reklama

Jakub Tomaszewski obchodzi 30-lecie pracy artystycznej. Lider zespołu „Fest” w szczerej rozmowie mówi o życiu zawodowym i Bogu

Opublikowano:
Autor:

Jakub Tomaszewski obchodzi 30-lecie pracy artystycznej. Lider zespołu „Fest” w szczerej rozmowie mówi o życiu zawodowym i Bogu - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
28
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościJakub Tomaszewski obchodzi w przyszłym roku 30-lecie pracy artystycznej. Lider zespołu „Fest” to człowiek orkiestra. Po drodze był policjantem, ochroniarzem, masażystą, sprzedawcą, kierowcą. Cały czas doskonale odnajduje się na scenie. W szczerej rozmowie z „Gazetą” mówi również o Bogu.
reklama

Rozmowa z JAKUBEM TOMASZEWSKIM, liderem zespołu Fest


Jest zapracowanym człowiekiem. Trudno się umówić na spotkanie
Bardzo trudno, ale to wynika z mojego trybu życia. Pracuję bardzo dużo. Nie korzystam z żadnych managerów czy agencji artystycznych tylko wszystkie sprawy związane z występami załatwiam sam. Dodatkowo z żoną prowadzimy dwie firmy. Żona zajmuje się krawiectwem i prowadzi swój punkt w Jarocinie od 8 lat, ja natomiast w swojej ofercie firmowej mam scenę mobilną, technikę nagłośnienia oraz oświetlenia, a także atrakcje dmuchane dla dzieci.
Na początku przyszłego roku będzie pan obchodził 30-lecie pracy artystycznej. Jakie były początki ?
Początki zawsze są trudne. Były chęci, ale nie było profesjonalnego sprzętu do grania. Mieliśmy instrumenty, a nie mieliśmy nagłośnienia, dlatego trzeba było pożyczać nagłośnienie. Pomimo trudności bardzo miło wspominam powstanie pierwszego zespołu i pierwszej próby, którą zorganizowaliśmy w nieistniejącej już restauracji Dziupla, która mieściła się w jarocińskim parku. Dzięki uprzejmości państwa Paterskich, właścicieli restauracji, mogliśmy bezpłatnie korzystać z lokalu, a często próby trwały nawet po kilka godzin. Państwo Paterscy nie brali od nas żadnych pieniędzy, za co zawsze byliśmy im wdzięczni.
Pamięta pan swój pierwszy występ?
Pierwszy występ to uroczystość w restauracji Dziupla. Miałem ledwo ukończone 16 lat. Zlecenie dostaliśmy od pana Jana Paterskiego restauracji, który przygotowywał imprezę. Jeśli dobrze pamiętam, był to jakiś jubileusz ślubu.
Miał pan tremę?
Tremę miałem ogromną i do dzisiaj przed każdym występem mam, to samo uczucie.
Ile koncertów zagrał pan już w tym roku?     
Trudno na szybko policzyć, bo na stronie internetowej mam tylko zapisane oficjalne występy, a sporo gramy jeszcze prywatnych: imprezy firmowe czy krótkie występy podczas urodzin i innych imprez okolicznościowych. Myślę, że w roku 2024 zagraliśmy około 100 koncertów. 
Popularność przyniosła panu grupa „Fest”, ale też występy w śląskiej TV. Skąd w ogóle pomysł na śląskie szlagierowo-kabaretowe występy?
Prawie 25 lat temu, kiedy wyjechałem na Śląsk, a było to spowodowane podjęciem zatrudnienia w Gliwicach. Oprócz pracy zawodowej śpiewałem również na weselach i innych imprezach okolicznościowych. W wolnym czasie komponowałem swoje autorskie utwory. Oglądając któregoś dnia - wtedy jeszcze regionalną telewizję śląską - zobaczyłem ogromne możliwości promocji swojej twórczości i zacząłem wtedy szukać wydawcy. Łatwo nie było, bo kto poważnie traktował nieznaną postać śpiewającą po weselach. Byłem strasznie uparty i po kilku nieudanych próbach w różnych firmach wydawniczych, dotarłem do firmy fonograficznej Box Music z Bytomia. To oni wydali mi pierwszą płytę i otworzyli drzwi do telewizji TVS, ale z zaznaczeniem, że ma to być napisane w gwarze śląskiej. Nie mając wyboru musiałem swoją twórczość przerobić na gwarę śląską w czym pomogła mi bardzo moja żona Mirosława, która jest rodowitą ślązaczką. Od tej pory zacząłem też uczyć się gwary śląskiej, a było mi łatwiej, ponieważ teście, rodzina i znajomi tylko w ten sposób się porozumiewali. Jeśli chodzi o pomysł dodania do twórczości elementów kabaretowych, to już zasługa mojego przyjaciela scenicznego Grzegorza Stasiaka, który mnie tym zaraził.
Bardziej czuje się pan Ślązakiem, czy jednak Wielkopolaninem?
Więcej w życiu dał mi Śląsk i dlatego bardziej czuję się Ślązakiem. Na Śląsku poznałem swoją kochaną żonę Mirosławę, tam urodziła mi się córka Lena i tak naprawdę na Śląsku zaczęła się prawdziwa przygoda z muzyką i występami na scenie. Na Śląsku też poznałem rewelacyjnego aktora Grzegorza Stasiaka znanego z serialu „Nauka Jazdy” czy „Święta Wojna” , który uczył mnie od podstaw zachowania i poruszania się na scenie, przekazu i kontaktu z publicznością. Zawsze służył dobrą radą, był i jest dla mnie, jak ojciec i to jemu bardzo wiele zawdzięczam. Przez prawie 5 lat miałem możliwość występowania z nim na scenie i wiele się od niego nauczyłem.
Jaka na pana reagują rodowici Ślązacy, jak pan występuje na Śląsku?
Mało gramy na Śląsku, bo tam jest naprawdę przesyt wykonawców i imprez, ale jeśli już jesteśmy to zawsze publiczność wita nas bardzo ciepło. Wielu Ślązaków nie wie, że pochodzę z Jarocina, a kojarzą mnie tylko z Gliwicami. Warto wspomnieć, że moja rodzina też ma korzenie śląskie więc trochę w mojej krwi tego śląska jest i pewnie zawsze coś mnie tam przyciągało.
Wydaje się, że wartości narodowe są panu bliskie. Co pan myśli np. o Ruchu Autonomii Śląska?
Ciężki temat i w dodatku z elementami polityki, a od tego trzymam się z daleka. Myślę, że szansę są bardzo małe, żeby stowarzyszenie RAŚ osiągnęło zamierzony cel.
Jest pan też autorem tekstów do swoich piosenek. Skąd czerpie pan pomysły?
Pomysły biorę z życia, opisuję to, co widzę albo to, co czuję. Pisząc piosenkę - która osiągnęła chyba największy sukces będąc kilka tygodni na pierwszym miejscu listy przebojów telewizji TVS „Nima jak u teścia” - opisałem przebieg wizyty u mojego teścia, a pracując na utworem „Dochtory” pokazałem obraz dzisiejszej służby zdrowia w moim odczuciu.
Dotyka pan autentycznych problemów - służba zdrowia - będzie tego więcej? 
Nie wiem, czy będzie więcej, ponieważ telewizja odmawia emisji takich teledysków uważając je za obraźliwe lub naruszające dobro jakieś grupy. Ja tak oczywiście nie uważam i zawsze staram się dodać do scenariusza trochę humoru. Mam dużo pomysłów, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszystko się nadaje do emisji.  
Grupa szybko zyskała popularność. Co w pana opinii było kluczem do sukcesu?
Żeby coś osiągnąć trzeba być bardzo wytrwałym i do tego dążyć. Jestem bardzo uparty i jak sobie coś narzucę, to nie odpuszczam. Myślę też, że warto dobrze żyć z Panem Bogiem, bo przekonałem się już kilka razy, że bardzo to pomaga.
Ale nie zawsze było tak łatwo. Pandemia sprawiła, że musiał się pan przebranżowić?
