Artykuł opublikowany w numerze 32/2015 Życia Gostynia
Bełkot, ślinotok, zatrzymanie akcji serca - to jedne z objawów, jakie występują po zażyciu dopalaczy. Najgorsze jest to, że uszkadzają mózg. Przez pierwsze tygodnie lipca tysiąc osób w Polsce zatruło się tymi środkami odurzającymi. Najmłodszy zarejestrowany pacjent poradni Monaru, ma 9 lat. Inny chłopiec – 12 –latek już trzy razy trafiał do szpitala – ostatnim razem lekarzom udało się go obudzić po 6 dniach. Dopalaczy w organizmie człowieka nie są w stanie wykryć badania laboratoryjne. „Mocarz”, który w ostatnim czasie jest najbardziej „znanym” środkiem odurzającym jest 800 razy silniejszy, niż marihuana. W powiecie gostyńskim można go kupić za 30 złotych. Gdzie? Właściwie wszędzie.
On tu rozprowadza dopalacze
W ubiegłą niedzielę w gminie Pępowo trzech kolegów spotkało się w domu. - Tak się naćpali, że jeden zwymiotował, zabrudził całe mieszkanie. Rodzice poszli po niego, a on był nieprzytomny. Trafił do szpitala – mówi nasz informator. Drugi przypadek miał miejsce w poniedziałek. Do piętnastolatka, który stracił przytomność wezwano karetkę. Kiedy ją odzyskał był tak agresywny, że potrzebna była interwencja policji. – Ten, który zajmuje się dystrybucją tych środków, w sobotę ogłosił oficjalnie, że wyjeżdża, ale wcześniej wpuścił na rynek dawkę tych dopalaczy i zaraz efekt był taki, że dwóch w szpitalu wylądowało – stwierdza mężczyzna. Kto rozprowadza środki? – Chłopak z Pępowa, chyba ma 21 lat – odpowiada informator i podaje nazwisko. – Policja wie o wszystkim, ale musi mieć konkretny dowód. A jak się spytasz tych młodych, co biorą o nazwisko, to ta młodzież, wszystkie nazwiska wymieni, tylko nie to, od którego kupili. Nie trwa długo ustalenie, kto to sprzedaje. Odwiedzi się jedno miejsce, drugie, trzecie i nazwisko pada, wszyscy wiedzą, że on tu dookoła rozprowadza dopalacze – przyznaje mężczyzna.
Przebić się do świadomości
Od początku roku do 17 lipca gostyński szpital przyjął pięć osób po zażyciu środków odurzających w wieku od 21 do 25 lat. Nie wyrazili zgody na hospitalizację. W ostatnim tygodniu do szpitala trafiły 3 osoby w wieku od 15-18 lat. Dwie były hospitalizowane, jedną przyjęto ambulatoryjnie. Objawy: splątanie, zaburzenie świadomości i równowagi, agresja, pobudzenie. Osoby przebywały dobę w szpitalu. Wypisano je w stanie dobrym do domu. W lipcu w Polsce zatrzymano 170 osób zajmujących się handlem dopalaczami, zarekwirowano 80 kilogramów tych substancji. Politycy wypowiedzieli „wojnę” dopalaczom – ogłoszono kolejną akcję w mediach. Czy ona coś da? Raczej nie. – Koncert „Stop dopalaczom” niczego nie zatrzyma. Będzie handel tymi środkami dlatego, że jest ogromny czarny rynek, są grupy przestępcze i tego nie jesteśmy w stanie opanować, nawet przy bardzo dobrym prawie. Natomiast jesteśmy w stanie uzbroić młodych ludzi w takie wartości, które spowodują, że oni nie będą chcieli sięgać po tego typu rzeczy. Monar stara się przebijać do świadomości, że narkotyki w postaci dopalaczy - syntetyczne narkotyki, powodują ogromne szkody w psychice – podkreśla Agnieszka Borowska ze Stowarzyszenia Monar. Ta organizacja ma 40-letnie doświadczenie w walce z narkotykami, 80 ośrodków, które w Polsce zajmują się leczeniem i 700 specjalistów. To tam najlepiej udać się po pomoc.
„Mocarz” za 30 złotych
Z przedstawicielką Monaru rozmawialiśmy po tym, jak zgłosili się do redakcji przerażeni rodzice młodych ludzi. Chcieli walki z dopalaczami. – To jest bardzo duży problem. Nie umiem patrzeć biernie na to, co się dzieje. Mam 16 - letnie dorastające córki. Nie mam zamiaru umierać ze strachu, pilnować ich za każdym razem, kiedy wychodzą. Są wakacje, młodzież z Pępowa „leci” na planty. Łatwo dostać dopalacze. Przez internet zamawiają. Kupują to, jako pochłaniacze pary. To jest bardzo prosto tutaj kupić, wiem na sto procent, bo syn koleżanki miał „mocarza” za 30 złotych - opowiadała wzburzona kobieta. Dodała, że wielu rodziców nie chce dostrzec problemu. – Wiem, którzy chłopacy sprzedają. Twierdzą, że nie biorą, ale jak powiedziałam, żeby test zrobili, to nie chcieli. Pytałam się ich, czy rodzice wiedzą. Odpowiadają, że wiedzą, ale „żyją swoim życiem, a my musimy zarobić na siebie sami” – mówi kobieta. Rodzice obserwują młodzież i doskonale wiedzą, kiedy są pod wpływem dopalaczy. – Trochę, jak pijani, ale nie są pijani. Syn koleżanki wyglądał, jak po trzech drinkach, potem już był powyginany, powykręcany. Jak ona go zobaczyła, to była w totalnym szoku. Była policja, pogotowie. Jednego chłopaka, znaleźli na plantach w Pępowie. Leżał zarzygany i obsrany – relacjonuje matka. Tłumaczy, że dopalacze można kupić bez problemu koło godziny 22.00 na pępowskich plantach lub koło pałacu. – Z bagażnika sprzedają, nie wiem czy swoi, czy przyjezdni. Wiem, że z Piasków i z Kobylina sprzedają. Na policję było zgłaszane, ale oni twierdza, że chcą złapać „wyższego”, który jest nad tymi handlującymi tutaj. Tylko ilu młodych musi wylądować w szpitalu zanim złapią tego na górze? – zastanawia się matka. Twierdzi, że środki sprzedają nawet 12-latkowie. Przyznaje, że boi się o swoje dzieci, nawet, jeśli te zapewniają, że nie wezmą dopalaczy. – Mogą powiedzieć „nie”, ale ktoś może zachęcać: „głupia, spróbuj, dalej”. Chodzi mi o to, aby dorośli dostrzegli problem. Bo rodzice tego, który bierze i sprzedaje w Pępowie twierdzą, że nie ma problemu, nie widzą go – przyznaje. I sama wie, gdzie leży sedno sprawy, o czym mówią wszyscy eksperci, których pyta się o walkę z uzależnieniami młodych. – Ostatnio słyszałam, że, aby dzieci wyrosły na ludzi, trzeba im poświęcić 50 procent więcej czasu i 50 procent mniej pieniędzy – przyznaje.
Kupują, jak bułki
Kolejna rozmówczyni przyznaje, że dopalacze są wszędzie. - Teraz zrobiło się głośno, bo trzech wylądowało w szpitalu. U nas wszyscy wiedzą, gdzie ćpają, kto sprzedaje w Gostyniu na rynku, w Krobi, wszędzie. Oni, to kupują, jak bułki – mówi. Przyznaje, że po dopalacze sięgają już 13-latkowie. – Tylko nikt o tym nie mówi. Nie wiem dlaczego. To są dzieci, biorą z ciekawości, tak jak ja 30 lat temu spróbowałam papierosa. Gdyby mi ktoś powiedział „nie pal papierosów”, też bym nie posłuchała. Mają internet, mało edukacji na temat skutków w szkole. Chodzi o to, aby te dzieciaki wiedziały, czym to grozi – podkreśla kobieta. Wspomina, że była kilka lat temu na spotkaniu o uzależnieniach. – Jest ich tyle – od alkoholu, dopalaczy, internetu, od seksu. To, co robi młodzież, co dziewczyny wyprawiają zwłaszcza, to strach mówić – zauważa. Dodaje, że rodzice byli oburzeni. – Powiem szczerze, nie wiem, od kogo trzeba zacząć naukę, skoro rodzice są oburzeni, że im się mówi, co robią dzieci – przyznaje. W Pępowie jest osoba, która społecznie zajęła się walką z dopalaczami. – Między innymi mój wnuk się w to wplątał, to był taki jednorazowy incydent i od tego czasu wypowiedziałem taką cichą wojnę tej młodzieży – potwierdza mężczyzna. Wieczorami poświęca wolny czas i odwiedza miejsca, gdzie spotykają się młodzi. – Podchodzę do nich, obserwuję, oni wiedzą, o co chodzi, unikają mnie. Na gorąco nikogo nie schwyciłem, ale po zachowaniu widzę, że są po tym. Głównie to jest agresja, z tym sobie radzę, nie jestem z „pierwszej łapanki”, wiem do czego służą ręce – podkreśla. Przyznaje, że nie zajmuje się profilaktyką. – Idę w te miejsca, gdzie siedzą, gdzie przy okazji dzieją się różne rzeczy – kradzieże, wybryki chuligańcze. Wiedzą, kto jestem. Mówią, że cywilny radiowóz jedzie – opowiada mężczyzna. Czy jednak jego kontrola coś da? – Myślę, że tak, reakcja jest, niektórzy już ze mną współpracują – przyznaje. Mężczyzna odwiedza też rodziców. - Oni rozkładają ręce, pytają, co mają robić? Jeden ojciec mi mówi: „ On mnie straszy, że się zabije”. Dosadnie informuję, jakie są skutki branie dopalaczy – stwierdza mężczyzna.
Problem lęku
Czy rodzice, którzy rozumieją, jak poważna to sprawa są sami? Czy mogą liczyć na czyjąś pomoc? Naszym zdaniem najlepiej zgłosić się do fachowców. Monar chce się angażować w walkę z dopalaczami, wie na czym sprawa polega. – Pomożemy, tylko musimy się zorganizować w danym rejonie, wiedzieć, jaka to jest grupa. W mniejszych miejscowościach najlepszym miejscem jest szkoła. To jest świetne środowisko - łączy ze sobą uczniów, rodziców i nauczycieli. Tak naprawdę zajęcia profilaktyczne powinny być prowadzone w tych trzech grupach. Dlatego, że to jest kształtowanie postaw. Dorośli muszą zmieniać swoje postawy, bo styl życia determinuje to, jak dzieci później wypoczywają, jakich szukają rozrywek, jak rozwiązują swoje problemy, czy rozmawiają ze sobą, czy jest między ludźmi więź, porozumienie, a to jest podstawa, na której budują się wartości. Te z kolei powodują, że dokonujemy takiego wyboru, a nie innego – wyjaśnia Agnieszka Borowska ze Stowarzyszenia Monar. To, że sięgamy po dopalacze, czy alkohol, to tylko kwestia używek, natomiast cel, w jakim to robi młodzież, ludzie dorośli, czy dzieci, zawsze jest podyktowany jakimś wewnętrznym wezwaniem. - To jest najczęściej problem lęku, rozrywki, eksperymentowania, nie znania ryzyka. Staramy się tworzyć pozytywne wartości – podkreśla Agnieszka Borowska. Dodaje, że wszystko zależy od szkół, które muszą wpuścić profilaktyków na swój teren. – Chcielibyśmy, żeby treści profilaktyczne były umieszczone w programach nauczania, bo to jest podstawa, aby działać cały czas, a nie akcyjnie, jak w tej chwili, bo ktoś umiera z powodu dopalaczy i jest zainteresowanie. Na chwilę wskakujemy do tematu i ścigamy, bo represja jest najprostsza. Natomiast najtrudniejszym elementem jest kształtowanie postaw i wartości – przypomina. Powinniśmy to robić od najmłodszych lat. - To się robi w Niemczech, we Francji, w Czechach, a w Polsce to jest tylko akcyjność. Samorządy płacą za pewne akcje profilaktyczne, strategie informacyjne, a te są najmniej skuteczne, bo jednym uchem się wpuszcza, drugim się wypuszcza – mówi przedstawicielka Monaru. Chodzi o przepracowanie, w formie warsztatowej pewnych rzeczy, stworzenie identyfikacji z problemem.
Osoba uzależniona, to osoba chora
Narkotyki w postaci dopalaczy powodują ogromne szkody w psychice: zaburzenia psychiczne, psychozy endogenne, czyli rodzaj zaburzeń psychicznych, które zostają na całe życie, np: schizofrenia. - Nie ma czegoś takiego, jak uzależnienie od dopalaczy w takiej czystej postaci, tak jak dawały to narkotyki. To są wieloobjawowe uzależnienia. Nie zawsze wymagają takiego leczenia, na jakie jesteśmy przygotowani. NFZ nie finansuje w tej chwili bardzo wielu możliwości terapeutycznych, które powinny być dostarczone – przyznaje Agnieszka Borowska. Monar chciałby przebudowy całego systemu przeciwdziałania narkomanii w Polsce, bo jest przestarzały, w ogóle nie odpowiada na to, co niesie życie. Czyli profilaktyka z edukacją, leczenie nowymi terapiami przez ośrodki i nowe fundusze negocjowanie z NFZ na tzw. terapie uzależnień współwystępujących, np: od narkotyków, dopalaczy i pornografii. - Ludzie są naprawdę bardzo mocno zagubieni. Osoba uzależniona, to jest przede wszystkim osoba chora. Jesteśmy przeciwni takiej ścisłej restrykcji, że za posiadanie niewielkiej ilości karzemy, bo tak naprawdę zwiększamy tylko kryminalność w Polsce. A to są często ludzie chorzy. Oni będą mieć u siebie narkotyki, bo są uzależnieni – tłumaczy przedstawicielka Monaru. Stowarzyszenie jest przeciwko
legalizacji marihuany, o czym też sporo mówi się w ostatnim czasie. – Nikt nie szacuje skutków prawda dostępu do tych środków, a one będą na pewno. To też są zaburzenia psychiczne przy długim używaniu marihuany. Trzeba znaleźć mądre rozwiązania eksperckie – podkreśla Agnieszka Borowska. Monar zwrócił się z listem otwartym do polityków i rządu, w którym zawarto konkretne postulaty. – Apelujemy, aby wokół tematu dopalaczy nie robić tylko i wyłącznie występów politycznych, tylko żeby się wzięli za reformę systemu. Teraz się wszyscy obudzili, że są narkotyki, a one po prostu są w naszym życiu, my ich nie wyplenimy. Od początku ludzkości były i są, my musimy wychować społeczeństwo i zabezpieczyć dzieci wartościami – apeluje.
Wiedzą, czego się bać
Przedstawicielka organizacji przyznaje, że inicjatywa rodziców, z którymi rozmawialiśmy, którzy chcą walki z dopalaczami, jest fantastyczna. – Powinien być właśnie ruch oddolny. Tak Monar powstał. To licealiści pisali do władzy PRL, że nie ma kto leczyć narkomanii w Polsce. Dzisiaj zatoczyliśmy pętlę. Znowu mamy to poczucie, że system przeciwdziałania narkomanii jest niedostosowany do naszych czasów. My bardzo chętnie będziemy współpracować z rodzicami, jeśli do nas napiszą, żebyśmy mogli się skontaktować. Poszukamy możliwości dotarcia do tego środowiska, napiszemy do szkoły. Rodzice mówią mądrym głosem – wiedzą, czego się bać – podkreśla Agnieszka Borowska. Dopalacze, to poważny problem, są łatwodostępne, ale nie to jest najgorsze. - Tylko to, że młodzież nie ma ukształtowanych dobrych wzorów i świadomości ryzyka. Dobre wzory to takie, które zostały w procesie wychowania mocno zaszczepione. Uczymy tego, jakie ryzyko grozi, jakie są skutki. To nie jest straszenie i wyolbrzymianie. Dopalacze, to konkretne szkody w mózgu, ludzie są później upośledzeni czy ruchowo, czy intelektualnie. Dopalacze powodują zmiany w mózgu i zaburzenia psychiczne, z których się człowiek nie wyleczy. Tam są substancje, niezwykle szkodliwe połączenia. One zabijają – podkreśla przedstawicielka Monaru. Dodaje, że to nie policja powinna prowadzić zajęcia profilaktyczne w szkołach, a wykształceni terapeuci. – Są przygotowani do ścigania przestępczości – zauważa. Jak przyznaje, Monaru nikt nie zaprasza do tworzenia programów profilaktycznych. Nikt też nie pyta młodzieży o zdanie. – Młodzi muszą wiedzieć, że coś jest prawdziwe, młodzież nienawidzi zakłamania, masek, udawania, lubi być traktowana serio, podmiotowo i tego brakuje. Nikt nie pyta młodych ludzi: „dlaczego bierzecie?”. To jest pytanie fundamentalne: „co wam to da, dlaczego sięgacie po te używki”. My mówimy: „zróbmy debatę, usłyszmy głos młodzieży” – apeluje przedstawicielka Monaru.
Gostyńska policja wie, że będzie rosło zażywanie dopalaczy na naszym terenie. Dwa tygodnie temu kryminalni z Sanepidem sprawdzili sklepy, w których ewentualnie mogłyby być oferowane takie środki. Takie akcje, jak ostatnia realizowane są od około 3 lat, średnio, co pół roku. – Okazało się, że w naszym powiecie nie ma sklepów, w których można by kupić dopalacze. Środki nabywane są przez internet. Głównie sprzedawane są pod postacią tabletek lub suszu – mówi Sebastian Myszkiewicz, oficer prasowy KPP w Gostyniu. Sprawdzane są między innymi sklepy z wyrobami tytoniowymi, salony gier. Policja prowadzą postępowania sprawdzające dotyczące narażenia na utratę życia lub zdrowia osób, jeżeli ktoś wprowadza do obiegu, oferuje takie środki.
Funkcjonariusze z Gostynia prowadzą też działania profilaktyczne, spotykają się z młodzieżą w szkołach.
Od 1 lipca obowiązuje znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, co oznacza, że dopalacze stały się narkotykami. Policja ma narzędzie, aby reagować, przeciwdziałać i ścigać osoby, które wprowadzają te środk
Gdzie szukać pomocy?
Stowarzyszenie MONAR
tel.: (22) 635 95 09
(22) 635 13 26
(22) 635 94 37
e-mail:biuro@monar.org
www.monar.org
116 111 – Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży
800 100 100 – telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawach bezpieczeństwa dzieci
800 12 12 12 – Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka
112 – numer alarmowy na terenie całej Unii Europejskiej
800 060 800 – infolinia Głównego Inspektora Sanitarnego
Podobno wszystko jest dla ludzi, tylko człowiek musi wiedzieć, że gdzieś się kończy mechanizm jego samokontroli. To jest sprawdzone na naszych pacjentach, że nie ma człowieka, który miałby ten mechanizm idealnie opracowany i powiedział: „ja jestem mocarzem, ja się nie dam dopalaczom”. Zawsze to się kończy nałogiem – mówi Agnieszka Borowska z Monaru