Artykuł opublikowany w numerze 18/2015 Życia Gostynia
Najpierw jest pomysł, później szansa na założenie własnej działalności – dotacja z urzędu pracy. Za pieniądze można kupić wyposażenie, niezbędne towary, zrobić remont, przygotować reklamę. I firma rusza. Przez dwa lata radzi sobie całkiem dobrze, nawet jeśli to jednoosobowy zakład usługowy lub sklepik w małej miejscowości. Później pojawiają się schody, głównie chodzi o opłaty związane z ZUS-em – przez pierwsze dwa lata młody przedsiębiorca płaci mały ZUS – około 400 złotych, później już ponad 1 000 zł. I to dla niektórych jest nie do przeskoczenia.
Miała pomysł
- Życie na wsi jest trudne, żeby zrobić coś dobrego trzeba się nagimnastykować, a i tak to jest niedocenione. W życiu jest też ważne, żeby mimo wszystko robić to, co przynosi satysfakcję, radość, pieniądze i dobro dla ogółu. Tak też było przez niecałe dwa lata pracy w mojej, pomagałam wielu ludziom w różny sposób m. in. przekazałam wiedzę, dobre słowo, poradę, radość i nadzieję. Niestety, teraz jestem zmuszona do zaprzestania przekazywania tych dobrych wibracji, ponieważ dzisiejsze realia w naszym kraju są bardzo krzywdzące. Jestem niezmiernie rozczarowana i zażenowana, że w naszym kraju ludzie, którzy chcą coś zrobić dla innych, którzy poświęcają się często bezgranicznie, którzy utrzymują tak naprawdę kraj a w nim wszelkie instytucje rządzące są co miesiąc tak upokarzani. Oczywiście mowa o składkach ZUS-owskich, które wykończyły już nie jednego przedsiębiorcę – to fragment listu nadesłanego do naszej redakcji przez młodą osobę. Kobieta otworzyła własną firmę, miała pomysł i wiedzę. Jednak jak mówi, jej działalność ze względu na charakter, nie jest w stanie przynieść jej sporych dochodów. - Czy to jest zdrowe społeczeństwo i zdrowe relacje z rządzącymi? Unia Europejska daje pieniądze na rozpoczęcie działalności ale jaki odsetek tych firm zostaje na rynku? Kusząca propozycja 20 bądź 40 tys. i niski ZUS przez dwa lata (czas ten nie liczy się do stażu emerytalnego ani do prawa do zasiłku). To jest hojność i pomoc Państwa? (...) Myślę, że to jest konkretny powód, dlaczego młodzi ludzie opuszczają rodzinny kraj i nie widzą w nim możliwości na spokojne, w miarę dostatnie życie – stwierdza mieszkanka powiatu. Zastanawia się czy warto w dzisiejszych czasach otwierać małe przedsiębiorstwa, do których w mediach tak zachęcają, ile zyskuje na tym przedsiębiorca, a ile Państwo? – (...) Przedsiębiorcy się z tym godzą, nie robią strajków, nie łączą się w grupy bo każda godzina pracy jest cenna, często ponoszą klęskę finansową, brną w kredyty, pożyczki żeby zapłacić należność do państwa – pisze kobieta.
Czy to marnotrawstwo?
Niedawno w starostwie uroczyście wręczono młodym przedsiębiorcom umowy na dotacje, które pozwolą im rozwijać własne formy. Ilu z nich odniesie sukces? Informację o uroczystości umieściliśmy na naszym portalu gostynska.pl. Internauci również zastanawiali się sensem udzielanego wsparcia: - Ile tego typu dofinansowań zostało rozdanych na przestrzeni ostatnich lat? Ile tych "firm" działa nadal? Choć jedna? To marnotrawstwo naszych pieniędzy. Nic więcej – to jeden z komentarzy. Sprawdziliśmy, ile dotacji udzielono, zapytaliśmy również w powiatowym urzędzie pracy i Stowarzyszeniu Wspierania Przedsiębiorczości Powiatu Gostyńskiego, czy faktycznie dotacje, to pieniądze wyrzucone w błoto? PUP zrobił swoje badania – urzędnicy sprawdzili w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej, ile firm funkcjonuje od 2009 roku. Okazało się, że 31%. – Może ktoś powiedzieć, że to tylko jedna trzecia. Tyle tylko, że przedsiębiorcy mogli się przekształcić w spółki, zmienić nazwę, poszedł do pracy gdzie indziej, itd. Bardzo mało tych osób, które otrzymały dotację wraca z powrotem do ewidencji, ponownie rejestruje się w PUP. Czyli doświadczenia zdobyte poprzez prowadzenie własnej firmy pomagają utrzymać się na rynku pracy – mówi Justyna Krzyżostaniak, dyrektor PUP w Gostyniu. Podkreśla, że zanim zdecydujemy się na dotację i wybór działalności, musimy poważnie zastanowić się nad jej rodzajem. – Handel w naszym powiecie ma ciężko, jest duża konkurencja, ludzie jadą też na zakupy do galerii. Chcielibyśmy, aby powstawały firmy produkcyjne, bo one tworzą najwięcej miejsc pracy, podobnie usługi – wyjaśnia Justyna Krzyżostaniak. Dyrektor stoi na stanowisku, że nie można zrezygnować z dotacji – te pieniądze powinny pozostać w powiecie. - Jeśli nie wezmą ich nasi mieszkańcy, trafią do innych regionów – podkreśla.
Mało osób wraca
Warunek otrzymania dotacji jest w zasadzie jeden – trzeba być zarejestrowanym w urzędzie pracy, jako osoba bezrobotna. I właściwie na drugi dzień od zarejestrowania można składać wniosek, jeżeli się chce działalność otworzyć. Kiedyś wsparcie było większe – w 2014 – 21 000 złotych. W 2015 już maksymalnie 16 000 złotych. – To są wymogi naszego ministerstwa, które każe więcej osób, za mniejsze pieniądze, aktywizować. Mamy mieć mniejszą efektywność kosztową – jak najtańszym kosztem zaktywizować jak najwięcej ludzi. Według mnie na tym nie powinno się oszczędzać, bo jest to efektywna forma działania przeciw bezrobociu - mało tych osób do nas potem wraca – przyznaje. Składając wniosek najważniejsze jest to, aby wiedzieć, na co się chce te pieniądze przeznaczyć. To jest potem oceniane przez komisję, ale także kwalifikacje. Po podpisaniu umowy i zakupach należy rozliczyć się z urzędem i prowadzić firmę przez rok. Wtedy dotacji nie trzeba zwracać. - To się bardzo wielu osobom udaje, bo procent zwrotów jest bardzo niski, zdarzają się wyjątkowe tylko sytuacje, że ktoś nie spełni wymogów – mówi Justyna Krzyżostaniak. “Szkodowość”, tj. wskaźnik zwrotu dotacji w powiecie gostyńskim wynosi od 0,5 do 2,5%.
Mogą być lepsi
Pojawiają się czasem zarzuty, że PUP udziela za wiele dotacji kolejnym fryzjerkom, kosmetyczkom, mechanikom, na otwarcie sklepów odzieżowych – a tych jest w powiecie już zbyt dużo. - To jest trudne uzasadnić, dlaczego mamy danej osobie nie dać, a innej dać dotację. Oczywiście, jeżeli nie ma w ogóle kwalifikacji w danym zawodzie i coś sobie wymyśliła, siedząc wieczorem przy kolacji, to zdarza się, że odmawiamy zupełnie. Jeżeli natomiast ma przygotowanie zawodowe, ma lokal, wizję, to my dajemy szansę, również do tego, aby ta fryzjerka była lepsza od innych, wyspecjalizowała się w czymś – wyjaśnia Justyna Krzyzostaniak. Często otwierają swoje firmy osoby, które u kogoś pracowały, nie chcą już zarabiać na jego zysk, wiedzą, co i jak, mają swoją klientelę. – Trudno takiej osobie odmówić, bo ma doświadczenie, wie, jak dotrzeć do klienta – wylicza dyrektor.
Chcą być sobie sterem
Kiedy ludzie zaczynają myśleć o zamknięciu firmy? – Niestety, część po dwóch latach, kiedy wschodzi się na tak zwany duży ZUS, kiedy koszty zaczynają uwierać. Można się zastanowić, ile taka kosmetyczka musi przyjąć klientek, żeby zapłacić za prąd, wodę, czynsz i ponad tysiąc złotych ZUS-u. Do momentu, kiedy ta opłata jest niższa, właściwie nie ma problemu. Stowarzyszenie Wspierania Przedsiębiorczości robiło badania, co jest największą bolączką przedsiębiorców. Wymienili konkurencję i koszty pracy, utrzymania – przyznaje dyrektor PUP. Jednak podkreśla, że dotacje nie są pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Między innymi dzięki nim zwiększył się w powiecie gostyńskim poziom przedsiębiorczości, który jeszcze parę lat temu był bardzo niski. - Teraz przeskoczyliśmy okoliczne powiaty: Jarocin, Rawicz. Naprawdę bardzo dużo osób wzięło dotacje, przynajmniej połowa z nich przetrwała. Te pieniądze są u nas gdzieś zainwestowane, handel zyskuje, bo ten człowiek musi coś kupić: maszynę, meble, komputer – wylicza Justyna Krzyżostaniak. Jest także druga strona medalu - nie wszyscy nadają się do pracy u kogoś. - Mają cechy typowego przedsiębiorcy: chce sam sobie być sterem. Takie osoby przeważnie mają pomysł, werwę do pracy, zdają sobie sprawę z tego, że nie jest łatwo być przedsiębiorcą, w dzisiejszych czasach zwłaszcza. Ale nie mają środków finansowych. Wtedy ta pomoc z urzędu pracy tę lukę zamyka. Dzięki temu, że właśnie te pieniądze są, i to bezzwrotne, to otwieramy im drogę do własnej działalności, którą sobie wymarzyli – zauważa dyrektor PUP. Zdaniem Justyny Krzyżostaniak o zwiększeniu kosztów utrzymania firmy, przedsiębiorca powinien już myśleć w momencie jej otwierania. - Tu się bierze sprawy we własne ręce i o tym ci ludzie muszą pamiętać. Nie radziłabym myśleć w ten sposób, że potem jakoś to będzie. Jeżeli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić, co będzie dalej, albo ma problemy z rynkiem, ze zbytem swoich usług, towarów, to po to mamy Stowarzyszenie Wspierania Przedsiębiorczości, aby tam się udać i przeszkolić, pomoc uzyskać, żeby firma dalej się rozwijała, a nie musiała zamykać – wyjaśnia.
Trzeba być przygotowanym
Krzysztof Marzec ze Stowarzyszenie Wspierania Przedsiębiorczości popiera zdanie dyrektora PUP. – Dotacja, to szansa i my albo ją umiemy wykorzystać, albo nie. Na przestrzeni 10 lat do powiatu wpompowane zostało nie 5 milionów złotych rocznie, tylko 50 milionów, które z zewnątrz przyszło tutaj. Nasze działania powinny zmierzać w tym kierunku, aby jak najwięcej pieniędzy z zewnątrz kumulować tutaj, powiększać nasze majątki i właśnie to, między innymi, robią dotacje. Oczywiście pieniądze, to nie wszystko, trzeba być jeszcze przygotowanym do prowadzenia działalności. Muszę przewidywać, planować – podkreśla prezes stowarzyszenia. Organizacja dysponuje badaniami, które pokazują, w jakim sektorze nie warto otwierać firm. Takim są na przykład usługi – czyli kolejny sklepik, hurtownia, fryzjerka, kosmetyczka raczej się nie sprawdzi. – Chyba, że zaczniemy więcej zarabiać, wtedy zaczniemy wydawać na takie usługi – zauważa Krzysztof Marzec. Warto za to myśleć o firmie zajmującej się budownictwem, leśnictwem, edukacją, czy zainwestować w rolnictwo. Prezes potwierdza zdanie dyrektor urzędu pracy, że w powiecie gostyńskim wzrosła znacznie przedsiębiorczość. - Byliśmy zapóźnieni względem innych powiatów, dlatego musieliśmy to jak najszybciej naprawić, przyjęliśmy strategię, żeby jak najwięcej firm się otwarło i to się udało – podkreśla.
To nie jest wyrzucanie pieniędzy w błoto
W 2013 roku zarejestrowało się w powiecie 659 firm, wyrejestrowały 492. – Jeżeli spojrzymy na to nie z perspektywy jednego sklepiku, do którego otwiera się konkurencja, to jest plus dla regionu. Urząd pracy pozyskuje pieniądze, które zostają w naszym rejonie, ktoś za nie wyremontuje sklep, kupi jakieś materiały. To nie jest moim zdaniem wyrzucanie pieniędzy w błoto. Oczywiście widać tendencję, że coraz więcej firm się zamyka. W 2006 otwarło się 506, a zamknęło 372 - czyli generalnie mniej się otwierało, mniej się zamykało, co to powoduje, że netto tych zakładów zostaje więcej i rośnie nam poziom przedsiębiorczości – wyjaśnia Krzysztof Marzec. Podkreśla, że do działalności trzeba się przygotować. - Nie wystarczy mieć pomysł. Jedną z przyczyn upadku firm jest działanie bez strategii rozwoju. Jeżeli to jest na przykład działalność specjalistyczna, to w małej miejscowości nie ma szans się utrzymać. Dużo nauki, determinacji i zaparcia trzeba, żeby otworzyć firmę. Jako przedsiębiorca muszę przygotować się na to, że za 2 lata mi wchodzi duży ZUS. Wiem o tym i liczę, że tak nie będzie? Muszę o tym myśleć, zwiększać obroty, szukać klientów, po to, żeby mieć na zapłacenie kosztów stałych – stwierdza Krzysztof Marzec.
Komentarz autorki
Swoje racje w dyskusji opisanej wyżej mają moim zdaniem właściciele małych zakładów i przedstawiciele urzędu oraz stowarzyszenia. Jednak o wysokich kosztach za miejsce pracy, przede wszystkim właśnie ZUS, od dawna mówią nie tylko mali przedsiębiorcy, ale również ci, którzy prowadzą działalność od wielu lat i zatrudniają wielu pracowników. To nawet dla nich duże obciążenie, a pieniądze te woleliby wręczyć dobremu pracownikowi, niż przekazywać, co miesiąc do ZUS-u. Czy jest jakaś szansa na zmianę? Raczej nie, ponieważ nie zależy to od nas tutaj - lokalnie.
19 829 559 zł – kwota dotacji udzielona na przestrzeni 6 lat przez PUP w powiecie gostyńskim
od 0,5% do 2,5% - “szkodowość” dotacji – wskaźnik zwrotu dotacji
Ile firm funkcjonuje?
Rok Ponownie zarejestrowany w PUP Wciąż funkcjonujące firmy
2009 24 82 (31%)
2010 49 110 (29%)
2011 4 28 (48%)
2012 8 93 (59%)
2013 2 116 (87%)
(źródło: PUP Gostyń)