Była drużyna, nie ma drużyny. To pasuje do Was jak ulał. Co się z stało z Wielkopolanką?
Zgadza się, dobre stwierdzenie i dużo w nim prawdy. Sam przez większość rundy szukałem odpowiedzi na pytanie: „co się stało z naszym zespołem”? Przyczyn tak naprawdę jest kilka. Pierwsza jest taka, że połowa zawodników nie przepracowała okresu przygotowawczego w ogóle i dopiero w trakcie rundy dochodzili do optymalnej dyspozycji. Jednak tak nie było z wszystkimi zawodnikami, bo byli też tacy, którzy złapali kontuzje lub czerwone kartki, które wykluczały ich na kilka spotkań. W naszym zespole u niektórych zawodników panuje taka mentalność, że jeśli pauzuje za kartki to nie musi trenować... Kartki i wykluczenia zawodników przez Wydział Dyscypliny OZPN były naszym przekleństwem w tej rundzie, ale trzeba też spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że w większości sytuacji zawiniliśmy. Nie mogę dotrzeć do niektórych chłopaków i wytłumaczyć, że szkodzą sobie, ale przede wszystkim drużynie swoimi skandalicznymi zachowaniami wobec sędziów. Późniejsze sytuacje meczowe pokazują, że z tymi „panami” nie wygra nikt! Jednak moi zawodnicy do końca tego nie potrafią zrozumieć i niestety większość spotkań zawaliliśmy przez naganne zachowania naszych zawodników, którzy zamiast skupiać się na grze, skupiali się na pracy arbitrów. Uważam, że nasza gra nie była zła w tej rundzie. Wyniki tego niestety nie odzwierciedlają, ale w większości meczów to my graliśmy w piłkę, byliśmy lepsi z przebiegu gry, a przeciwnik schodził z boiska zwycięski. Trudno, tak bywa. Zakładaliśmy sobie czołówkę, jest inaczej i trzeba z tym żyć. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję że wiosna znów będzie należała do nas.
Po ostatnim meczu z LUKS-em Stare Bojanowo stwierdził Pan, że przyszedł czas, aby spojrzeć na grę zespołu zza linii bocznej. To ostateczna decyzja? Kończy Pan z łączeniem funkcji trenera i piłkarza?
Tak naprawdę to ostatnie dwa mecze zaczynałem na ławce i jak widać przyniosło to efekty w postaci zwycięstw. Każdy grający trener wie o tym, że najwięcej widać z ławki. Dużo można podpowiedzieć, natomiast z boiska tyle nie widać. Z drugiej strony, jeżeli na boisku koncentruję się na tym, aby podpowiadać chłopakom, to wówczas ja jestem w grze na 50%. Wydaje mi się, że między innymi tym też była spowodowana moja słabsza dyspozycja w tej rundzie. Jestem w stanie lepiej ustawić ten zespół i ostatnie mecze były już tego próbą. Jednak do takich rozwiązań potrzebuję wszystkich zawodników. Mam tu na myśli frekwencję na zajęciach i meczach. Nie może być tak, że jeden z drugim deklaruje się całą rundę, że będzie grał, a w końcu pojawia się na 2-3 meczach lub w ogóle. (...)
Więcej na łamach Życia Gostynia (3/2016)