reklama
reklama

Na apel odpowiedziało blisko 200 osób z Gostynia, Rawicza, Leszna. Maszerowali z kijkami, pobiegli, spacerowali i... pomagali

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości W podgostyńskim lesie odbył się towarzyski bieg charytatywny, zorganizowany głównie przez zakład Netbox dla Mateusza Glinianego - pracownika firmy, walczącego z nowotworem. Organizatorzy zadowoleni, frekwencja dopisała. Nawet kapryśna aura - wietrzna, bardzo zimna, z opadami śniegu - postanowiła na chwilę odpuścić.
reklama

U Mateusza lekarze zdiagnozowali guza mózgu: glejaka wielopostaciowego IV stopnia. Jedynym sposobem ratowania życia 37-latka, jest kosztowna terapia w Niemczech. Kwota leczenia przekracza 200 tysięcy. By uzbierać pieniądze, na stronie fundacji siepomaga.pl zorganizowano zbiórkę internetową - TUTAJ KLIK

Odpowiedzieli na apel o wsparcie Mateusza Glinianego

Przyjaciele i znajomi z zakładu poligraficznego Netbox w Gostyniu, którzy współpracują z chorym Mateuszem od 4 lat i doskonale go znają, uznali, że kolega na taki "wyrok" nie zasłużył! Postanowili pomóc rodzinie, angażując się całym sercem. By wesprzeć finansowo jego zbiórkę, wspólnie z Wielkopolską Grupą Poszukiwawczą SIRON oraz grupą Aktywne Nordic Walking Gostyń, przygotowali charytatywną akcję „Aktywnie dla Mateusza”.

5 marca leśny plac przy hydroforni wypełnił tłum ludzi, którzy wahania odpowiedzieli na apele rodziny i współpracowników rawiczanina, chorego na glejaka, okazali dobre serce i uznali, że razem można zrobić więcej. Grupa ponad 150 osób znalazła czas wolny w niedzielę przed południem i postanowiła aktywnie go wykorzystać, przy okazji robiąc coś dobrego. O tym, że warto pomagać są przekonani nie tylko gostynianie. Z Dagmarą Gliniany - żoną chorego pracownika Netboxu, do Gostynia przyjechali znajomi i przyjaciele Mateusza z powiatów rawickiego i leszczyńskiego. 

Najbliższych Mateusza, znajomych i ludzi o ogromnych sercach nie powstrzymała nawet dobra informacja sprzed dwóch dni, że potrzebną kwotę na terapię udało się zebrać błyskawicznie. 100% wyznaczonej sumy osiągnięto, ale zbiórka wciąż trwa - KLIK. 

Żona rawiczanina: Lekarze są dobrej myśli

Potrzebne są bowiem pieniądze na leki i rehabilitację.

 - A jeśli będzie potrzeba - przeznaczymy je na dodatkowe badania - wyjaśniła Dagmara Gliniany

Nie ukrywała, jak bardzo cieszy się, że uzbierano pieniądze na terapię. Zabrakło jej słów, by opisać, co czuł mąż, kiedy się o tym dowiedział.

- To niesamowite. Nawet pani, zakładająca nam profil na portalu fundacji stwierdziła, że to jakiś rekord, żeby w dwa tygodnie zebrać taką kwotę. Ale to jest zasługa tych wspaniałych ludzi, których tu mamy, którzy są z nami - wyznała żona chorego Mateusza.

Spore nadzieje rodzina rawiczanina, ale też lekarze, wiążą z terapią w Niemczech.

- Jest wielu chorych na glejaka, którzy po przejściu terapii żyją, funkcjonują, nie mają nawrotów choroby. Lekarze są dobrej myśli, za to mąż jest młody i wysportowany. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy - dodała Dagmara Gliniany, która aktywnie uczestniczyła w imprezie. 

Biegali, maszerowali i spacerowali, a tym samym - pomagali 

Leśne ścieżki biegowe pod Gostyniem stały otworem. Dlatego po krótkiej rozgrzewce opanowały je osoby, które lubią aktywnie spędzać wolny czas. Na trasę o długości 5 km wyszli zwolennicy nordic walking, niedługo potem wystartowali amatorzy biegania. Ci mieli do pokonania 7 km leśnym duktem. Najmłodsi uczestnicy sportowego wydarzenia mieli kilka lat, za to najstarszym był pan Stanisław z Piasków. W wieku 76 lat lubi spacerować i maszerować z kijkami. Codziennie trenuje. Trasę 5 km pokonał bez trudu. Jest przekonany, że nie należy odmawiać pomocy, jeśli ktoś jej potrzebuje.

Mateusz, dla którego przygotowano imprezę, bardzo lubi biegać i aktywnie spędzać czas. Aktualnie przechodzi radioterapię w jednym z poznańskich szpitali.

- Bardzo żałuje, że nie może być z przyjaciółmi w Gostyniu, żeby chociaż zobaczyć, co tu się dzieje. Życzy wszystkim udanego biegu, niezapomnianych doznań, żeby endorfiny zadziałały zarówno u biegaczy, jak i „kijkarzy” - powiedziała Dagmara Gliniany.

Na mecie na uczestników imprezy czekały słodkości - ciasto przygotowane przez koleżanki Mateusza z zakładu Netbox, a także wypieki przywiezione przez żonę Dagmarę z Rawicza. Była też ciepła kawa i herbata. Z kolei, z wojskowej kuchni polowej unosił się kuszący zapach grochówki. Nic dziwnego, że po powrocie biegaczy i maszerujących na metę, to właśnie po zupę z kotła ustawiła się najdłuższa kolejka. Gorąca zupa przy przenikliwym chłodzie jak najbardziej wskazana. Wszystkiego można było skosztować, wrzucając symboliczny datek do puszki.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama