Sum-gigant pochodzi z Odry?
Pan Tomasz przyznaje, że od zawsze pasjonował się wędkarstwem, ale rodzina, praca sprawiły, że z czasem pasja odeszła na bok. Dopiero od dobrych 3 - 4 lat, gdy jego syn podrósł stara się poświęcić każdą wolną chwilę na wyjazd na ryby. Tym bardziej, że chłopiec podłapał bakcyla i teraz razem spędzają nocki na wędkowaniu. Stało się to także dobrą metodą na odciągnięcie młodego człowieka od typowych w tym wieku rozrywek w świecie cyfrowym.
- Na początku człowiek cieszy się z płotki, później karpia, potem przychodzi jeszcze większy głód i szuka się jeszcze większych ryb. Nasłuchaliśmy się historii starych wędkarzy sprzed 30 lat, którzy gdzieś z okolic Odry przyjeżdżali, wpuszczali te sumy na Porąbkę i twierdzili, że one nadal gdzieś tam są i na pewno urosły do potężnych rozmiarów. Nie ma czasu, żeby jechać dalej, na przykład nad wspomnianą Odrę, więc działamy lokalnie - mówi wędkarz z Krobi.
Na suma-giganta potrzebna była specjalna wędka
Od zeszłego roku panu Tomaszowie udało się wyciągnąć już 7 sumów, ale żaden rozmiarami nie dorównywał wyłowionemu minionej nocy gigantowi. 130, 150 centymetrów to były zwyczajowo złowione przez niego okazy. Od momenty, gdy zaczęli z synem traktować pasję „na poważnie” prezenty otrzymywane na wszelkie możliwe okazje, czyli urodziny, imieniny, Boże Narodzenie są „w jednym temacie” i dzięki temu uzbierali 2 - 3 zestawy wędkarskie dedykowane specjalnie pod suma. Teraz widać efekty.
Pół godziny - tyle trwały zmagania ojca i syna z potężnym, 2-metrowym sumem.
- Walka z taką rybą, która waży 45 kilogramów, czyli 45 kilogramów żywego mięśnia to jest taki odjazd, jaki można obejrzeć na filmikach na You Tube - oznajmia T. Sławiński.
Amator wędkarstwa z Krobi nie sprawdzał, czy to rekordowej wielkości sum wyciągnięty z Porąbki, ale z opowiadań nie słyszał, „żeby ktoś jakąś „dwumetrówkę” tutaj wyciągnął”.
A co dalej z sumem-gigantem? Jak los go czeka?
Szczęśliwie pan Tomasz nie jest zwolennikiem zabijania swojego połowu, szczególnie takich okazów.
- Mimo że sum jest ogólnie smaczny, to uważam, że tych ryb powinno się jak najmniej zabijać - tłumaczy Tomasz Sławiński.
Dlatego wędkarz skontaktował się z innym stowarzyszeniem wędkarskim, pod którego opiekę przekazał 2-metrowy okaz.
Teraz sum-gigant pływa sobie w zbiorniku, gdzie jego obecność jest bardziej potrzebna.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.