Glinkowski to marka bryczek konnych, które przede wszystkim są eksportowane. Jak obecna sytuacja wpłynęła na portfolio zamówień i procesy eksportowe?
Choć coraz więcej bryczek sprzedajemy w Polsce, to rzeczywiście, gros naszych powozów jest eksportowana. Na szczęście ograniczenia administracyjne dotyczyły przede wszystkim zamknięcia ruchu osobowego na granicach, eksport był i jest realizowany. Z racji kilkumiesięcznego procesu produkcyjnego bryczek wymagającego wcześniejszych zamówień, produkcja w pierwszym kwartale realizowana była według planów, a nawet na poziomie wyższym niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. To czego się obawialiśmy to spadku zamówień na drugi kwartał i kolejne miesiące. Tym bardziej, że każdego dnia pojawiały się informacje o odwołanych zawodach jeździeckich, a bryczki sportowe to największy segment naszej oferty powozów. Ponadto wirus najszybciej i najmocniej dotknął sektor globalnej turystyki, wydawało się więc oczywiste, że stanie popyt na powozy klasyczne i rekreacyjne, wykorzystywane do turystycznej działalności komercyjnej. Obawialiśmy się również, że muzea będą przesuwały budżety na renowacje historycznych powozów.
Jak zatem wyglądał drugi kwartał?
Nasze obawy okazały się przedwczesne. Produkcja w tym kwartale, w stosunku do ubiegłego roku, nie spadła. Mieliśmy pełne obłożenie pracy. Zamówienia na powozy spływały z całego świata, otwarły się nowe rynki. W naszym przypadku procentuje fakt, że przez ostatnie lata zbudowaliśmy silną sieć dystrybutorów. Zwiększyliśmy ponadto aktywność handlową i marketingową. Na ten moment pandemia nie wpłynęła więc na wyniki firmy. Ponieważ wskaźniki zachorowań na świecie wydają się nieco stabilizować, to obawy zastąpił optymizm co do wyników całego, 2020 roku. Tym bardziej, że w ostatnich latach rozszerzyliśmy produkcję i nie opieramy jej już tylko na powozach. Produkujemy również przyczepy rolnicze oraz łyżki do koparek budowlanych.
Jak wyglądają zamówienia w tych produktach?
Przez chwilę mieliśmy problem z importem takich elementów jak np. komponenty do przyczep. Także tu obawy, co do głębszych zaburzeń w funkcjonowaniu globalnych łańcuchów dostaw, okazały się przedwczesne. Wszystko szybko wróciło do normy. Sytuacja w tej grupie produktów wygląda nawet lepiej, niż przed pandemią. Trochę inaczej bowiem niż w przypadku bryczek, przyjęliśmy tu strategię, aby sprzedawać je przede wszystkim pod markami własnymi odbiorców. I to zrealizowaliśmy. Zarówno przyczepy, jak i łyżki budowlane produkujemy głównie na zamówienie renomowanych producentów lub dystrybutorów sprzętu rolniczego oraz budowlanego, pod ich markami własnymi.
Co to oznacza pod markami własnymi odbiorców?
Kilka lat temu dla osprzętu do maszyn budowlanych powołaliśmy nową markę GRAXX. Od tej pory sygnujemy nią około 30% produkowanych łyżek, reszta produkcji opuszcza zakład oznaczona logami odbiorców. W dużej mierze są to produkty projektowane przez naszych inżynierów wg. wytycznych klientów. Analogicznie, marką OTIUMFARM sygnujemy mniejszą część wyprodukowanych przyczep rolniczych. Dzięki tej strategii nie martwimy się sprzedażą detaliczną. Do tego nasi odbiorcy to krajowi i zagraniczni liderzy w swoich kategoriach, z zasobami kapitałowymi i pozycją na rynku, które czynią je mało wrażliwymi na okresowe trudności, nawet tak poważne jak obecna pandemia. Zwłaszcza w łyżkach budowlanych realizujemy długoterminowe kontrakty, które stabilizują sytuację firmy. Wszystko to sprawia, że w ostatnich tygodniach bardziej martwimy się tym, czy przyjmować kolejne zamówienia na łyżki i bryczki. Wymaga to zatrudnienia nowych spawaczy, tokarzy, monterów powozów konnych. A o specjalistów coraz trudniej.
A jak wyglądała organizacja produkcji w warunkach koronawirusa?
Myślę, że podobnie jak w innych lokalnych firmach. Częsta dezynfekcja, maski. Ograniczenie dostępu do zakładu dla osób z zewnątrz. Wprowadziliśmy ponadto przesunięcia czasowe pomiędzy zmianami produkcyjnymi tak, by zredukować intensywność ruchu w szatniach oraz na stołówce. W przypadku wysyłek bryczek wprowadziliśmy dodatkowe procedury sanitarne, by zredukować do zera możliwość transmisji wirusa w transporcie. Muszę tu podkreślić, że cały zarząd firmy jest zbudowany postawą pracowników, którzy bardzo odpowiedzialnie podeszli do nowych okoliczności pracy. Nie mieliśmy problemu absencji, czy naruszeń dyscypliny. Każdy stosował się do wdrożonych wymogów sanitarnych. Chciałbym w tym miejscu bardzo im za taką postawę podziękować.
Uwzględniając unikalne doświadczenia waszej grupy, jakimi rekomendacjami mógłby pan podzielić się z lokalnymi przedsiębiorcami?
Każdy biznes jest różny, wymaga innych rozwiązań, więc nie odważę się dawać rad. W przypadku „Grupy Glinkowski” kluczowe znaczenie ma pozycja marki Glinkowski na światowym rynku producentów powozów konnych oraz dywersyfikacja produkcji. Świadczymy usługi dla trzech różnych sektorów: rekreacyjnego, budowlanego i rolnego. Mamy zróżnicowane rynki eksportowe. Produkty wysyłamy do Niemiec, Wielkiej Brytanii, całej Skandynawii, Francji, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Chile, Brazylii, a nawet do Australii i na Bliski Wschód. Mamy wreszcie globalnych klientów w łyżkach. Wszystko to zapewnia grupie dużą stabilność. Można powiedzieć, że w ostatnich latach przeprowadziliśmy inwestycje, które zaszczepiły nas na takie okoliczności jak obecna pandemia i dzięki temu trzymamy się mocno.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.