalisoras, właścicielka sieci aptek, między innymi w Gostyniu. 
reklama

Skrócenie w znacznym stopniu obowiązkowych nocnych i świątecznych dyżurów aptek oraz rozluźnienie obowiązków samorządów, związanych wyznaczaniem dyżurnych placówek - czy doczekamy się tych zmian? Nocne i świąteczne dyżury aptek - czy są potrzebne? Nie ulega wątpliwości, że od lat wywołują spore emocje. Powiatowi radni co roku ustalają harmonogram, a aptekarze co roku się temu sprzeciwiają. Jakiś czas temu rozpoczęły się prace nad dużą nowelizacją ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego i wyrobów medycznych oraz niektórych innych ustaw (DNUR). Dokument został przyjęty przez sejmową Komisję Zdrowia.

Dobrowolność w kwestii dyżurów aptek, czy to się sprawdzi?

W uzasadnieniu do projektu znowelizowanej ustawy napisano:

reklama

„Projektodawca jest zdania, że dyżury apteczne wymagają odejścia od filozofii przymusowości na rzecz rozwiązań w pierwszej kolejności bazujących na dobrowolności. W dużej mierze związanej z tym, że pełnienie dyżurów będzie płatne (…)”.

Zgodnie z tym, co przekazuje Ministerstwo Zdrowia, przejawem „odejścia od filozofii przymusowości” ma być zasada, że nie w każdym powiecie (dotyczy to również miast na prawach powiatu) apteka dyżurna musi być wyznaczana obowiązkowo. W praktyce - co wynika z projektu - samorządy, tak jak do tej pory, zbierać będą informacje o pracy aptek ogólnodostępnych na swoim terenie. Jednak zobligowane do wyznaczenia apteki dyżurnej będą tylko wówczas, gdy okaże się, że godziny  otwarcia funkcjonujących aptek nie zapewniają mieszkańcom dostępu do leków w porze nocnej i w święta.

reklama

Ze zmienionego podejścia do dotychczasowych rozwiązań cieszy się samorząd powiatu gostyńskiego. Wskazuje, że na modyfikacje zasad organizowania aptekarskich dyżurów nocnych i w dni wolne od pracy, zawarte w projekcie nowelizacji ustawy bardzo długo czekali powiatowi samorządowcy i farmaceuci. Od wielu lat monitował o to również Związek Powiatów Polskich. W zmodyfikowanych zasadach wskazuje się na „dobrowolność” – nowe przepisy zakładają odejście od przymusowego wyznaczania aptek do pełnienia dyżurów nocnych i w dni wolne od pracy na „rzecz rozwiązań bardziej dobrowolnych”, co satysfakcjonuje  naczelnika wydziału oświaty w Starostwie Powiatowym w Gostyniu. 
 
- Ponadto, projekt ustawy definiuje godziny pełnienia dyżurów nocnych i w dni ustawowo wolne od pracy: 2 godziny zegarowe pomiędzy 19.00 a 23.00, a w dni wolne od pracy 4 godziny zegarowe w przedziale czasowym pomiędzy 10.00 a 18.00. To bardzo dobre rozwiązanie. Nawet Ministerstwo Zdrowia dostrzegło, po wielu monitach ze strony powiatów, że całonocne dyżurowanie aptek jest nieefektywne – zauważa naczelnik Marek Smektała.

Dyżurowanie aptek w nocy jest bez sensu

Fakt, że dyżurowanie aptek np. w nocy jest bez sensu potwierdza właścicielka sieci aptek w powiecie gostyńskim, Justyna Kalisoras, która „kawał” swojego serca i życia zostawiła w gostyńskiej aptece. 
- I codziennie zostawiam. Jestem w stanie dla pacjentów, klientów wydobywać leki spod ziemi, pomagać w inny sposób. Wielu z nich ma numer mojego telefonu komórkowego – mówi Justyna Kalisoras. 
Apteka w Gostyniu przy ul. Witosa czynna jest w godz. 8.00-22.00, w sobotę i niedzielę farmaceuci pracują w tych samych godzinach. Jedynym dniem w roku, kiedy apteka dostępna jest dla potzrebujących krócej,  jest wigilia – wtedy można zajrzeć do godz. 18.00. Kto, jak kto, ale właścicielka punktu z lekami przy ul. Witosa może sporo powiedzieć, czy dyżury apteczne są potrzebne.
 
- W Gostyniu dyżurowaliśmy przez 13 lat, sama dyżurowałam kilka razy w tym mieście w noc sylwestrową. Recepty od pacjentów uświadczyliśmy raz na dyżurze, a często w ogóle ich nie przynoszono, albo distarczano recepty stare – argumentuje Justyna Kalisoras.
Podkreśla, że jeśli pacjent jest poważnie chory, to trafia do szpitala i  tak naprawdę dyżurowanie jest zupełnie niepotrzebne. 
 
To, że ktoś przyjdzie do apteki po prezerwatywę, po pojemnik na mocz czy Nurofen dla dziecka  w syropie, to są – przepraszam za słowo – fanaberie – uzupełnia właścicielka apteki „Anna Kalisoras”.  

Dyżury aptek finansowane przez NFZ

 
Co istotne, dyżury apteczne mają być finansowane ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Stawka ma wynieść ok. 150 zł za godzinę dyżuru, a kwota ta będzie waloryzowana. NFZ miałby pokrywać koszty tylko w zakresie 4 kolejnych godzin zegarowych (bez przerwy) podczas dyżuru w dzień wolny od pracy i dwóch godzin zegarowych (bez przerwy) podczas dyżuru w porze nocnej. Jeśli samorząd powiatowy będzie chciał, aby apteka pełniła dyżur dłużej, to przy opłatach ma go obowiązywać ta sama stawka minimalna, co NFZ. 
 
- Nadzór ze strony Wojewódzkich Inspektorów Farmaceutycznych to kolejne zmiany. Wreszcie, w naszej ocenie, zrozumiano postulaty środowiska farmaceutycznego i samorządowego – komentuje zadowolony Marek Smektała.
 
Podmiot prowadzący aptekę ogólnodostępną ma zawierać umowę na dyżury z NFZ. Warunek jest jeden: placówka musi działać w mieście liczącym nie więcej niż 40 tys. mieszkańców i będącym jednocześnie siedzibą władz powiatu. Gostyń spełnia ten warunek.
 
- Na dziś oczekujemy zakończenia prac nad ustawą i z chwilą jej wejścia w życie zaczniemy rozmowy z naszymi aptekami, w celu ustalenia harmonogramu pracy aptek oraz dyżurów w nocy i dni wolne od pracy. Mamy nadzieję, że rozwiązania, które proponuje projekt ustawy doprowadzą do wspólnego porozumienia z miejscowym środowiskiem aptekarskim – mówi naczelnik wydziału oświaty w gostyńskim starostwie.

Nocne i świąteczne dyżury aptek. Gdzie jest kodeks pracy?

Z kolei właścicielka sieci aptek Justyna Kalisoras zauważa, że oprócz ustawy o refundacji leków, istnieje coś takiego, jak Kodeks Pracy, który mówi o tym, że nie powinniśmy pracować więcej niż 8 godzin dziennie.
– A ponieważ brakuje magistrów farmacji, to nie ma kto dyżurować. To jest właśnie ten problem – mówi Justyna Kalisoras.
Trwają prace nad nowelizacją, mówi się o nowych zasadach, na jakich miałyby być organizowane nocne i świąteczne dyżury aptek. W jakim dokładnie kształcie ostatecznie ustawa zostanie przyjęta - tego jeszcze nie wiadomo. Wszystko wskazuje na to, że szykują się spore zmiany w tym zakresie. Czy modyfikacje proponowane w nowelizacji będą miały wpływ na zmianę sytuacji z dyżurami aptek w Gostyniu? 
 
Według Justyny Kalisoras duża nowelizacja ustawy nie wejdzie w życie, gdyż nie ma potrzeby dyżurujących aptek.
- I nie chodzi tu o generowanie zysku czy obrotu, ale o rację takiego dyżuru. W szpitalu są przyjmowani poważnie chorzy mieszkańcy, są tam pacjenci z wypadku. Robię bardzo dużo dla mieszkańców Gostynia, ale dyżury nocne są kompletnie bez sensu – komentuje właścicielka sieci aptek.
 

reklama

Z Mariuszem Politowiczem – członkiem Naczelnej Rady Aptekarskiej 

rozmawia Farida Leśniewska

Za pracę apteki w porze nocnej i w dni wolne od pracy zapłacić ma  Narodowy Fundusz Zdrowia. Czy to rozwiązuje problem, z którym farmaceuci i samorządowcy z miast powiatowych borykają się od lat? Czy to rozsądny kompromis?

Będąca w trakcie procedowania nowelizacja przepisów dotyczących dyżurów aptek, jest pierwszą tak kompleksową od przemian ustrojowych 1989 roku. Przypomnę, że aktualnie cały koszt dyżurów leży po stronie aptek. Nikt im nie płaci za gotowość do pracy w niedziele, święta i noce. Jest to rzecz niespotykana w cywilizowanym świecie. Zarazem rada powiatu, która podejmuje stosowną uchwałę, nie musi uwzględniać wymaganej ustawą, często negatywnej, opinii Izby Aptekarskiej. Jeśli nie musi płacić i uwzględniać, to nie płaci i nie uwzględnia. Gdy farmaceuci słusznie odmawiają dodatkowej, wyczerpującej i darmowej pracy, przedstawiciele powiatów składają na nich donosy do Inspekcji Farmaceutycznej. Dodatkowo w mediach przedstawiają ich jako leniwych, bez serca, bez “misji społecznej i etyki zawodowej”.

A jak jest Pana zdaniem?

Zapominają, że misją i etyką nie da się zapłacić rachunków za prąd i inne media, w hurtowniach farmaceutycznych lub gdziekolwiek. Także ZUS i urząd skarbowy nie akceptują tej “waluty”. Warto przypomnieć, że misję i etykę mają wszystkie służby państwowe, do których jednak nie zaliczono aptek. Jednak wspomniane służby mają płacone niezależnie od tego, czy na ich dyżurze mieli zajęcie czy też – na szczęście – nie było pożaru, wypadku lub wojny. Przecież żołnierzom płacimy stale, a nie tylko w czasie działań wojennych, prawda? Zdarzają się wysoce nieprzemyślane komentarze, np. że “przecież zawsze ktoś w nocy przyjdzie i coś kupi, czyli apteka zarobi”. A co, jeśli nie przyjdzie lub kupi tylko pojemnik na mocz, test ciążowy lub paczkę prezerwatyw? Tego typu preparaty są w Polsce standardem sprzedaży na dyżurach. Praca kosztuje. Prowadzenie firmy, apteki, również. 

Od lat podnosiliście również argument, że tylko magister farmacji ma prawo do samodzielnej pracy w aptece, czyli na dyżurze.

W statystycznej polskiej aptece pracuje mniej niż dwóch magistrów farmacji, z czego 83% to kobiety. Tylko magister farmacji ma prawo do samodzielnej pracy w aptece, czyli na dyżurze. Oznacza to, że w aptekach jednoosobowych, a takich jest większość, uchwała rady powiatu wymuszałaby pracę 24 h na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Tak się nie da. Rozumie to każdy, nawet ten, kto żąda darmowej pracy farmaceutów. Także każdy z nich by nie chciał, aby zmęczony sfrustrowany farmaceuta się pomylił i wydał zły lek. Nikt też by nie chciał być operowany przez chirurga, który pracuje np. trzecią dobę z rzędu. Kobiety też nie chciałyby, żeby poród odbierał ginekolog-położnik po kilku nocach na dyżurze. Zdarzają się również komentarze, że jeśli farmaceuta nie spał na nocnym dyżurze, aptekę może zamknąć w dzień. Nie może i to przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy, bo w krótkim czasie by zbankrutował. Drugi, bo ta sama uchwała rady powiatu narzuca mu dni i godziny pracy w dzień. Zaskakujące i pokazujące niewykonalność? Oczywiście, ale od lat prawdziwe. Jako farmaceuci jesteśmy „niewolnikami na swoim”. Jest to jedna z przyczyn, dla których tylko 16 % absolwentów farmacji chce pracować w aptekach. Zdaję sobie sprawę, że chociaż podaję przykłady z życia, znajdzie się wielu, którzy me słowa skomentują złośliwie lub arogancko. Cóż, kiedyś ustawodawca podjął fatalną decyzję, której skutki właśnie opisałem. Dlatego posłowie i senatorowie uznali, że nowelizacja jest konieczna, a dotychczasowe reguły przestaną obowiązywać. 

Według danych Ministerstwa Zdrowia ruch w aptekach zamiera po godzinie 23.00. Zgadza się pan z tym? 

Powyższe dane spływają do MZ w czasie rzeczywistym. Odbywa się to za pośrednictwem Zintegrowanego Systemu Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi (ZSMOPL). Stąd wiedza MZ, co, ile i kiedy jest sprzedawane w aptekach. Wynika z tego, że nie mają znaczenia odczucia lub pomysły radnych powiatowych, którzy chcieliby utrzymania dotychczasowego systemu. Systemu, w którym swoim wyborcom mogą bez skrępowania przedstawiać w mediach, że chcieliby dla nich dobrze, ale niedobrzy i leniwi farmaceuci chcą źle. Oczywiście jest to kwestia zarówno kultury osobistej, jak i jej pochodnej, czyli kultury politycznej. Niemniej wszystko razem do tej pory wpływa na nikomu niepotrzebne spory na linii powiat-farmaceuci-pacjenci. Każdy rozumny człowiek wie, że nagłe stany zagrożenia zdrowia i życia są w gestii pogotowia ratunkowego oraz szpitali. Wygoda kupna dowolnego leku lub paczki prezerwatyw o 3 nad ranem nie jest kwestią ratowania zdrowia i życia, chociaż jako farmaceuci doskonale rozumiemy, że wiele osób tak by chciało. Jednakże te same osoby nie chciałyby dyżurów aptek, gdyby za nocną lub świąteczną obsługę musiały jak w Niemczech uiścić dodatkową opłatę. Jako ciekawostkę dodam, że w Czechach (10,5 mln mieszkańców) na około 2500 aptek funkcjonuje zaledwie 17 całodobowych, z czego 8 w stolicy, Pradze. Dni i godziny pracy zawsze ustala właściciel apteki, a nie jakikolwiek urząd.

150 zł za godzinę pracy apteki. Tyle ma płacić farmaceutom NFZ. 

100 zł kasuje tzw. fachowiec za drobną usługę, a może ich mieć kilka w ciągu godziny. Jeśli więc ktoś uznaje, że zaproponowane w ustawie 150 zł to dużo, to życzę powodzenia. Ważniejsze jest coś zupełnie innego. Kodeks Pracy nie pozwala na dwukrotne w ciągu dnia rozpoczęcie tzw. doby pracowniczej. Czyli etatowy farmaceuta po porannej zmianie nie ma prawa przyjść na dyżur, by zastąpić drugiego ze zmiany popołudniowej. Pieniądze to nie wszystko, gdy brakuje ludzi. Aby farmaceuta z innego miasta zechciał przyjechać na dyżur, powyższa stawka raczej nie wystarczy. Według oficjalnego uzasadnienia do ustawy, zaproponowana stawka „nie ma zachęcać do dyżurów, a jedynie nie zniechęcać do ich wykonywania”. Brzmi jak kpina, prawda? Nowelizacja wymusza również uwzględnianie przez powiat innych przepisów, w tym właśnie Kodeksu Pracy oraz „możliwości kadrowych i zaopatrzeniowych apteki”. Kto w starostwie i na jakiej podstawie oceni te możliwości? Ustawodawca nie przewidział. Czy ktoś taki tam pracuje? Nie. I nigdy nie pracował, ani pracować nie będzie. To jest wiedza farmaceuty, kierownika apteki, a także jej właściciela. Przypuszczam, że po tylu latach mało uprzejmego traktowania farmaceutów przedstawiciele starostw lub rad powiatów będą mieli spore problemy. To jednak jest kłopot powiatów, a nie aptek. Warto podkreślić, że choć Kodeks Pracy wyraźnie chroni etatowych farmaceutów, to jednak nie może dyskryminować innych.

Nowelizacja zakłada dobrowolną zgodę aptek na dyżurowanie. 

Wskutek pewnych przepisów z ustawy, spora część z nich nie będzie mogła się zgłosić, nawet gdyby chciała. Teoretycznie powiat może chcieć, by w razie braku chętnych wyznaczyć inne apteki do dyżurów, także na kolejne godziny nocne lub świąteczne. Tu się dla powiatu pojawiają kolejne kłopoty. Nie dość, że będą musieli zapłacić, to jeszcze w uzgodnieniu z właścicielem apteki. W uzgodnieniu, a nie z narzuceniem warunków. Czyli znowu dotychczasowa postawa nie ułatwi kontaktów powiatom. Podkreślam, że mówimy o całej Polsce, a nie tylko o Pleszewie w Wielkopolsce. 

Z nowelizacji zniknęły też sankcje za brak dyżurów. 

Ustawodawca zrozumiał argumentację Naczelnej Rady Aptekarskiej, że cofnięcie zezwolenia na prowadzenie apteki, proponowane wcześniej przez Związek Powiatów Polskich, nie zwiększy szans na dyżury. Z kolei zawarty w przepisach pomysł zwrotu pieniędzy za odbyte dyżury, gdyby późniejszych – z różnych powodów - apteka uporczywie nie wykonywała, zniechęci każdego potencjalnego dyżuranta.

Fundusz pokryje koszty dyżurów tylko w przypadku aptek w miastach z siedzibą władz powiatu, liczących do 40 tys. mieszkańców. Jak pan ocenia ten zapis?

Rozumiem zamysł ustawodawcy. Trzeba przyjąć jakąś wartość graniczną, tu: 40 tys. Założono, że powyżej tej liczby apteki same z siebie zechcą dyżurować. Niemniej np. kujawsko-pomorski Włocławek nie ma aptek dyżurnych, a liczy aż ponad 100 tysięcy mieszkańców. Czyli albo brak farmaceutów chętnych do dyżurowania, albo zarobek zbyt mały, albo jedno i drugie. Gdy dodać do tego donosy na farmaceutów do prokuratury, w wykonaniu tamtejszego prezydenta miasta, nie wróżę sukcesów w postaci dyżurów. Który farmaceuta chciałby pracować dla społeczności, której przedstawiciel jest tak nieprzyjazny? Prokuratury odmawiają wszczęcia postępowania, gdyż odmowa dyżurowania nie jest stwarzaniem zagrożenia zdrowia i życia.

Dyżury będą finansowane ze środków NFZ w zakresie: czterech kolejnych godzin zegarowych w przedziale czasowym między godzinami 10 a 18 (dyżur w dzień wolny od pracy) i dwóch godzin zegarowych w przedziale czasowym między godzinami 19 a 23 (dyżur w porze nocnej). Czy Pana zdaniem  to wystarczający czas?

Czasu jest aż nadto. Powtórzę, że od nagłych zagrożeń zdrowia i życia jest pogotowie ratunkowe i szpitale. Nocnych dyżurów aptek nie ma w Pleszewie od ponad 30 lat, więc ten stan nie jest dla nikogo nowością. Najważniejszą zmianą w ustawie jest odejście od dyżurów całonocnych, choć teoretycznie będą możliwe. Na dodatek w budżetach powiatów trzeba będzie uwzględnić finanse na zapłatę. Policzmy wariant minimum poza godzinami finansowanymi przez NFZ. 9 godzin (23:00 – 8:00) razy 26 dni roboczych, razy 150 daje kwotę 35100 zł. Do tego 4 niedziele razy 14 godzin (18:00 – 8:00) daje kwotę 8400 zł. Razem 43500 zł miesięcznie. A więc rocznie 522 tysiące zł. Ponad pół miliona. Czyli rocznie minimum tyle jest dłużny aptekom każdy powiat, który obecnie nie płaci farmaceutom za dyżurową pracę. Powyższe stawki zaproponował ustawodawca, a nie farmaceuci. Jak znam życie, tych pieniędzy nie ma i nikt ich nie zdobędzie. Wniosek jest oczywisty: żaden mały powiat nie będzie chciał dyżurów, bo musiałby za nie zapłacić. Wręcz ci sami radni i starostowie będą udowadniać brak ich potrzeby. To fascynujący przykład ironii losu, że powiaty będą używać dokładnie tej samej argumentacji, której od lat – zgodnie z faktami – używali farmaceuci.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama