reklama

Ksiądz twierdzi, że nie molestował

Opublikowano:
Autor:

Ksiądz twierdzi, że nie molestował - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 15/2016 Życia Gostynia

W zeszłotygodniowym wydaniu „Panoramy Leszczyńskiej” pojawił się artykuł „Grzech zagościł u księdza proboszcza Wiśniewskiego” autorstwa Lilii Gabryelów. Dziennikarka opisuje w nim zeznania uczestników wydarzeń, których rzekomo miał dopuścić się w czasie swojej pracy nauczycielskiej oraz posługi kapłańskiej jako proboszcz ksiądz Andrzej Wiśniewski z parafii pod wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa w Żytowiecku. Przedstawione w publikacji sytuacje dotyczą pedofilii oraz aktów molestowania seksualnego, do jakich miało dojść nie tylko w miejscowym Zespole Szkół Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w Żytowiecku, ale również na terenie parafii. Autorka zarzuca w artykule duchownemu dotykanie dzieci w miejscach intymnych, pokazywanie materiałów pornograficznych czy nienaturalne zainteresowanie seksualnością swoich podopiecznych. - Sprawa jest niezwykle skomplikowana. To chyba najtrudniejszy temat, jakim się zajmowałam w mojej wieloletniej pracy dziennikarskiej. Bardzo trudno jest dotrzeć do świadków, zdobyć ich zaufanie i sprawić, by się otwarli i szczerze opowiedzieli o swoich bolesnych doświadczeniach, które na zawsze pozostaną w ich pamięci – mówi Lilia Gabryelów o swoich doświadczeniach podczas zbierania materiału dziennikarskiego.

Boję się, że mnie szlag trafi

Zanim skontaktowałem się z proboszczem Andrzejem Wiśniewskim postanowiłem sprawdzić, czy jakieś informacje, o sytuacji księdza z Żytowiecka dotarły do Kurii Metropolitalnej w Poznaniu i jeżeli tak, czy poznańscy hierarchowie kościelni chcieliby całą sprawę skomentować? – Proszę wyjaśniać wszystkie wątpliwości z księdzem proboszczem – mówił rzecznik kurii ksiądz doktor Maciej Szczepaniak. Jednocześnie podkreślił, że jeżeli będzie coś do skomentowania, to oczywiście instytucja się do tego odniesienie, ale władze kościelne nie będą komentować „jakichś tam publikacji prasowych”. Następnym moim przystankiem była więc parafia w Żytowiecku. Proboszcza udało mi się spotkać w kościele tuż po porannym nabożeństwie i zgodził się porozmawiać. Jak twierdzi ma już dość „nalotów” medialnych na swoją osobę i w związku z tym obawia się o swoje zdrowie. – Ja jestem po zawale i po bajpasach i boję się, że może mnie szlag trafić – zdradza duchowny. Mówi, iż nie czytał całego artykułu w „Panoramie Leszczyńskiej”, ale „połowa rzeczy to jest nieprawda”. – Oczywiście ja się do niczego nie przyznaję – natychmiast dodaje proboszcz. Swoją funkcję pełni od 33 lat i w tym czasie miało nie być na niego, z którejkolwiek strony, żadnych skarg. – I nagle po 33 latach stałem się pedofilem, rozpustnikiem i nie wiadomo kim. No jasne, jak pójdzie się do ludzi pod sklep, którzy piją piwo, to oni różne rzeczy nagadają – mówi Andrzej Wiśniewski o materiale dziennikarskim zgromadzonym przez „Panoramę Leszczyńską. Dodaje również, że „on się nie broni, bo w tej sprawie nie idzie się obronić”.

Ja nigdy…

Ksiądz proboszcz uważa, że potwierdzeniem, iż nie mógłby się dopuścić zarzucanej mu pedofilii są pewne „fakty”. – Na tym Facebook’u było rzekomo napisane, że przyszedł jakiś młody człowiek i ja go rzuciłem na biurko. Ja bym dał radę kogoś rzucić na biurko – mówi ksiądz Wiśniewski i wskazuje na swoją, jakoby nikłą posturę. Również na korzyść duchownego ma przemawiać niezgodność, która jak twierdzi, pojawia się w artykule leszczyńskiego tygodnika regionalnego. – Gdzieś tam jest napisane, że ja uczyłem w zerówce. Ja nigdy, przez całe moje życie w zerówce żadnej nie uczyłem – stwierdza proboszcz, który kilka lat temu przeszedł na emeryturę i przestał uczyć.

Zarządca żytowieckiej parafii opowiada, iż jedyne co można uznać za niestosowne w jego zachowaniu, to na przykład złapanie za rękę „ponieważ człowiek tak jest nauczony” i zadaje pytanie: - Co można nazwać molestowaniem, a co nie? Gdy podaję mu przykłady zachowań opisanych w „Panoramie Leszczyńskiej”, których miał się dopuszczać - „lizanie za uszkiem” czy żart związany z przebieraniem się dzieci przed lekcjami wychowania fizycznego słyszę tylko: „Jezus” oraz „ja nigdy nie byłem na lekcjach wuefu”. Informacje podane przez proboszcza próbowałem sprawdzić u Mariusza Kędzierskiego, dyrektora Zespołu Szkół Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w Żytowiecku – placówce, w której nauczał ksiądz. Dyrektor mówi, iż na samych lekcjach wuefu proboszcz nie przebywał, ale mógł mieć dostęp do uczniów w czasach, gdy szkoła nie posiadała jeszcze sali gimnastycznej i dzieci przebierały się w klasach.

Coś by wcześniej wypłynęło

Kolejną linią obrony proboszcza z Żytowiecka jest czas. – Najbardziej mnie śmieszy, że człowieka 67-letniego teraz się starać o takie rzeczy posądzać. Przecież jeżeli coś takiego by było, to przypuszczam, że na pewno by jakieś sprawy [skargi - przyp. red.] były wcześniej – wnioskuje Andrzej Wiśniewski. Tymczasem miał sprawdzać w poznańskiej kurii i żadnych skarg miało nie być. O to czy ktokolwiek żalił się na zachowanie proboszcza spytałem, ponownie rzecznika kościelnej instytucji Macieja Szczepaniaka. Odpowiedź była praktycznie identyczna, jak za pierwszym razem, iż wszystko wyjaśni zarządca parafii w Żytowiecku. Proboszcz opowiada, iż także „rozeznawał się” na policji, czy były na niego jakieś „donosy” od parafian, ale twierdzi, iż tam także sytuacja była analogiczna jak w przypadku kurii. Policjanci mieli nawet powiedzieć, gdy oznajmił, że nachodzi go dziennikarka „pewnej gazety”, żeby „w ogóle z nią nie rozmawiał”. Tej informacji nie był w stanie zweryfikować Sebastian Myszkiewicz rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gostyniu.

W trudnych dla niego chwilach ksiądz Wiśniewski miał otrzymać wsparcie od swoich parafian, którzy doradzali, „żeby się nie przejmował”. – Ale jak tu się nie przejmować – zastanawia się duchowny.

Koronnym dowodem, który w mniemaniu proboszcza w Żytowiecku oddala od niego wszelkie podejrzenia o pedofilię i molestowanie jest 10 lat służby jako dziekana dekanatu krobskiego. Pokazuje mi podziękowanie, jakie otrzymał od arcybiskupa Stanisława Gądeckiego za pełnienie w latach 2006 - 2016 funkcji, z której, jak mówi, zrezygnował z powodów zdrowotnych. – Gdybym ja był takim złym człowiekiem i takim złym księdzem, to myślę, że ksiądz arcybiskup by takich rzeczy nie napisał – podkreśla duchowny katolicki i dodaje, że „chyba to też o czymś świadczy”.

Pytam proboszcza czy w związku z kalumniami [oszczerstwa, krzywdzące oskarżenia - przyp. red.], jak nazywa artykuł w „Panoramie Leszczyńskiej”, zamierza szukać wsparcia w kurii metropolitalnej w Poznaniu? Andrzej Wiśniewski mówi, że jeszcze nie. Ale oznajmia, iż już wkrótce wejdzie na drogę sądową przeciwko gazecie i obecnie poszukuje świeckiego prawnika, na co miał mu zezwolić sam Stanisław Gądecki. – Pytałem arcybiskupa: „Tak, jak najbardziej. Niech ksiądz wejdzie na drogę sądową” – relacjonuje słowa podobno wypowiedziane przez zwierzchnika Andrzej Wiśniewski.

Kto zainteresował się „jakimś tam artykułem”?

Ksiądz proboszcz nie jest pierwszym, który myśli o kwestiach prawnych. Po publikacji „Panoramy Leszczyńskiej” sprawą domniemanej pedofilii zajęła się prokuratura rejonowa w Gostyniu. Gdy przeczytałem artykuł Lilii Gabryelów jedną z pierwszych instytucji, z jaką skontaktowałem się telefonicznie w dniu ukazania się gazety, była gostyńska prokuratura rejonowa. Zadałem pytanie czy wpłynęło jakieś zawiadomienie o przestępstwie? – Żadne zawiadomienie formalne o tego typu przestępstwie nie padło. (…) Nie mamy w nadzorze [prokuratorskim – przyp. red.], ani w bezpośrednim prowadzeniu tego typu postępowania – podawał Jacek Masztalerz, zastępca prokuratora rejonowego, który sprawdzał także, czy w wydziale kryminalnym Komendy Powiatowej Policji w Gostyniu nie toczy się postępowanie związane z czynami, których jakoby miał się dopuścić proboszcz z Żytowiecka. Tutaj również wynik okazał się negatywny. Jednakże zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa nie jest jedynym przyczynkiem w prawie, na podstawie którego wymiar sprawiedliwości może rozpocząć czynności sprawdzające. – (…) Czasami są to anonimy, czasami informacje pozaprocesowe funkcjonariuszy policji, które pozyskają oni w ramach czynności niejawnych. Jak również są to czynności wszczęte z urzędu na podstawie najczęściej czy to publikacji prasowych, czy doniesień medialnych – tłumaczył prokurator. Jednakże do dnia publikacji prokuratura nie badała ostatniej możliwości.

Sytuacja zmieniła się błyskawicznie i już nazajutrz sprawa proboszcza w Żytowiecku zainteresowała organy ścigania, czego życzyła sobie autorka reportażu. – Artykuł poddano analizie i w tej sprawie zostaje wszczęte postępowanie sprawdzające pod nadzorem prokuratora rejonowego w Gostyniu w zakresie ewentualnego przestępstwa z artykułu 199 paragraf 2 Kodeksu Karnego – wyjaśniał zastępca prokuratora. Realny termin, w jakim można spodziewać się rezultatów postępowania to okres od 4 do 6 tygodni. – W odróżnieniu od publikacji prasowej, nie ma w tym postępowaniu żadnego typowania osób, sprawców, żadnych nazwisk. Jeszcze obowiązuje domniemanie niewinności – przedstawiciel prokuratury. Po wspomnianym wcześniej terminie będzie wiadomo czy prokuratura rejonowa rozpocznie czynności w sprawie lub odmówi dalszego postępowania przygotowawczego. Jednakże do ewentualnego skazania lub nawet udowodnienia winy, droga jest daleka. – Ale zaczęliśmy – mówi Jacek Masztalerz.

Ujawniać czy nie?

W tak skomplikowanym przypadku, z jakim mamy do czynienia w sprawie księdza Andrzeja Wiśniewskiego i rzekomej pedofilia, kluczową rolę odgrywa tajemnica dziennikarska. Jeżeli dziennikarz odmówi podania danych osobowych swojego informatora, wtedy organy ścigania są zdane na siebie i muszą zaangażować swoje środki w celu znalezienia świadków. – Jeżeli tych informacji nie uzyskamy z tego źródła pierwotnego od pani redaktor, to będziemy musieli znaleźć osoby, które będą chciały podjąć współpracę z organami procesowymi i z nami o tej sprawie po prostu porozmawiać – wyjaśnia zastępca prokuratura. Może dojść do takiej sytuacji, że prokuratura nie znajdzie świadków i będzie zmuszona zakończyć postępowanie. – Być może będzie inny rezultat. Niczego nie przesądzam – podsumowuje Jacek Masztalerz.

W jednym z fragmentów artykułu Lilia Gabryelów relacjonuje słowa jednej z osób, która tak mówi o stosunku parafian do proboszcza z Żytowiecka: „A tam ksiądz jest święty. Ksiądz jest Bogiem”. Aby sprawdzić jak ksiądz zachowa się w stosunku do parafian i czy skomentuje artykuł leszczyńskiego tygodnika postanowiłem pojechać na niedzielne nabożeństwa. Proboszcz Wiśniewski nie odniósł się bezpośrednio do reportażu na swój temat, jednakże dwojako można zrozumieć słowa z niedzielnego kazania: „Słuchajcie bardziej Boga, aniżeli ludzi”.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE