Artykuł opublikowany w numerze 10/2017 Życia Gostynia
Zaczęło się niewinną zabawą i wsparciem w przygotowywaniu obiadów. Gdy miał pięć lat, chętnie robił tosty i pomagał swojej mamie, która wtedy jeszcze nie była świadoma, jaki talent (i osobowość!) rośnie pod jej skrzydłem. Gdy miał sześć lub siedem lat, mógł gotować bardziej samodzielnie. Zdarzyło się nawet, że we współpracy z siostrą Madzią (specjalistką od ozdabiania), przygotowali dla mamy śniadanie: jajecznicę i obowiązkową kawę. Teraz jest małym, kulinarnym bohaterem, rozpoznawalnym w szkole i swojej miejscowości. Szybko zdobył sympatię widzów i zdobywa ją nadal w rozmowie z dorosłymi. Mateusz Biernat to wyjątkowy ośmiolatek z Piasków, którego losy możemy śledzić w II edycji programu MasterChef Junior, emitowanego w TVN.
Mamo, zgłoś mnie do programu!
Swoje dziewiąte urodziny Mateusz będzie obchodził dopiero na końcu kwietnia. Odkąd pamięta, był obecny w kuchni. Mama Małgorzata zachęcała go do pomocy, krojenia, tarcia, ubijania – nie zauważyła wtedy jakichś specjalnych predyspozycji syna. Pewnego dnia poprosił, aby wysłała jego zgłoszenie na casting do popularnego programu MasterChef Junior. Kilka dni to przeciągała. Zniecierpliwiony Mateusz po raz kolejny, tym razem twardo, poprosił o wysłuchanie go i zgłoszenie do programu. Po kilku dniach doczekał się telefonu zwrotnego z zaproszeniem na casting do Poznania. - To było 11 listopada, stwierdziłam, że akurat będą rogale marcińskie, pojedziemy, pospacerujemy, zobaczymy, jak to wygląda. Mateusz miał zabrać ze sobą popisowe danie. Wziął gołąbki z farszem z ryżu i pieczarek, to wszystko potem się zalewa śmietaną, kostką masła i kładzie do piekarnika – wyjaśnia Małgorzata Biernat, mama. - Dodatkowo szynkę, którą uwędziliśmy z dziadkiem i pierniki, cały wielki karton – dodaje Mateusz. Na miejscu należało to podgrzać, przyozdobić, opowiedzieć o daniu. Chłopiec miał czekać na decyzję około tygodnia. - Czekał, czekał codziennie, był chory, leżał w łóżku. Zapytał, czy już dzwonili? Odpowiedziałam, że nie, że spróbujemy za rok. Dosłownie po trzech minutach otrzymałam telefon, że Mateusz się dostał i zapraszają do Krakowa – opowiada pani Małgorzata. Dodaje, że nie martwiły ją aż tak mocno zaległości szkolne, bo wiedziała, że syn szybko to nadrobi, bo nie ma problemów z nauką. Problemem była własna praca, urlop, zamiany. Na szczęście wszyscy okazali się wyrozumiali.
Szynka podbiła podniebienia komisji
Mateusz Biernat podejrzewa, że serca komisji na castingu zdobyła szynka. A to oznacza, że swój wkład w sukces Mateusza miał dziadek. - Razem szprycowali, wędzili, ciepło się ubrali. Tam sobie chleb podsmażyli, cały dzień im zleciał – mówi mama. - Ja też tam byłam! - wyrywa się siostra Madzia. Dziadek Mateusza zawsze wyjaśnia mu wszystko ze spokojem, ma dla niego czas i dużo cierpliwości. Rodzina jest dla młodego kucharza królikiem doświadczalnym, próbuje nowości i ocenia. A sam Mateusz lubi czerpać inspiracje z kulinarnych programów, ale przepisy wymyśla też sam. - Ostatnio wymyśliłem obiad. To były ziemniaki duszone ze smażonymi pieczarkami. I kurczak w ostrej przyprawie i taka, można powiedzieć, morska surówka z paluszkami surimi o smaku kraba – opowiada ośmiolatek. Czy wszystkim smakowało? Tylko babcia, która nie jest wielbicielką ostrych przypraw, miała kilka wątpliwości.
Największa życiowa przygoda
Do Krakowa zjechało się 40 dzieci z całej Polski. Mateusz miał wykazać się w daniu mięsnym. Jego zmagania mogliśmy obejrzeć w niedzielę, 19 lutego. Przygotował wtedy karkówkę wieprzową z warzywami i szarymi kluskami. Potrawę oceniali Mateusz Gessler, Anna Starmach oraz Michel Moran. Karkówka skradła ich serca, a chłopiec dostał się do finałowej czternastki. Mama chłopca nieco obawiała się, czy tradycyjne, polskie dania, wystarczą, aby przejść dalej. - W naszym domu robi się „normalne” dania obiadowe: ziemniaki, mięso, jajko sadzone – zapewnia pani Małgorzata.
Chłopiec zapewnia, że podczas nagrań, nie towarzyszył mu stres. Uczestnikom programu zapewniono opiekę specjalistów w każdej dziedzinie, aby zapewnić im komfort psychiczny i fizyczny. Mateusz zaprzyjaźnił się z wieloma osobami, z jedną z uczestniczek wymienia się telefonicznie spostrzeżeniami po każdym wyemitowanym odcinku. - Omawiamy i się śmiejemy – mówi chłopiec. Pierwszy odcinek z jego udziałem był dla niego dziwnym doświadczeniem. - To było śmieszne, dziwne uczucie. Od tego odcinka co chwilę mnie ktoś zaczepia w szkole. Robią sobie ze mną zdjęcia – śmieje się Mateusz. Wszyscy emocjonują się jego udziałem w telewizyjnym programie. To jego największa życiowa przygoda. W przerwach między szkołą a oglądaniem siebie na antenie TVN, Mateusz lubi śledzić programy o zwierzętach. Jeżeli chodzi o te, o tematyce kulinarnej, najczęściej ogląda „Top Chef” oraz „Hell's Kitchen”. Oprócz tego śledzi podróże kulinarne Roberta Makłowicza, ale także Wojciecha Cejrowskiego, który opowiada nie tylko o kulinarnych zwyczajach, ale ciekawych krajach i podróżach po świecie.
Czy Mateusza chciałby być w przyszłości kucharzem? - Chciałbym. I tak jak powiedziałem w programie: rzeźnikiem. Łączyłbym to – mówi z przekonaniem. Tym sposobem, nie tylko dzięki kulinarnemu zmysłowi, ale także przemiłej osobowości, ośmiolatek z Piasków stał się małą gwiazdką programu. Bez względu na to, jak potoczą się jego losy, zapewne o nim usłyszymy. Już w pierwszym wyemitowanym z jego udziałem odcinku, było sporo jego wypowiedzi. - Ja tam lubię sobie pogadać – stwierdza. Zachęcamy do śledzenia odcinków MasterChef Junior w każdą niedzielę, o godzinie 20.00.