reklama

Coraz bardziej w uprawach szkodzą zwierzęta

Opublikowano:
Autor:

Coraz bardziej w uprawach szkodzą zwierzęta - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

- Rada Sołecka wsi Kosowo, w imieniu mieszkańców, apeluje o zmniejszenie pogłowia zwierzyny łownej - danieli i dzików w związku z bardzo dużymi stratami w uprawach polowych - czytamy we wniosku sołtysa Andrzeja Wiatrowskiego do burmistrza Jerzego Kulaka.

 

Artykuł opublikowany w numerze 32/2014 Życia Gostynia

To nie jedyne pismo do włodarza gminy Gostyń, dotyczące szkód, wyrządzanych w zasiewach i plonach zbóż, rzepaku, buraków cukrowych, kukurydzy i ziemniaków. Podobne dokumenty wpłynęły również od sołtysów Stankowa i Daleszyna. - W okolicznych lasach przebywa ogromna liczba zwierzyny, która od wiosny żywi się na naszych polach, a zdarza się, że i zimą. Często słychać odgłosy strzałów z broni myśliwskiej dochodzące z lasu, ale to wszystko za mało  przy tak dużej ilości „szkodników” - napisała Ewa Dzierżgowska.


Boją się zwierząt
Rolnicy zwrócili się również z problemem do redakcji. Twierdzą, że od kilku lat zwierzęta leśne niszczą uprawy, co wpływa na zmniejszenie plonów. - Mam jedną z lepszych ziemi na polu pod lasem. Ale zboża nie zasiałem jesienią, bo wiem, że mi dziki sporo zryją. Zasiałem wiosną, ale z tego zboża nie będę miał takiego plonu, jak z ozimego. To już jest moja strata - mówi Tomasz Stróżyński z Daleszyna.
Na polu obsianym zbożem, należącym do innego gospodarza, widać wyraźnie „trasę tranzytową” zwierzyny, jak wydeptane miejsca nazywają rolnicy. - Tak chodzą najczęściej daniele, przy okazji wylegując się w zbożu i wyjadając ziarno od góry - opowiadają poszkodowani. Kukurydza o tej porze roku jest wyrośnięta, ale na polu można zauważyć puste place. Gospodarze twierdzą, że to głównie wina dzików, które po obsianiu areału, wyryły nasiona z ziemi. Tam, gdzie to zrobiły, roślina po prostu nie wzeszła. Jeden z gospodarzy, nauczony doświadczeniem sprzed roku, ogrodził pole tzw. pastuchem, pod napięciem. Wydał na nie ponad 1000 zł i zasiał kukurydzę. Drut ma chronić uprawę przed dzikami i danielami.
W Kosowie, Daleszynie, Stankowie i innych wioskach są gospodarze, którzy mają dobrej klasy glebę dla określonej uprawy, na terenach położonych pod lasami. Nie obsiewają ich jednak tak, jak powinni, ponieważ boją się „interwencji” zwierząt. Tak jest najczęściej z burakami cukrowymi. Jeden z nich pokazuje takie - młode, jeszcze niewyrośnięte o tej porze, ale wykopane z ziemi i nadjedzone przez zwierzęta, najprawdopodobniej daniele. - Pół biedy by było, gdyby całego zjadły, ale one połowę zostawią i wykopią następne - wyjaśnia Adam Sperlig.

Z wnioskiem do koła łowieckiego
Do wynagradzania szkód wyrządzonych w uprawach lub płodach rolnych przez dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny oraz strat przy wykonywaniu polowania zobowiązany jest dzierżawca obwodu łowieckiego, w obrębie którego znajdują się pola uprawne. Mówi o tym ustawa „Prawo łowieckie”. Rolnicy z gminy Gostyń wiedzą doskonale, że w tych sprawach należy zwrócić się do Andrzeja Szymoniaka z Koła Łowieckiego Drop. - Z wyboru członków koła jestem łowczym. Moja funkcja wiąże się z prowadzeniem gospodarki łowieckiej. Jeśli chodzi o szkody, Koło Łowieckie Drop Gostyń ma uprawnienia i obowiązek, aby wyznaczyć spośród swoich członków lub innych osób komisję do szacowania szkód. Jestem również jej przewodniczącym - wyjaśnia Andrzej Szymoniak. Do niego, a także do ... Koszykowskiego każdy gospodarz, po wystąpieniu szkody może złożyć wniosek o oszacowanie straty i odszkodowanie. - My w terminie nie późniejszym niż 7 dni, możemy pojechać na pole i w obecności rolnika szacować szkodę - mówi łowczy. - Rolnicy mocno się denerwują w takich sytuacjach. Z jednej strony ich rozumiem, chodzą przy tym, pracują, zabiegają o plony - dodaje. Nie wszyscy gospodarze są jednak zadowoleni z postępowania przewodniczącego komisji „do szacowania”. - Przyjedzie i powie, że maszyna nie obsiała, że podusiła, że zima była ostra. A kiedy dzwonisz i prosisz, żeby przyjechali oszacować straty, to mówi, że w ciągu 7 dni. Ale nie zawsze można tak długo czekać ze skoszeniem. Jeśli nie zbierzemy, to nic byśmy nie mieli - tłumaczą rolnicy.

