Dziad i baba, stojący na polu przy drodze do Skokowa (gm. Borek) mieli spłonąć. Ale wandalom, którzy podpalili te słomiane dożynkowe dekoracje, pomysł się nie udał. Pomogła błyskawiczna reakcja jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z Borku Wlkp.
W boreckim ośrodku kultury wciąż trwają dożynki parafialno-gminne. Aby zachęcić mieszkańców (a także osoby, będące przejazdem w gminie) do udziału w imprezie, przy najważniejszych wjazdach do miasta ustawiono malownicze dekoracje. Bardzo ładnie i dumnie na polach prezentowali się gospodarz i gospodyni w kolorowych strojach, wykonani ze słomianych balotów. „Trzymany” przez nich baner informował, jaka to impreza niebawem odbędzie się w boreckiej gminie. Reklama dożynek została wykonana orzez organizatorów „na szóstkę”. Ale ktoś tego nie uszanował, nie spodobała się taka promocja.
W nocy z soboty na niedzielę – dokładnie ok. godz. 3.08 druhowie z jednostki OSP Borek zostali zadysponowani do ugaszenia palących się balotów słomy. Pożar wybuchł przy drodze z obwodnicy do Skokowa. Kiedy strażacy przybyli na miejsce okazało się, że dekoracyjne baloty, ułożone na kształt „gospodarzy” są rozwalone, a jeden z nich się pali. - Odsunęliśmy go w bezpieczne miejsce, przekulaliśmy po polu tak, aby pozostała część dekoracji nie spłonęła i pozwoliliśmy, aby wypalił się do końca. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, aby do ognia dorzucić opony, będące częścią ozdoby dożynkowej. Nasza akcja w sumie trwała około 40 minut – opowiada Piotr Kuliński, naczelnik OSP w Borku. To nie jedyne uszkodzone dekoracje, promujące gminną imprezę w Borku. Wandale rozwalili też dziada i babę, stojących naprzeciw cmentarza, przy wjeździe do miasta od strony Zimnowody. Najprawdopodobniej próbowali uszkodzić dożynkowe ozdoby, które zbudowano przy boreckiej obwodnicy, przy wjeździe do miasta od strony Gostynia.
Strażacy przeprowadzili małe „dochodzenie” na własną rękę. - Według naszych ustaleń najprawdopodobniej zrobili to uczestnicy dożynek w Skokowie. W niedzielę nad ranem wracali i coś im się nie spodobało. Albo jeszcze chcieli zabawić się i narozrabiać. Podobno widziane były dwie osoby wracające ze Skokowa około godz. 3. nad ranem. Panowie zataczali się, prawdopodobnie byli „pod wpływem”. Jeden nawet rower prowadził. Ale to są tylko nasze przypuszczenia, nikogo za rękę nie złapaliśmy - wyjaśnia Piotr Kuliński.