Właściciele rybnych gospodarstw są dumni i zadowoleni. - Karpie w tym roku są zdrowe, dorodne, z mięsem bardzo dobrej jakości - zachwalają. I mimo, że ceny ryby w porównaniu do ubiegłego roku - poszybowały w górę, klientów nie brakuje. Za to może zabraknąć karpia.
Trzy lata trzeba czekać
Dla branży rybackiej grudzień jest jak żniwa dla rolników - to najważniejszy okres w roku i najwięcej pracy.
- Cały trok pracujemy, by karpia w grudniu sprzedać i zarobić, a uzyskane pieniądze zainwestować w produkcję na kolejny sezon - mówi Dawid Kamiński z gospodarstwa w Kunowie (gm. Gostyń).
Hodowlę karpia przejął po ojcu. Dziś ryby pływają w 5 stawach, rozmieszczonych na terenie o łącznej wielkości 10 ha. Część zbiorników jest w sąsiedztwie domu, kolejne przy Kanale Obry. Wśród smakoszy ryb krąży anegdota:
„- Wiesz, że w Wielkopolsce są tylko dwa rodzaje karpia - pyta jeden drugiego. - Nie, jakie? - drugi odpowiada zdziwiony. - Z Milicza i z Kunowa.” Uśmiechnie się ten, kto wie, że duże gospodarstwo Milicz leży już w województwie dolnośląskim, ale było do niedawna wśród gostyniaków bardzo popularnym i cenionym magazynem karpia. - Wciąż są dla nas mocną konkurencją - mówi Dawid Kamiński.
Dorodny i smaczny karp, zanim znajdzie się na talerzu, rośnie mniej więcej 3 lata.
- Wszystko zależy od terenów, na których stawy są położone, od zachwaszczenia stawów. W tym czasie trzeba nie niego „chuchać i dmuchać”. Doglądać pod względem chorób i „zarazy”, jakie mogą dostać się do hodowli. Jeśli coś zauważymy, reagujemy chociażby przez podanie antybiotyku. Należy zadbać też odpowiednio o tereny przy stawach, wykaszać ścieżki. To całoroczny proces pielęgnacyjny - wyjaśnia Dawid.
Złodzieje karpia
Bywa, że ryby znikają ze stawów. Sprawcami są na przykład większe ptaki - czaple i kormorany, które przystanek sobie robią nad stawem i kilka sztuk złowią. Ale największym szkodnikiem jest wydra. Dawid Kamiński stawów ogrodzonych nie ma, w pobliżu znajduje się ciek.
- Zwierzę ma pole do popisu, potrafi 30 km dziennie przejść za karmą. W ubiegłym roku wydra wyciągnęła nam z łowiska 11-kilogramowego karpia. Trzy stawy mamy przy Kanale Obry. I najgorzej jest, kiedy rzeki wyleją. Jeśli wał powodziowy zostanie przerwany, wtedy ryby mogą wypłynąć - wyjaśnia właściciel gospodarstwa w Kunowie.
Jak podają statystyki, każdy Polak średnio rocznie zjada zaledwie 500-600 gramów karpia, a większość tylko w okresie świątecznym. Polska jednak od lat nieustanie walczy z Czechami o pierwsze miejsce w produkcji tej ryby w Unii Europejskiej. Na trzecim miejscu są Węgry.
Żniwują w grudniu
Żniwa karpiowe w gospodarstwie w Kunowie w tym roku zaczęły się 5 grudnia - trochę wcześniej, niż w latach ubiegłych.
- Już na początku października i w listopadzie są odławiane ze stawów i umieszczane w tak zwanych płuczkach lub czyścikach, gdzie jest dno piaszczyste, trawiaste. Woda cały czas przepływa przez zbiorniki, a ryby się oczyszczają - wyjaśnia właściciel gospodarstwa w Kunowie.
Żywych ryb nie dostaniemy już w markecie. Są tylko na stoiskach targowiskach i w małych sklepach, w Gostyniu także mobilnych. I to działa na korzyść hodowców ryb. Wielu kupujących przyjeżdża bezpośrednio do gospodarstw. W Kunowie na klientów nie narzekają, w tym roku zauważają sporo nowych osób, które ustawiają się w kolejce po ryby.
- Gust kulinarny społeczeństwa też się zmienia. Chyba bardziej zasmakowało w rybach. A na to ma też wpływ modny trend w odżywianiu, jak „fit” czy „eko” - zauważa Dawid Kamiński.
W jego gospodarstwie jest w czym wybierać. Oprócz karpia mają jesiotra, suma, pstrąga, węgorza. Ale i tak karp króluje. Na miejscu - na życzenie klienta - ryba jest ubijana, patroszona, obierana z łusek i porcjowana. I tu też według upodobań klienta - w dzwonka lub płaty.
- Na 4 tony sprzedawanej ryby mniej więcej 3 tony są ubijane i obrabiane w naszej rybakówce. Jeśli ktoś chce łowy na zupę, dostanie. Często zostają u nas, a my wydajemy je czasami innym klientom z przyjemnością - opowiada hodowca ryb z Kunowa.
Wyprzedaż zupełna w ubiegłym roku spowodowała, że aktualnie w gospodarstwie jest sporo mniejszych sztuk - ryba waży od 1,5 kg do 2 kg. Klienci się nauczyli, że opłaca się kupić większą rybę, taką o wadze 2,5-3 kg.
- Sami ich tak przyzwyczailiśmy. Przez pierwsze lata mieliśmy karpia ważącego od 1,8 - 2,5 kg. Przetrzymaliśmy i takiej wielkości sprzedawaliśmy. Klienci kręcili nosem, ale nie było innych ryb. Ale z czasem nabrali przekonania, że zakup większej sztuki się opłaca. Ma więcej mięsa, mniej drobnych ości - mówi Dawid Kamiński.
Karp wcześniej się skończy?
Hodowcy ryb w tym roku alarmują - karpia może tuż przed świętami zabraknąć. W magazynach niewiele sztuk już pozostało. Dlatego lepiej go kupić wcześniej i schłodzić.
- Otwierając sezon, już mieliśmy około 25-35% mniej ryb niż zwykle. Powód? Było bardzo mało materiału zarybieniowego w postaci kroczka, czyli na drugi etap zarybiania. Pełnej obsady stawów nie byliśmy w stanie zrobić. W zeszłym roku ryby też się wcześniej skończyły i nie mają odpowiedniej wagi. Zawsze coś po takich żniwach zostawało. Przez rok ryby rosły, ważyły od 2,5 do 3 kilogramów, albo więcej - wyjaśnia Dawid Kamiński.
Jego gospodarstwo po 2 tygodniach od rozpoczęcia sezonu około 6 ton ryb mało już sprzedane. To mniej więcej 80% tego, co było w magazynie.
Karp droższy
Za karpia w tym roku płacimy od 3 do 8 złotych więcej niż przed rokiem. W Kunowie na Boże Narodzenie w 2020 roku można było rybę kupić po 17-18 zł za kilogram, a dziś karp kosztuje tam 22 zł/kg, chociaż na początku sezonu cena była niższa. - Podnieśliśmy, bo w innych punktach było drożej - przyznaje hodowca ryb z Kunowa. Dlaczego tak jest? Koszty hodowli się zwiększyły.
- Stawy można zarybiać narybkiem lub kroczkiem. Jedno i drugie były droższe. Głównie przez suszę. A poza tym w ubiegłym roku co do sztuki mieliśmy ryby sprzedane. Dodatkowo cena zboża poszła do góry, cena energii w zrosła. A w naszym gospodarstwie dyfuzory i pompy muszą bez przerwy działać, natlenianie jest potrzebne - tłumaczy właściciel gospodarstwa w Kunowie.
W Gostyniu na placu przy targowisku karpia z Milicza dostaniemy za 25 zł/kg. W punkcie przy ul. Wrocławskiej ryba kosztuje 21 zł/kg. W mobilnych sklepach, chociażby na parkingu marketu Bricomarche przy ul. Poznańskiej karp był wczoraj sprzedawany za 22 zł/kg.
Karp wędzony smaczny, ale cena wyższa
Gospodarstwo rybne w Kunowie staje się coraz bardziej popularne ze względu na wędzone ryby - różnego gatunku. Właściciele tegoroczny sezon zaczęli od takiej ryby.
- Wtedy przez 3 dni w tygodniu wędzarnia działała. I tak jest do dziś. A w niej można znaleźć karpia, pstrąga, w tym roku węgorza, a dodatkowo jesiotra w całości - na zamówienie - zachęca Dawid Kamiński.
Wypatroszone i obrobione ryby moczone są w solance, wieczorem na sita są wyciągane do wysuszenia, od rana pracownicy odpalają wędzarnię, aby ryba mogła się powoli, na małym ogniu, wędzić do popołudnia.
Dzwonko karpia kosztuje 10-15 zł, w zależności od wielkości. Za pstrąga zapłacimy od 18-22 zł. Po wędzoną rybę można się udać do Kunowa już jutro. Podobno szybko znikają.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.