- Byłam szczęśliwa, że udało mi się wygrać z tym potworem. Długo nie cieszyłam się normalnym życiem. W 2019 r. doszło do agresywnej wznowy, która zaatakowała ze zdwojoną siłą. Przerzuty objęły jamę brzuszną, szyjkę macicy, kręgosłup i wiele węzłów chłonnych na szyi, w śródpiersiu, w jamie brzusznej, miednicy oraz pod pachami i w pachwinach. Przyjęłam 12 wlewów nowej chemioterapii, jednak nie wiadomo na jak długo powstrzyma nowotwór, który bardzo szybko może uodpornić się na jej działanie – mówi Karolina.
Leczenie wyniszczyło organizm, układ nerwowy, pokarmowy i obciążyło serce. Osłabiło też odporność kości i stawy. Zęby i wzrok. Nie ma żadnej gwarancji na wyleczenie całkowite. Co więcej - nie ma już innych dróg ratunku.
- W ostatnim czasie mój stan zdrowia uległ pogorszeniu. Bardzo obciążony jest układ limfatyczny, który nie funkcjonuje już prawidłowo. Obrzęki i opuchlizna zajęły obie nogi i rękę – relacjonuje.
Karolina przyjmuje duże ilości sterydów i zastrzyków przeciwbólowych. Organizm jest zmęczony ciągłą walką.
- Walka jest jeszcze cięższa niż wszystkie dotychczasowe. Każdy dzień przynosi nowe fizyczne przeszkody, które jest mi już coraz trudniej pokonać. Nie poddaje się walczę już resztkami fizycznych i psychicznych sił. Franek potrzebuje mamy, a ja tak bardzo chce żyć...
Aktualizacja, 12.02:
Uzbierano 100% kwoty. Dziękujemy!