reklama

Coraz częściej nie ma rąk do pracy sezonowej. Samozbiór ratunkiem dla rolników?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: MyZbieramy.pl

Coraz częściej nie ma rąk do pracy sezonowej. Samozbiór ratunkiem dla rolników? - Zdjęcie główne

Moda na samodzielne zbiory owoców prosto z pól przyszła z Zachodu, ale w Polsce też cieszą się rosnącą popularnością | foto MyZbieramy.pl

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

RolnictwoJeszcze kilkanaście lat temu, przed wejściem do Unii Europejskiej praca sezonowa była bardzo popularną formą zarobkowania. W czasach, gdy bezrobocie sięgało 10% i więcej dla Polaków, którzy nie mogli znaleźć stałego zajęcia była to nie tylko forma ratowania domowych finansów, niejednokrotnie zaś jedyne źródło dochodów. Z czasem jednak nasze społeczeństwo zaczęło się bogacić, pojawiło się więcej możliwości zarobkowania np. praca za granicą - na budowach i paradoksalnie także słynne wyjazdy „na saksy” do zbiórek w rolnictwie. Tak więc rodzima praca przy zbiorze pomidorów lub czereśni czy moreli zaczęła tracić na atrakcyjności, uległa marginalizacji, choć nie może powiedzieć, że umarła.
reklama

Chęć dorobienia jest wspólnym mianownikiem dla osób trudniących się pracą sezonową

- Są osoby, które w swojej pracy zawodowej specjalnie biorą urlop i przychodzą, żeby zrywać. Jest młodzież, która gdzieś chciałaby dorobić sobie do wakacji, do zakupu różnych rzeczy. Przychodzą wspólnie ze znajomymi, jest to dla nich też forma spędzenia czasu - aczkolwiek powody, dla których wybierają ten rodzaj pracy są różne, to chęć zarobienia lub dorobienia sobie jest mimo wszystko takim wspólnym mianownikiem - mówi jeden z plantatorów owoców z terenu powiatu gostyńskiego. 

Co roku zastanawiają sie, czy rąk do pracy wystarczy?

Niedawno rozpoczął się sezon na zbiórkę wiśni. Co prawda nie ma u nas wielkoobszarowych plantacji tego owocu, jakie można spotkać w okolicach Sandomierza, Warszawy czy Grójca. Mimo wszystko na brak plantatorów nie możemy narzekać, a co za tym idzie osób, dla których praca sezonowa ma kluczowe znaczenie. Jeden z nich gospodaruje od lat 90. na hektarze m.in.wiśni. Czy sadownik obawia się braku pracowników?

reklama

- Nie nazwałbym tego obawą, ale zawsze pojawia się pytanie: czy tych rąk do pracy wystarczy? Dotychczas, jak sezon wiśniowy się zaczynał to ręce do pracy były. Poza tym u nas jest duża determinacja do tego, żeby zerwać owoc dlatego, że niezerwane w dłuższej perspektywie mogą szkodzić drzewom - tłumaczy sadownik.

Rokrocznie do kilkudziesięciu osób dopytuje o możliwość dorobienia sobie, ostatecznie jednak przy zbiorze pracuje kilkunastu chętnych plus członkowie rodziny. Są to zarówno osoby, które przychodzą któryś rok z kolei, jak i ci, którzy deklarują, że pierwszy raz mają do czynienia z tego rodzaju zajęciem i praca sezonową.

Część przychodzi do pracy w sezonie, bo lubi

Cześć stałych „pasjonatów” tegoż sadownika przyznaje, że motywacja finansowa ma tutaj znaczenie drugorzędne, a taka praca jest dla nich formą relaksu, przy którym mogą sobie dorobić. Plantator płaci od zerwanego kilograma, gdyż jego zdaniem jest to najuczciwsza forma zapłaty.

reklama

O której zaczyna się zbieranie owoców? Wszystko zależy od warunków atmosferycznych, ale zwyczajowo jest to godzina 7.00. Jeżeli ktoś chce być jeszcze wcześniej o 6.00, a zdarzało się w bardzo upalne dni, że też po 5.00 niektóre osoby się pojawiały, to pracodawca jest do dyspozycji. Zrywane trwa zazwyczaj do godziny 13.00, 14.00, wtedy wiśnie są przygotowane do transportu i odwożone - chodzi też, żeby owoc tego samego dnia, w jak najkrótszym czasie dotarł do przetwórni.

- Ale też nikt nie jest przymuszany, żeby zostać do konkretnej godziny, zdarzają się osoby, szczególnie młode, które przychodzą na godzinę, dwie i idą do domu. Myślę, że nie jest to praca zbyt wymagająca, jeżeli przestrzega się też określonych zasad, jest jakaś logika w zrywaniu, opracowania metoda, to na pewno może być to praca bardzo przyjemna - dodaje plantator.

reklama

Źródło: profil facebookowy MyZbieramy

Rąk do pracy brakuje, więc zastępuje je maszyny

Coraz częściej jednak na polach i w sadach nie ma komu pracować. Dlatego przykładowo jeden z plantatorów pomidorów z naszego terenu kilka sezonów temu postanowił zrezygnować z poszukiwania pracowników do zbioru i zainwestował w kombajn do zbioru warzyw. Jak mówi, oszczędziło mu to nerwów oraz kosztów pracy. To ostatnie jest jednym z powodów, dla których rolnicy decydują się na samozbiory. Co to takiego?

reklama

Samozbiór to ograniczenie kosztów

Moda na samodzielne zbiory owoców prosto z pól przyszła z Zachodu, ale w Polsce też cieszą się rosnącą popularnością. Wszystko odbywa się na prostej zasadzie: osoba przyjeżdża na pole i własnoręcznie zbiera kupowane przez siebie owoce czy warzywa. 

Dla rolników oznacza to znaczne ograniczenie kosztów w czasach, gdy coraz trudniej o chętnych do pracy sezonowej, a dla konsumentów - niższe ceny. A jak przyznają niektórzy również „wspaniałą przygodę, dzięki której można lepiej docenić codzienną pracę producentów żywności”. Przykładowo ostatnio słynny skoczek narciarski Sven Hannawald pochwalił się udziałem w samozbiorze. 

Tak praktyka jest już znana także naszym sadownikom, plantatorom, producentom warzyw i owoców. Ale czasami nawet takie metody nie zdają egzaminu.

Telefonów przyjmują mnóstwo, ale przyjechać na samozbiór już się nie chce

- Z roku na roku jest coraz gorzej. Produkujemy czereśnie - jeden z najbardziej popularnych i dobrych owoców. Kiedyś chętnych można powiedzieć było „od groma”, że aż musieliśmy odmawiać, zrywaliśmy po 400, 500 kilogramów i wszystko szło na giełdę do Poznania, tak teraz nie po prostu, kto ich zrywać - mówi sadownik z powiatu gostyńskiego.

Telefonów przyjmują mnóstwo, zdarzają się nawet takie z miejscowości oddalonych o ponad 100 kilometrów np. Konina, ale najczęściej na tym się kończy.

- Pytają, gdzie, co, jak, po ile, ale potem ludziom się nie chce przyjść. Prawdopodobnie z lenistwa, wolą sobie kupić w sklepie niż narwać dużo tańsze i dużo świeższe. Od dwóch tygodni już nie mamy czereśni tygodnie, ale w szczycie mieliśmy je po 10 złotych za kilogram, a suma sumarum ostatecznie cena spadła do 5 złotych. A i tak nie było chętnych, gdzie były naprawdę piękne owoce - podsumowuje plantator.

Idea samodzielnego zbierania owoców jest coraz popularniejsza - zaproszenia do samozbioru od rolników można znaleźć na stronie: myzbieramy.pl oraz na facebookowym profilu MyZbieramy.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo