Czesław Frąckowiak w tym roku kończy 70 lat, a od 44 lat na jego domu w Tworzymirkach wisi charakterystyczna tabliczka z napisem „sołtys”. To gospodarz wioski z najdłuższym stażem w gminie Gostyń. Tę funkcję pełni nieprzerwanie od początku 1972 roku.
Pochodzi z Łagowa, a do Tworzymirek wprowadził się pod koniec lat 60. Szybko został prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej, a później społeczność wioski wybrała go na sołtysa, gdyż uznała, że „nowy” pogodzi skłócone ze sobą w owym czasie obozy mieszkańców.
Żona Joanna mówi, że ma zbyt dobre serce i podziwia męża za cierpliwość. A może taki właśnie powinien być sołtys?
Porównując lata 70. i 80., pan Czesław twierdzi, że obecnie ma mniej obowiązków, niż dawniej. Pamięta lata, kiedy nikt z mieszkańców nie wiedział, co to jest telefon komórkowy, a stacjonarny był w wiosce jeden, najwyżej dwa (w miejscowości, gdzie była szkoła lub PGR). - Codziennie mieliśmy wtedy „gości”. Trzeba było do lekarza zadzwonić, po pogotowie, czasami do krewnych z pilną sprawą - mówi Czesław Frąckowiak.
- Przed laty obsługą „interesantów”, kiedy byłem nieobecny, zajmowała się teściowa. Ona mnie wyręczała - dodaje. Zaznacza, że kiedy nie było telefonów, świnie do sprzedaży rolnicy zgłaszali u sołtysa. Pamięta czasy, kiedy po kartki żywnościowe mieszkańcy przychodzili do sołtysa. To on przywoził je z urzędu gminy, w kopertach, co miesiąc.
O czym jeszcze opowiada sołtys Tworzymirek Czesław Frąckowiak? Czytaj w bieżącym numerze „Życia Gostynia”