Teraz w punktach sprzedaży, na stoiskach w Gostyniu ryb brakuje. I to zarówno w tych, gdzie można kupić karpia z Milicza, jak i z gospodarstwa w Kunowie. Ryby kończą się w magazynach.
Dlaczego karp?
W polskiej kuchni karpie są znane od XII wieku. Trafiły do nas z Francji i Belgii za pośrednictwem mnichów z Zakonu Cystersów. W karpiach docenia się ich właściwości prozdrowotne. Mięso tej ryby jest naturalnym źródłem lekkostrawnego białka, witaminy D, kwasów OMEGA 3 i wielu minerałów m.in. wapnia, cynku oraz żelaza. Karpia królewskiego - odmianę, która stała się tak popularna, wyhodowano jednak dopiero w XIX wieku. Choć już przed II wojną światową w wielu chrześcijańskich domach spożywano karpie, to jednak ryby te kojarzono głównie z kuchnią żydowską. Z okazji świąt jedzono sandacze, szczupaki, a w biedniejszych rodzinach malutkie stynki i różne inne ryby. Przed wojną występował jako jedna z wielu potraw podawanych w ten szczególny wieczór. A przy tym: jako jedna z kilku ryb wigilijnych, nie zaś jedyna. Takiej różnorodności „Centrala rybna” działająca w warunkach ciągłej odbudowy kraju, o czym mówiło się w czasach komuny, po II wojnie światowej, nijak nie mogła zapewnić. Aby przykryć jakoś te niedobory zaczęto trąbić wszem i wobec, że oto uda się dowieźć karpia na święta, a ludzie cieszyli się, że będzie przynajmniej on. Co więcej, zamiast premii w zakładach pracy także… dostawali karpia.W efekcie dzisiaj stanowi on połowę wszystkich odławianych w Polsce ryb słodkowodnych. Warto zatem pamiętać o tym, że osoby, które w Wigilię próbują wprowadzać na stół mniej typowe gatunki ryb nie tyle podważają staropolski obyczaj podawania w ten dzień karpia, ile przywracają prawdziwą polską tradycję!
Zdecydowana większość polskich rodzin (87%) deklaruje, że na ich stole wigilijnym pojawi się przynajmniej jedno rybne danie. Najczęściej wybór pada na karpia (62%). Inne ryby są zdecydowanie mniej popularne: śledź (44%), dorsz (27%), amur, łosoś, mintaj, miruny, pstrągi (od 10 do 20%).
Zalecenia lekarza weterynarii nie były przestrzegane?
W tym roku nie można kupić już żywych ryb w marketach takich jak np. Lidl, Biedronka, Carrefour. Główny Lekarz Weterynarii zalecił, aby sprzedaż ryb odbywała się wyłącznie po uprzednim ich uśmierceniu. Dlatego większość marketów zrezygnowała ze sprzedaży przed świętami żywych karpi. W punktach sprzedaży detalicznej nie jest to jednak zabronione. Zakup ryb prosto ze stawu oferują gospodarstwa rybackie, są też punkty sprzedaży w mieście, na targowisku. Co roku przed świętami Główny Lekarz Weterynarii przypomina zasady handlu żywymi rybami. Zaleca jednak, aby sprzedaż ryb odbywała się wyłącznie po uprzednim ich uśmierceniu. A to powinno odbywać się w sposób humanitarny - w wydzielonym specjalnie do tego pomieszczeniu lub miejscu np. za parawanem, przenośną ścianką lub innym elementem punktu sprzedaży albo namiotu zewnętrznego, który całkowicie zapobiega udziałowi osób postronnych. Główny Lekarz Weterynarii wydał też zalecenia dotyczące warunków przetrzymywania żywych ryb:- baseny mają być szczelne, o gładkich ścianach i gładko zakończonych krawędziach, za to woda - czysta, natlenowana lub napowietrzana; wymiana - 1/3 objętości wody basenu co 12 godzin. 4. Są też wytyczne, dotyczące opakowań stosowanych do przenoszenia ze sklepu czy stoiska żywych ryb przez odbiorców detalicznych
Jeśli nie ma warunków do uboju karpia przed sprzedażą opakowanie stosowane do przenoszenia ze sklepu żywych ryb przez konsumenta końcowego powinno zawierać wodę - podstawowe znaczenie ma zapewnienie rybie możliwości przyjęcia naturalnej pozycji. I tutaj kluczowym jest rozmiar opakowania, tak aby ryba nie znajdowała się w nienaturalnej pozycji lub nie była wygięta bez możliwości zmiany pozycji - dotyczy to w szczególności pojemników o sztywnych ścianach, chociaż także ma znaczenie w przypadku foliowych toreb. Z uwagi na brak możliwości stałego napowietrzania ilość wody w opakowaniu powinna być co najmniej w stosunku 1:2 masy karpia do objętości wody.
Do 31 grudnia zgodnie z zarządzeniem, straż miejska prowadzi wzmożoną kontrolę sklepów i obiektów handlowych wspólnie z policjantami i sanepidem. Dość często, ze względu na zalecenia Głównego Lekarza Weterynarii, strażnik wraz z policją odwiedzali stoisko z karpiami przy gostyńskim targowisku.
- Chodziło ogólnie o znęcanie się nad zwierzętami. Zgłaszano, że nie ma odpowiedniego zabezpieczenia przy ubijaniu, odsłonięte wszystko. Ogólnie, że ryby nieprawidłowo są sprzedawane - w workach foliowych, że mają mało wody. To ostatnie się nie potwierdziło - mówił Rafał Pędziwiatr, komendant Straży Miejskiej
Karpie wykupione, szczuplejsze portfele
Eksperci wskazują, że nadchodzące święta Bożego Narodzenia uszczuplą nasze portfele. Powodem jest inflacja, która wciąż pędzi. Zgodnie ze statystykami Głównego Urzędu Statystycznego ceny wzrosły o 7,7 proc. w ujęciu rocznym i 1 proc. w ujęciu miesięcznym. A kilka dni przed świętami jest jeszcze drożej, co widać chociażby na gostyńskich stoiskach z rybami.
- Lepiej było kupić karpie wcześniej, obrobić i schodzić - mówią zapobiegliwi mieszkańcy Gostynia.
Już pod koniec ubiegłego tygodnia właściciele gospodarstw rybnych wymieniali się informacjami, „jak wygląda sytuacja z karpiem na stanie?”. W Gostyniu przy ul. Wrocławskiej ryby zaczęło brakować już w czwartek po południu. Ceny poszły w górę. Wypatroszonego i pokrojonego karpia już nie dostaniemy po 21 czy 22 złote za kilogram. W piątek żywe ryby serwowano już na wszystkich stoiskach po 24 -25 złotych. Sprzedawane sztuki są mniejsze - z wagą 1,5 kg, najwyżej 2 kg.
- Kiepsko z karpiem. Pozostały tylko takie małe, o wadze kilogram, półtora - powiedziała kobieta sprzedających ryby w „Centrum gwiazdkowym” przy ul. Powstańców Wlkp. w Gostyniu.
Drożyzna, jak wszędzie
Według ekonomistów ING Banku Śląskiego szczyt inflacji osiągniemy jeszcze w grudniu. Wtedy wzrost cen może wynieść 8,5 proc. Ostatnio inflacja była tak wysoka 20 lat temu. GUS wyliczył, że ryby i owoce morza, w skali roku, podrożały średnio o 4,8 proc. w stosunku do 2020 r. Jak wynika z raportu firmy Deloitte "Zakupy świąteczne 2021", Polscy na tegoroczne Boże Narodzenie wydadzą 11 proc. więcej niż w 2020 roku, a to daje portfel Kowalskiego szczuplejszy o dodatkowe ponad 200 zł. Z odpowiedzi respondentów ankiety wynika, że na święta chcą przeznaczyć 2 129 zł i nie zamierzają oszczędzać na żywności i napojach. Chcą na nie wydać ok. 944 zł, co oznacza, że średnio będzie to koszt o 10 proc., wyższy niż w ubiegłym roku.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.