Stowarzyszenie Działamy EKOczule z gm. Borek Wlkp. kontynuuje realizację projektu „Czy suche drzewa żyją? Sprawdźmy razem!”. W miniony wtorek (26 sierpnia), późnym popołudniem, liderka organizacji - Wioletta Jańczak - zaprosiła gości do sadu, położonego w centrum Borku Wielkopolskiego. Przyszedł czas na drugie koszenie - jednak obyło się bez nowoczesnych maszyn rolniczych, te raczej nie byłyby mile widziane przez koordynatorów projektu.
Sianokosy wykonywano w sposób tradycyjny - wolontariusze zabrali ze sobą kosy i osełki do ostrzenia narzędzi. Przy wykaszaniu trawy liczyła się siła mięśni, a także umiejętność wprawnego posługiwania się kosą.
„Przyszłość obliguje - działajmy EKOczule” - jakie są zalety tradycyjnej kosy ręcznej?
Grupa osób, skupionych wokół profilu „Przyszłość obliguje - działajmy EKOczule”, który widnieje na portalu społecznościowym, bardzo ceni środowisko naturalne, wie, jak przyroda ważna jest dla jakości życia ludzi. Podejmując działania, związane z podtrzymywaniem kultury ekologicznego koszenia trawy w boreckiej gminie i pozostałymi zabiegami pielęgnacyjnymi, wykonywanymi w sadzie tradycyjnym sposobem, stowarzyszenie pragnie rozszerzyć takie myślenie wśród mieszkańców gminy, opowiadać o zaletach tradycyjnej kosy.
- Tym wydarzeniem chcemy uświadomić mieszkańcom dwie kwestie - mamy do czynienia z zanikiem różnorodności biologicznej, która jest konieczna dla zachowania stabilności lokalnej przyrody. Wskazujemy też zanikanie tradycyjnego, ręcznego koszenia terenu, chcemy uświadomić, że możemy dać naturze więcej swobody, gdyż wzmacnia to cały lokalny system przyrodniczy - powiedziała Wioletta Jańczak, aktywna działaczka Stowarzyszenia.
Piknik na łonie natury
Ręczna, grupowa wycinka trawy w ekologicznym sadzie w Borku Wlkp., to wydarzenie wolontariackie, oparte na zasobach ludzkiej życzliwości - mieszkańcy Borku i okolicznych sołectw we wtorkowe popołudnie przyszli do sadu z własnej woli, poświęcając swój czas i energię. I nie chodzi tu tylko o mężczyzn. Członkinie i przyjaciółki Stowarzyszenia Działamy EKOczule (Kochane EKOczułe) przyniosły domowe ciasto, kawę zbożową w termosach, a także przygotowane domowym sposobem zimne napoje, w tym kompot i lemoniadę. Przedstawicielka Uniwersytetu Trzeciego Wieku - Regina Kot - wręczyła na ręce prowadzącej EKOczułe dwa karmniki.Do dobrej woli wystarczyło dołożyć dobry humor, by koszenie elkologicznego trawnika zamieniło się w letni piknik na łonie natury.
- Mam sygnały, że to wydarzenie, ten zanikający już sposób koszenia trawy jest reanimowany. Robią to różnego rodzaju organizacje, na festynach, w swoim kręgu. Są to jednak pokazy płatne - powiedziała Wioletta Jańczak.
Być może zamienią mechaniczne kosiarki na ręczne kosisko
Liderka boreckiego stowarzyszenia liczy na to, że tego rodzaju wydarzenia zachęcą niektórych mieszkańców gminy do wymiany kosiarek mechanicznych na kosy ręczne. Wspólne koszenie w sadzie pokazało potencjał tego narzędzia i to, że może ono stanowić nie tylko przyrząd do sianokosów, ale także wspaniały sposób spędzania czasu na świeżym powietrzu, jeśli tylko ktoś zechce spróbować.
- Mam nadzieję, że kultywowanie tradycji koszenia ręcznego pozwoli ludziom docenić i upowszechnić tę metodę. Praca ręczną kosą ma tę przewagę nad koszeniem maszyną, że obywa się bez spalin, bez hałasu, kształtuje sylwetkę, co widać po pracujących w sadzie mężczyznach - uzupełniła liderka stowarzyszenia.
Kosisko karpackie to narzędzie, które wzięło do rąk kilkunastu mężczyzn: Marek Parzy z Goli, sołtys Niedźwiad Zygmunt Gendera, Maciej Grzymisławski z Żychlewa, Antoni Nowicki, Stanisław Marcinkowski z Bruczkowa, Marian Roszkiewicz z Jeżewa, Mirosław Twardowski z Borku Wlkp., Krzysztof Gendera z Jeżewa, Roman Antczak ze Skokowa, Janusz Sikora - burmistrz Borku, Leszek Twardowski oraz Leszek Chałupniczak.
- Trawa wcale nie musi być sucha, nawet lepiej się kosi, kiedy jest wilgotna i ciężka - powiedział jeden z wolontariuszy.
Pokaz klepania kosy na "babce"
Kosa karpacka składa się z prostego kija z jedną rączką trzymaną w prawej ręce, lewa ręka chwyta bezpośrednio za kosisko (stylisko u góry). Taka kosa nadaje się do dość ciężkiej trawy i dlatego na polskich terenach jest dość popularna.Burmistrz Borku Janusz Sikora stwierdził, że z techniką ręcznego koszenia trawy jest jak z jazdą na rowerze - tego się nie zapomina. Posługiwania się sierpem nauczył się w dzieciństwie, kiedy mieszkał w Starej Krobi. Jeśli chodzi o właściwe posługiwanie się kosą, dbanie, przygotowanie jej do użytku - w tym przypadku nauczycielem był teść.
- Wiedziałem, że czubek ostrza musi być nisko, ale skierowany ku górze. Oczywiście początkowo uderzałem w ziemię, z czasem, kiedy już praktykowałem przy trawie, to już to wychodziło nieźle. Praktyka zrobiła swoje. Kosiłem chwasty na poboczach, zboże, kórego nie chwyciła już żniwiarka i kombajn. Mam też uprawnienia na kombajn zbożowy, na "Bizon" - zdradził borecki włodarz.
Poza tym w boreckim sadzie pokazano, jak pielęgnowano ręczne narzędzia rolnicze. Stanisław Marcinkowski zaprezentował tzw. klepanie kosy. To tradycyjna metoda przygotowania ostrza kosiska do użytku poprzez kucie na zimno, przy użyciu młotka i specjalnego kowadełka (tzw. babki) - PATRZ FILM. Klepanie zwiększa ostrość i żywotność ostrza, musi być stosowane po kilkukrotnym użyciu osełki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.