Rolnicy niezadowoleni
Jak odbywa się szacowanie strat? Wspólnie z właścicielem pola łowczy mierzy ogólny areał uprawy. Dane te mogą być podawane też z map ewidencyjnych. Następnie odmierza wielkość uszkodzonego obszaru. - W fazie wzrostu rośliny wstępnie określamy procent zniszczenia. Na przykład jeśli chodzi o buraki, od teraz do zbiorów może się jeszcze wiele wydarzyć. Rolnik, zgłaszający szkodę, ma obowiązek nas powiadomić, kiedy będzie zbierał plony. Komisja jedzie, ogląda, czy coś się zmieniło. Protokół kończymy w takiej fazie, że określamy wielkość uszkodzenia, w przypadku buraków od razu plonu. Po odstawieniu do cukrowni, na podstawie ceny, jaką rolnik otrzymał za buraki, wyliczamy z tego faktyczną szkodę finansową, jaką poniósł. Nie odliczamy - co moglibyśmy robić - żadnych kosztów transportu. Nie chcemy zaogniać sytuacji - wyjaśnia łowczy Szymoniak. Zawsze optuje za tym, aby szkodę zrekompensować finansowo. - Czasami proponujemy coś w zastępstwie - jeśli mamy możliwość, a rolnicy chcieliby dostać wysłodki, to im pomagamy, przy uzupełnianiu karmy dla zwierząt. Dla rolnika nieraz to jest ważniejsze, niż pieniądze - mówi Andrzej Szymoniak. Zauważa, że czasami właściciele upraw wyobrażają sobie, że ponieśli spore straty, a nie zawsze tak jest. Tymczasem gospodarze twierdzą, że małych zniszczeń do koła „Drop” nie zgłaszają. Łowczy wspomina jednak sprawę, kiedy jeden z właścicieli pola zgłosił szkodę na pszenicy. Uprawa miała ponad 17 ha. - Pojechaliśmy, zaprowadził nas na pole. Zboże było pozjadane, poduszone, przy tak zwanej ścieżce technologicznej. Zapytałem, jak duży według niego jest obszar strat. Rolnik sam określił, że zwierzęta 1 ar mu zniszczyły. To pytam -  gdzie jest szkoda? - opowiada Andrzej Szymoniak. Zgodnie z prawem, rolnik, jeśli ma wątpliwości co do oszacowania strat, jeśli czuje się przy tym poszkodowany, może zwrócić się do przedstawiciela regionalnej izby rolniczej. Na życzenie gospodarza jej przedstawiciel może być obecny przy wyliczeniach.

Danieli zbyt dużo
We wnioskach, skierowanych do burmistrza Gostynia, których treść zna także łowczy z koła łowieckiego, sołtysi zaznaczają, że liczba zwierzyny wciąż się zwiększa. Mają przede wszystkim na myśli daniele i dziki. Niektórzy rolnicy mówią wprost, że koła łowieckie podają do nadleśnictwa nieprawdziwą liczbę pogłowia. Bo niby skąd mają znać ją dokładnie? Andrzej Szymoniak zapewnia, że „Drop” i każde inne koło łowieckie prowadzi inwentaryzację zwierząt. - Liczymy pogłowie. Szacunki ilości zwierząt robimy na podstawie całorocznej obserwacji. Ale  myśliwi częściej wyjeżdżają w tym celu, w pogodne dni, kiedy już zakończy się sezon odstrzałów, przed przygotowaniem rocznego planu, czyli w lutym, marcu. Po tygodniu akcję liczenia powtarzamy, porównujemy dane z tymi, uzyskanymi w poprzednich dniach, a także z obliczeniami z lat ubiegłych i w stosunku do możliwości, jeśli chodzi o odstrzał - wyjaśnia. Przyznaje, że nie do końca jednak można policzyć wszystkie gatunki, co do sztuki. Zdarzają się sytuacje, związane z większą zwierzyną, która migruje na dużych obszarach, kiedy można zauważyć 100 sztuk. - Ale nie od razu można je wpisać do inwentaryzacji. Ta zwierzyna, jeśli znajduje się na pograniczu obwodu, może bytować na naszym terenie, ale też na obwodzie sąsiednim, należącym do innego koła. To wszystko sprawdzamy - zapewnia łowczy. Zgadza się z rolnikami, którzy twierdzą, że danieli na terenie gostyńskiego obwodu jest zbyt dużo. Bytuje ich 220 sztuk, a według łowczego, jeśli weźmie się pod uwagę przyrost naturalny, może ich być nawet 290. - Z tego 100 sztuk jest przeznaczonych do odstrzału. To jest dużo. Ale nie da się tego w przyrodzie zrobić tak, jak w chlewie czy oborze. Jeśli zbyt mocno zaczniemy daniele eksploatować, to one zaczną uciekać - tłumaczy Andrzej Szymoniak. I dodaje, że koła mają również inny problem ze zwierzyną płową. - Musimy w ich przypadku racjonalne plany odstrzału zakładać, czyli podawać takie liczby, które jesteśmy w stanie spełnić. Jeśli tego nie zrobimy, przez lasy państwowe (właściciela lasów) jesteśmy zobowiązani opłatami, czymś w rodzaju kary - jest nam naliczany tzw. udział w środkach ochrony przed szkodami - mówi łowczy. Zapewnia, że myśliwi również są zainteresowani zmniejszeniem i ustabilizowaniem populacji daniela, a starania w tym kierunku czynią od lat. - Rolnicy chcą, aby było ich mniej, ale my też tego chcemy. Co roku zwiększamy odstrzał. Nie wiem, czy gospodarze nam wierzą? Podejrzewam, że nie - twierdzi Andrzej Szymoniak.


Około 5 500 ha - to powierzchnia całego obwodu łowieckiego 419, który dzierżawi Koło Łowieckie Drop. Na tym terenie leżą: Dusina, Daleszyn, Stary Gostyń, Markowo, niektóre grunty rolników z Kunowa, Stężyca, Szczodrochowo, Dalabuszki, niektóre grunty rolników ze Stankowa, Siemowo i Kosowo, aż pod wieś Hersztupowo.

Zarząd Koła Łowieckiego Drop przeanalizował szkody, zgłoszone w uprawach rolnych na terenie obwodu 419. Z przeprowadzonej weryfikacji wynika, że ilość szkód w ciągu 5 lat zmniejsza się, a nie zwiększa:

- w 2010 r. zgłoszono 48 szkód, z czego w Kosowie 9, w Stankowie 6, w Daleszynie 8
- w 2011 r. zgłoszono 37 szkód, z czego w Kosowie 9, w Stankowie 4, w Daleszynie 4
- w 2012 r. zgłoszono 33 szkody, z czego w Kosowie 2, w Stankowie 5, w Daleszynie 1
- w 2013 r. zgłoszono 23 szkody, z czego w Kosowie 3, w Stankowie 5, w Daleszynie 4
- w 2014 r. (do 12 lipca) zgłoszono 10 szkód, z czego w Kosowie 1, w Stankowie 3, w Daleszynie 4


Każde koło, które gospodaruje obwodem ustala roczny plan łowiecki, który powinien być uzgadniany z lokalnym samorządem, z burmistrzem, wójtem. Plany podlegają zatwierdzeniu przez nadleśniczego z danego terenu.
Krzysztof Białek - ...
- Burmistrz moim zdaniem może porozumieć się z nadleśniczym i zasugerować, aby koło zwiększyło plan odstrzału tego gatunku zwierzyny, która akurat wyrządza największe szkody. Jeśli występują nadzwyczajne szkody, koło może odstrzelić ich więcej. Plan nie jest stały, można go zmienić. Są takie możliwości administracyjne, koło może iść na rękę rolnikom

Jak wygląda odstrzał zwierzyny wg planu łowieckiego koła Drop Gostyń?

Dziki - jest ich coraz mniej. Na drodze krajowej nr 12, na wysokości wioski Gola jest naturalny szlak migracyjny dzikiej zwierzyny. Pod kołami samochodów ginie bardzo duża ilość, zwłaszcza dzików. One mają bardzo duży przyrost naturalny - w granicach 100% (4, 5 , 6 sztuk w sezonie od 1 matki, u danieli to 1 sztuka)
w sezonie 2013/2014 - policzonych - 85 sztuk, zaplanowanych do odstrzału - 85, odstrzelonych 68 (nie mamy ograniczeń, możemy strzelać, ile nam się uda), na 2014/2015 - zaplanowano 85 sztuk do odstrzału

Sarny - bardzo dużo tych zwierząt ginie w pierwszych tygodniach życia. Łąki to ich naturalne i ulubione środowisko. Wszystkie młode, które wykocą się wiosną, przy sianokosach są zabijane przez maszyny rolnicze. Sarna nie powoduje specjalnych ubytków w uprawach, a dla myśliwych jest sprzymierzeńcem
w sezonie 2013/2014 - zaplanowanych do odstrzału 47 sztuk, ustrzelone 43 sztuki, 4 ubytki komunikacyjne, na 2014/2015 zaplanowano 47 sztuk do odstrzału

Daniele - na naszym terenie bytują od około 30 lat. Były zasiedlane w ośrodku hodowlanym w Goli przez długi czas nie wpuszczano ich na obwód. Tymczasem populacja się rozrastała w okolicy, ale był nacisk, aby jej za bardzo nie eksploatować. W pewnym momencie ktoś przeoczył sytuację
w sezonie 2013/2014 - 220 sztuk policzonych, zaplanowanych do odstrzału 80, 79 odstrzelonych, jeden ubytek kłusowniczy; w sezonie 2014/2015  po doliczeniu przyrostu naturalnego może być 290 sztuk, 100 sztuk jest przeznaczonych do odstrzału

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE