Gabrysia od kilku lat amatorsko robi zdjęcia na okolicznościowych imprezach, rodzinnych uroczystościach, jubileuszach. Studio prowadzi w internecie, na portalu społecznościowym. Zdradza, że zamiłowanie do fotografowania przyszło samo, kiedy jako dziecko otrzymała pierwszy aparat. Czuje się artystką. Choreografię, dekoracje do sesji zdjęciowych często wymyśla sama.
- Pierwsze zdjęcia robiłyśmy sobie nawzajem z koleżanką ze szkolnej ławki, a także roślinom, zwierzętom. Bardzo lubię to robić, niekoniecznie traktuję to jako pracę. Za to, jeśli ktoś na portalu społecznościowym napisze o moich usługach „super zdjęcie, bardzo ładne” jestem gotowa zrobić sesję za darmo. Sama dobra ocena mnie cieszy i motywuje - mówi Gabrysia.
Jeszcze do niedawnana fanpage'u, jaki powstał w celu promowania firmy można było przeczytać pochlebne opinie o tym, jakie "piękne i naturalne zdjęcia" wychodzą spod ręki Gabrysi, a klientki gorąco polecały usługi ze względu na cierpliwość, szybkość i profesjonalizm "pani fotograf" oraz świetną atmosferę w trakcie sesji.
Sytuacje były różne
Niestety, czar prysł po tym, jak się okazało, że nie wszystko jest "takie piękne". W ciągu kilku ostatnich miesięcy uaktywniła się duża grupa osób, która skarży się na usługi i nieodpowiednie podejście Gabrysi do pracy, zwłaszcza do klienta. Burza pojawiła się na portalu społecznościowym po tym, jak na niekompetencje i marnej jakości zdjęcia wykonywane w studiu fotograficznym, które prowadzi mieszkanka gminy Gostyń, poskarżyła się jedna z klientek. Zapłaciła, ale materiałów nie dostała. W niedługim czasie dołączyli do niej inni klienci. Są w tym gronie nie tylko mieszkańcy powiatu gostyńskiego, ale też z Poznania i okolic, a także Nowego Tomyśla i okolic. Obsługiwani przez Gabrysię wypominają jej między innymi to, że wpłacali zaliczkę, a fotografka nie wywiązywała się z umowy. Inni mówią o nierzetelnym, a nawet nieodpowiedzialnym podejściu do pracy i złej jakości materiałów, za które zapłacili.
Jeśli zamówiłam fotografa na chrzciny dziecka, to oczekiwałam, że nasze maleństwo będzie miało wykonane zdjęcia, kiedy ksiądz polewa mu główkę wodą. A tymczasem otrzymałam fotografie, jakby wykonywał je uczeń trzeciej może czwartej kasy „podstawówki”. Pani Gabrysia stała z tyłu, za ławkami i nawet nie podeszła do ołtarza - argumentowała jedna z klientek.
U mnie robiła zdjęcia na weselu w wrześniu 2020 r. Zdjęcia otrzymałam dopiero koło lutego [2022 r. - przyp. red.] Pisałam, dzwoniłam i nawet jechałam osobiście. Ale oczywiście nie otworzył mi nikt drzwi bo "nikogo w domu nie było" a światła zapalone w chacie. Co ja się naprosiłam żeby te zdjęcia otrzymać? I słyszałam wymówki typu: „będą za tydzień, jestem w pracy, leżę w szpitalu, mam depresję itp. - napisała jedna z klientek, która czuje się poszkodowana.
Jest w gronie tych osób, które zdjęcia (w formie książki, albumu czy drogą internetową) dostały dopiero w marcu 2022 r.
(...) Poprosiłam ją kiedyś, żeby wszystkie zdjęcia, które zrobiła zgrała na pendriva. Mówiłam, że sama mogę dostarczyć z Poznania. Dla mnie nieważne było, czy zdjęcia będą jakoś obrobione czy nie. Ona dostała kasę, my - powiedzmy - że dostalibyśmy swoje zmówienie i sprawa byłaby zakończona. Ale tutaj tak nie jest, lepiej udawać, że wszystko jest w porządku - napisała inna z kobiet, która miala do czynienia ze studiem fotograficznym w gostyńskiej gminie.
Ciężko było się umówić z panią fotograf z gminy Gostyń
Kasia, kolejna klientka, tak opisuje swoje kontakty z Gabrysią:
Dostałam sesję ciążową w prezencie od mojej siostry, we wrześniu 2021. Ciężko było się umówić, ciągle przekładała. W końcu udało się pod koniec października 2021. Ale po sesji kontakt się urwał i ciężko mi było odzyskać zdjęcia. W końcu po wielu komentarzach pod jej zdjęciami wysłała moje zdjęcia pod koniec grudnia. Kosztowało mnie to wiele stresu. Sesja była opłacona z góry. Najbardziej denerwujące było to, że mi zdjęć nie oddawała a ogłaszała kolejne sesje świąteczne.
Swoje oferty, jako fotografa, z sesjami w plenerze lub w mieszkaniu, Gabrysia przedstawia na portalach społecznościowych. Na rozczarowanych i zdetermoinowamych klientów, z którymi wcześniej „zadarła”, jak płachta na byka podziałała zmiana nazwy firmy, a także kolejne prezentowane oferty, promocje, sesje charytatywne. Odżyły "wspomnienia".
- Mnie bardzo dziwi to, że ta pani ciągle działa, bajeruje tyle ludzi i chyba świetnie się ma nawet na rodzimym rynku. I nikt ładu z tym jeszcze nie zrobił. Ja już w zimie byłam zaskoczona skalą ofert, a pół roku minęło i temat wciąż aktualny, znów posty sprzedażowe itd. Akurat z Podkarpacia jestem i wtedy już kontakt nawiązałam z dziewczynami z zagranicy, które też czekały na przesyłki - opowiada inna z kobiet.
Agnieszka, która również czuje się oszukana nie rozumie, dlaczego „wszystko jest na jej plusie”.
- Serio, nawet w takim miejscu ludzie nie patrzą na to, jaką ona jest osobą? Na to, że może kogoś oszukać i czerpać tylko korzyści? - zastanawia się.
Marta przyznała, że złożyła pozew do sądu o zwrot zaliczki, a także kosztów, jakie poniosła, zatrudniając innego fotografa. A zmusiłą ją do tego sytuacja, gdyż w dniu ślubu okazało się, że zamówiona pani fotograf z gostyńskiej gminy źle się czuje.
- Sprawę w sądzie wygrałam i jest wyrok wydany, że ma mi pieniądze oddać. Niestety pod adresem jaki mam na umowie mieszka już ktoś inny więc komornik sądowy jej teraz w moim imieniu szuka - przyznaje.
Ci, którzy czują się zlekceważeni i oszukani przez Gabrysię, założyli na czacie grupę „Poszkodowani przez...”. Najpierw tworzyło ją około 10 osób. Szybko grono to wzrosło do kilkudziesięciu. Wobec każdego internauty z grupy, Gabrysia ma jakieś zaległości, powinna coś oddać. Nazywają ją pseudofotografem.
Kim jest fotografka-amatorka z gminy Gostyń?
Jest miłą, kulturalną osobą, gotową sprostać każdym wymaganiom jakie stawiają klienci, którzy mają ochotę na sesję zdjęciową czy chcieliby, by pojawiła się na ich weselu, chrzcinach, a nawet roczku dziecka. Oferuje szeroką gamę usług - sesje w mieszkaniu lub w plenerze. Zarzuca pomysłami lub wsłuchuje się w życxenia klientów. Zdjęcia jest gotowa wysyłać przez Internet, mailem. Można się z nią dogadać - takie sprawia wrażenie przy pierwszym spotkaniu i potwierdzają to klienci. Oferty studia fotograficznego też są korzystne finansowo, ceny nie są wygórowane. I stąd zapewne zainteresowanie pania fotograf z gminy Gostyń. Potwierdza to klientka z powiatu śremskiego, która jest - na razie - zadowolona z usług fotografki z Gostynia.
My mamy w umowie napisane, że fotograf musi wywiazać się w ciagu 120 dni od momentu robienia zdjęć na ślubie. Raz nam przełożyła sesję zdjęciową, ale teraz twierdzi, że się odbedzie. Nie moge nic złego powiedziec, bo wedlug nas podczas wesela robiła zdjecia tak, jak ustalilismy. Wybraliśmy panią Gabrysię, bo miała w miarę korzystną ofertę wraz z kamerzystą w duecie. Tego właśnie szukaliśmy - osób, które się znają i wspołpracują ze sobą
Większość niezadowolonych klientów. Dlaczego?
W czym rzecz? Co spowodowało, że zbierające przez dłuższy czas bardzo dobre opinie studio fotogtaficzne, nagle dostaje baty? Dlaczego powstało to liczne grono niezadowolonych klientów, które - by wyrazić swoje niezadowolenie - wpisuje komentarze pod każdym postem z nową usługą, jaką promuje Gabrysia? Komentarze jednak dość szybko znikają.
- Zostałam zablokowana na Instagramie i Facebooku. Komentarze usuwała automatycznie żeby nikt nie widział że jest niesłowna. Na wiadomości nie odpisywała i telefonu nie odbierała. Przed sesją miałam wrażenie że robi wszystko żeby nie wykonać zlecenia, a było opłacone - ostrzega jedna z klientek.
O sprawie wie również dzielnicowy z KPP w Gostyniu, którego - po zgłoszeniu na policję - wysyłano na interwencję do mieszkania pani fotograf. Doszło do tego, że pewnego dnia był „łącznikiem” między poszkodowaną (żądającą zwrotu zaliczki), a Gabrysią, która rzekomo miała drogą internetową wysyłać pieniądze. Klientka z Poznania nigdy na swoim koncie pieniędzy nie zobaczyła. Oficjalnie gostyńska policja nie prowadzi żadnego dochodzenia w sprawie niedotrzymania umowy, w sprawie studia fotograficznego, nie wpłynęło żadne zgłoszenie od rozczarowanych klientów, na podstawie którego można byłoby zrobić pierwszy krok w tym kierunku.
Pani fotograf się broni
Gabrysia dostała szansę, by wypowiedzieć się w sprawie oskarżeń na temat jej usług, od których kipi w sieci. Podkreśla, że nie jest tak, jak sugerują klienci.
- Przedstawiają mnie jako wielką oszustkę, naciągaczkę czy nie wiadomo kogo. A tak nie jest. Dałam tylko d... ze względu na zdrowie - mówi. Swoje zachowanie i powstałe zaległości w realizacji umów tłumaczy bardzo złym stanem zdrowia.
Informuje, że cierpi na chorobę „na tle nerwowym”. Objawia się ona stanami lękowymi, wymiotami, które mogą trwać nawet kilka dni. Wtedy pani fotograf jest w całkowitej niedyspozycji.
- Ta cała afera w sieci również nie pomaga mi w leczeniu tej mojej, nazwijmy to, nerwicy. Nigdy nie życzyłam ludziom źle - informuje łamiącym się głosem. - Nigdy nie chciałam zrobić źle, a kiedy coś poszło nie tak, od razu to mówiłam. A w internecie zrobiła się na mnie taka nagonka, że powoli tego nie wytrzymuję - przyznaje Gabrysia.
Prostuje niektóre informacje, jakie pojawiły się w hejtach.
- Z niektórymi ludźmi, którzy się tam udzielali na forum, a z którymi podpisałam umowę, usługa jest w trakcie realizacji. Nadrabiam zaległości w tym przypadku. Odsyłają uszkodzone płyty, zdjęcia które im się nie podobają. Klienci są informowani, kiedy tylko album, zdjęcie lub książka fotograficzna są uszkodzone - mówi Gabrysia.
Usprawiedliwia się, że przypada teraz szczyt sezonu i dlatego tak długo klienci oczekują na wydruk zamówionych materiałów. Ma żal do niezadowolonych osób, które falę goryczy wylewają na forach internetowych i zastanawia się, dlaczego nie przychodzą bezpośrednio do niej, nie zapytają wprost, nie porozmawiają o tym, co ich boli.
- Nie obchodzi ich, jaką sytuację mam w domu. Pocisnąć w internecie? Fajnie, prawda. Owszem, można wyrazić swoją opinię, ale dlaczego niektórzy na forum obrzucają mnie błotem, wylewają falę hejtu, kwas, ale nie powiedzieli co im się nie podoba od razu, jak dostali zdjęcia w wersji cyfrowej? - pyta retorycznie Gabrysia. - Żałosne jest też wypominanie, że wychodzę z psem na spacer. Ale skoro dobrze się czuję, dlaczego mam go nie wyprowadzić? - dodaje.
Skąd żale klientów z Gostynia i Wielkopolski?
Gabrysia domyśla się, skąd żale o to, że nie otwiera drzwi i jak powstały sugestie, że unika konfrontacji.
- Mogło być tak, że nie otwierałam drzwi. Od dłuższego czasu domofon przy głównym wejściu na klatkę schodową szwankuje. A poza tym, kiedy pojawiają się objawy choroby, nie jestem w stanie pójść po szklankę wody. To trwa kilka dni. Nie zaszkodziło jednak napisać maila - mówi Gabrysia.
Pseudofotografka (jak nazywa ją większość rozczarownych klientów) przekonuje, że nagonka w sieci zaczęła się po tym, jak próbowała realizować zlecenia, kiedy była "w ciągu choobowym". To spowodowało kryzys w świadczeniu usług, pogorszenie jakości. Z informacji Gabrysi wynika, że czasem bywa tak, iż w zastępstwie umowę realizuje jej zaufana koleżanka. Pani fotograf twierdzi, że o swojej chorobie. leczeniu, a także o tym, co może stanąć na przeszkodzie w realizacji umowy, uczciwie informuje klientów. Uprzedza, jakie mogą wyniknąć problemy, zanim ktoś się zdecyduje na podpisanie umowy.
Nie zamierzam mieć nieprzyjemności, mam dość czytania chamskich komentarzy. Nie mogę zrozumieć, dlaczego niezadowoleni klienci nie przyjdą do mnie osobiście, nie powiedzą wprost, tylko w sieci wypisują, że z psem wychodzę na spacer itp. Kiedy czuję się dobrze, dlaczego mam się ukrywać? Dlaczego mam z psem na spacer nie wychodzić? Tylko przez to, że jedna z klientek w internecie, na publicznym forum szukała ze mną kontaktu, bo nie odbierałam telefonów, nie odpowiadałam. Wtedy mleko się rozlało - wskazuje Gabrysia.
Są jednak klienci, którzy mówią, że nie zdawali soboe sprawy, że Gabrysia jest chora, nigdy o tym nie słyszeli. I dziś nie bardzo moga w takie tłumaczenie uwierzyć.
- Nie słyszałam nigdy przed sesją, że cos jej dolega - mówi Aleksandra.
Zapytaliśmy fotografkę, która z pewnością nie czuje się komforowo, zbierając negatywne opinie, dlaczego - mimo przypadłości, częstej niedyspozycji - wciąż prowadzi studio fotograficzne, skoro i tak nie jest w stanie wywiązać się z umów? Dlaczego nie postawi na zdrowie? Kobieta odpowiedziała, że jest to obecnie jej jedyne źródło utrzymania.
*imię bohaterki na jej prośbę zostało zmienione
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.