reklama

Technikę ma w jednym palcu. Swoje umiejętności wykorzystuje dla dobra środowiska

Opublikowano:
Autor:

Technikę ma w jednym palcu. Swoje umiejętności wykorzystuje dla dobra środowiska - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Często mówimy, że świat biegnie za szybko, że za nim nie nadążamy. Jan Kordus z Gostynia „idzie w drugą stronę”, szczególnie, jeżeli mowa o dziedzinie, która najbardziej go interesuje - nowe technologie.

- Do dzisiaj mam coś takiego, że jak przykładowo wypuszczają nowe telefony to wydaje mi się, że to idzie tak wolno. Pomimo wieku starałam sobie nie stawiać barier, że ja czegoś nie mogę. Bo wiem, że życia mam mało - tłumaczy gostyniak.

Gdy zaczynał pracę w 1969 roku w gostyńskiej spółdzielnie mleczarskiej, a kilka lat później wyznaczono go do rozwinięcia działu opakowań blaszanych wszystkich zadziwiał poziom automatyki wprowadzony w przedsiębiorstwie. Jednak dla niego nie była to żadna nowość. Zawsze podchodził do wszystkiego z bardzo otwartym umysłem. Być może dlatego właśnie jemu przypadło owo zadanie i szefowanie przez praktycznie 30 lat, aż do emerytury działowi produkcji opakowań i rozlewania mleka w puszki.

Jak mówi wtedy nie było szkół, które przygotowywałyby w jakiś sposób do pracy, którą miał się zająć. Nie ukończył też studiów, bo musiał się zająć zabezpieczeniem finansowym rodziny. Wiedzę nabył z książek i dzięki wizytom i szkoleniom w różnych zakładach i instytutach. Skąd więc to zacięcie do wszelkiej techniki? A być może jest to po prostu rodzinne, bo przykładowo rzemiosłem zajmowali się już jego dziadek Franciszel i ojciec Leon. Dziadek szkolił ludzi przy budowie powozów i bryczek, był jednym z pierwszych majstrów w tym fachu.

- Ojciec z kolei miał zakład szewski na ulicy Zamkowej. Przez jakiś czas pracował też w Łodzi, produkował buty ortopedyczne i „na urząd”, na miarę. Jeszcze jako dziecko pamiętam jak przychodziły starsze panie, które miały problemy z chodzeniem i ojciec dla nich buty robił - opowiada Jan Kordus.

Natomiast jego stryj był mechanikiem na okręcie wojennym - służył m.in. na stawiaczu min "Gryf", a tylko przypadek sprawił, że nie udał się w rejs na okręcie podwodnym „Orzeł” i uniknął tragicznego losu jego załogi.

Przez całe życie wykorzystywał swój zapał i jeżeli można mówić o tym, że „człowiek jest sumą zdobytych doświadczeń”, to Jan Kordus jest tego znakomitym przykładem. Spośród szeregu zainteresowań zawsze na pierwszy plan wybijało się jedno: ekologiczne podejście do świata i chęć wykorzystania w tym zakresie techniki. Tą drogą poszedł budując swoje kolejne rodzinne gniazdka.

Pierwszy panel słoneczny, który ponad 20 lat założył na domu przy u. Wrocławskiej w Gostyniu pochodził z rozbitego mercedesa. W ten sposób udało mu się oświetlić sypialnię.

- Zbudowałem tak zwany tracker słoneczny - obrotowe urządzenie, przy którym zyskuje się 30% i więcej energii, dzięki temu, że steruje on pozycją paneli słonecznych. Później mnie kusiło, żeby je wyposażyć w taki siłownik, żeby samo biegło za słońcem. Wtedy nie szło tego jeszcze nigdzie kupić i zbudowałem je własnoręcznie. Jeszcze mam fragmenty tego urządzenia w garażu - oznajmia J. Kordus.

Jednak swoje marzenie o samowystarczalności energetycznej mógł spełnić dopiero w przypadku drugiego domu, który postawił w Cichowie. Zaprojektował go i wiele rzeczy w środku czy na zewnątrz wykonał sam. Nie brakuje w nim także nowinek technicznych, które go tak pasjonują.

Jest posiadaczem jednego z niewielu w naszym regionie w pełni elektrycznych aut. Kilka lat temu własnoręcznie wyremontował luksusową przyczepę kempingową.

Całość artykułu o postaci gostyńskiego innowatora przeczytasz w aktualnym wydaniu "Życia Gostynia".

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE