Z problemem „rozjechanego trawnika” zgłosił się do redakcji mieszkaniec Elżbietkowa (gm. Pogorzela). Trawnik nie należy do niego, ale dotychczas dbał o ten teren. Zniszczenia bardzo go zdenerwowały.
Mężczyzna wraca do domu w godzinach wieczornych. W ubiegłym tygodniu zastał widok inny, niż zwykle. - Jakaś firma wjechała na trawnik i po chamsku go zniszczyła. Każdemu z sąsiadów, w drastyczny sposób – mówi mieszkaniec Elżbietkowa. Jest zły, bo doprowadzenie terenu przed posesją do ładu, kosztowało go sporo wysiłku i pieniędzy. - Był tam głęboki rów. Gmina pomogła, zadbałem o zasypanie, trawę posiałem, to był duży wkład pracy i finansów. Wkurza mnie, że ktoś pod moją nieobecność niszczy to wszystko – dodaje. Powołuje się także na opinie sąsiadów. Mówi, że też są zniesmaczeni.
- To nie było z nami konsultowane, nie dostaliśmy żadnej informacji, że tego typu prace będą wykonywane – mówi dalej.
Teraz chodzi mu o to, aby sytuacja się nie powtarzała.
Burmistrz Piotr Curyk rozmawiał z mężczyzną o jego problemie. Rozumie zdenerwowanie, choć wyjaśnia, że prace realizowane były na zlecenie powiatu. - To akurat działo się pod jego domem, można to zrozumieć, jednak powiat dbając o trwałość drogi, musi ją utrzymywać i ścinać pobocza. Wszystkich interesów nie da się pogodzić – stwierdza. W poniedziałek, 14 października, przedstawiciele starostwa powiatowego zobowiązali się pojechać do Elżbietkowa i ocenić wygląd "rozjechanego trawnika". Rzecznik prasowy wyjaśnia, jakie prace tam się odbywały.
- W miejscowości Elżbietków zostało wykonanie zadanie pn. "Ścinanie zawyżonych poboczy w pasie drogowym". O wykonanie tych prac zabiegali rada sołecka i sołtys Elżbietkowa. Ścinka poboczy jest zabiegiem mającym na celu przywrócenie pierwotnych spadków pobocza. Chroni to koronę drogi przed zastojami wodnymi. Pobocza stanowią boczne oparcie dla nawierzchni i powinny zapewniać szybkie odprowadzenie wody z korony drogi. Ścinka poboczy jest konieczna przy zawyżeniu powodującym zatrzymanie wody na jezdni - wyjaśnia Joanna Jakubiak.