Tak musiałem się przebranżowić, ale bez narzekania. Mam kilku znajomych z branży muzycznej, którzy popadli w depresję, czy inne choroby z powodu pandemii, kiedy stracili jedyne źródło dochodu. Był to ciężki czas, ale usiadłem na spokojnie i zastanowiłem się co robić? Na czym się znam? I właściwie, co można robić w czasie pandemii. Rozwiązanie problemu przyszło szybko, żona szyła maseczki z różnymi kolorami, wzorami, a ja wszedłem w branżę fotowoltaiczną. Dzięki mojemu koledze z Torunia, który miał już bardzo rozbudowaną sieć sprzedaży, otwarłem biuro regionalne w Jarocinie.
Po tym okresie łatwo było wrócić na scenę?
Po zakończeniu obostrzeń imprez było o wiele mniej, ale nie tylko u mnie, tak było w całej branży muzycznej, więc trzeba było cierpliwie czekać. Zawsze powtarzałem sobie, że jak coś się zaczyna, to musi się skończyć. W czasie pandemii udało się nam stworzyć kolejną płytę i nagrać video koncert dzięki środkom pozyskanym z Ministerstwa Kultury.
Kto jest dla pana wzorem, jeśli chodzi o artystów?
Wielu myśli, że ja słucham przez cały czas muzyki szlagierowej, ale to nie prawda. Najbardziej lubię poezję śpiewaną a moim ulubionym wykonawcom jest Andrzej Sikorowski (Pod Budą). Zawsze podziwiałem go za teksty, które pisze i głos jakim Bóg go obdarzył. Ostatnio bardzo polubiłem szanty szczególnie w wykonaniu Andrzeja Koryckiego i Dominiki Żukowskiej. Przepięknie brzmiący duet. 
Do teledysku „Dochtory” z okazji 25-lecia działalności artystycznej zaprosił pan Bartosza Banaszaka wtedy jeszcze sołtysa Goli. Zagrał tam lekarza. Czy ma pan nową rolę teraz już dla burmistrza Jaraczewa?
Myślę, że kolega Bartosz obecny burmistrz Jaraczewa nie ma już takiego luzu, jaki miał będąc sołtysem więc pewnie nie zaproponuję mu roli w nowym teledysku, ale musze przyznać, że zagrał role bardzo dobrze.  
Czy na 30-lecie pracy też będzie specjalny teledysk?    
Nie planuję teledysku natomiast negocjuję z telewizją rejestrację koncertu jak i późniejsze emisje. Czy dojdzie to do skutku? Nie wiem.  
Czy z pracy na scenie można zarobić na utrzymanie rodziny?
Oczywiście ale pod warunkiem, że gra się dużo koncertów.
Ponad 2 lata temu diametralnie zmienił się pana wygląd. Nie poznałam pana na 50-leciu piekarni w Wilkowyi. Podobne wrażenia ma wiele innych osób. Ile kg pan zrzucił?  
W ciągu roku ubyło ponad 70 kg. Nie jest to wynik cudu ani też diety, tylko operacji bariatrycznej. Kiedy jechałem na pierwszą wizytę do chirurga bariatrycznego ważyłem 159 kg, dzisiaj już dwa lata po operacji ważę około 90 kg ale bywało też mniej. Z wizerunkiem miałem w pewnym okresie problem, ponieważ często organizatorzy imprez myśleli, że przyjechał ktoś za mnie, w zastępstwie. Bardzo często musiałem się tłumaczyć. 
Co, albo kto pana do tego skłoniło do operacji bariatrycznej?
Przede wszystkim zdrowie. Nie można ważyć prawie 160 kg i czuć się dobrze. Obolałe nogi, kręgosłup, stawy, skoki ciśnienia, podwyższony cukier i można by było tak wymieniać. Lekarz na wizycie uświadomił mi, że to ostatnia szansa na normalne życie. 
Mocno zmieniło się operacji?                       
Sama operacja nie gwarantuje sukcesu do tego trzeba jeszcze zmienić trochę styl życia. Podobno gdybym się bardziej postarał to dzisiaj bym ważył w granicach 70 kg ale nie wiem też czy chciałbym aż takiej zmiany.

reklama

Jechał pan z pomocą dla powodzian. Zagraliście też podczas VIII Światowego Dnia Ubogich w Opolu. Często i w jakie akcje charytatywne pan się angażuje. 
Staramy się kilka razy w roku pomagać, tym którzy tej pomocy potrzebują lub zwrócą się do nas o taką pomoc. Często sami wysyłamy zapytania do instytucji różnych organizacji, czy możemy w jakiś sposób pomóc. Tak było podczas powodzi czy też przy ostatniej edycji Światowego Dnia Ubogich w Opolu. 
Jest pan osobą wielu profesji. Pamiętam jeszcze pana, jak pracował w ochronie, działalność artystyczna, montaż paneli fotowoltaicznych. Człowiek orkiestra? Tomaszewski żadnej pracy się nie boi?
Oj trochę tych prac się przewinęło. Byłem policjantem, ochroniarzem, masażystą, sprzedawcą, kierowcą i tak pewnie jeszcze trochę zawodów by się znalazło w moim CV ale nie żałuję. Trzeba sprawdzać w życiu w czym czujemy się najlepiej. Każda praca przyniosła jakieś nowe doświadczenie.  
Za chwilę Święta Bożego Narodzenia. Macie już zaplanowane koncerty pieśni religijnych?
Tak mamy na chwilę obecną zaplanowane 3 koncerty w kościołach, ale robimy to z poczucia potrzeby i wspólnej radości podczas okresu świątecznego, a nie dla korzyści finansowych. Nie bierzemy wynagrodzenia, a jedynie koszty dojazdu. Każda parafia może się do nas zwrócić o taki koncert, a na pewno nie odmówimy jeśli termin będzie wolny. 
Z mediów społecznościowych  można się dowiedzieć, że wiara i religia są dla pana ważne. Dają siłę w trudnych sytuacjach w życiu?
Nie wyobrażam sobie życia bez Boga i rozmów ze Świętymi. Mam swoich ulubionych Świętych, do których się zwracam po pomoc w trudnych chwilach i zawsze tę pomoc otrzymuję. Moją ulubioną Świętą jest Św. Urszula Ledóchowska i jak tylko mam możliwość, odwiedzam Sanktuarium w Pniewach, gdzie spoczywa jej ciało. Po operacji napisałem dla niej specjalną piosenkę w podziękowaniu i umieściłem w internecie, a kilka lat temu, kiedy dość długo męczyła mnie uciążliwa choroba, napisałem płytę „Bliżej Boga” z własnymi autorskimi pieśniami, która bardzo dobrze sprzedaje się do dnia dzisiejszego.
W mediach społecznościowych napisał pan, że niesamowitą radość sprawił wam ksiądz prałat Hieronim Szczepaniak ze Słupcy przywożąc figurkę Matki Boskiej z Mediugorie. “Będzie miała swoje godne miejsce w naszym nowym domu a właściwie w ogrodzie. Figurka już stoi 
Tak figurka ma już swoje miejsce przy naszym nowym domu. Nie wyobrażam sobie szczęśliwego domu bez krzyża oraz Matki Bożej. 
Planuje pan wyjazd do Mediugorie?  
Tak wraz z żoną, córką, znajomymi oraz zaprzyjaźnionym księdzem Hirkiem wybieramy się na rocznice objawień w czerwcu 2025r.
Jakie ma pan plany artystyczne na przyszłość?
Nie zawsze warto daleko planować, bo można się mocno rozczarować. Najlepsze są takie plany najbliższe. Przede wszystkim jest na ukończeniu kolejna nasza płyta i na wiosnę mamy zamiar zrobić promocję i nagrać teledysk promujący. Jeśli Pan Bóg pozwoli to w zdrowiu zagrać, jak najwięcej koncertów.

reklama

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Artykuł pochodzi z portalu jarocinska.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama