Z terenu rekreacyjnego przy szkole w Wycisłowie (gm. Borek Wlkp.) zniknęły drewniane wozy oraz nieużywana już rolnicza maszyna. Były ozdobą wypoczynkowego miejsca, a jednocześnie wizytówką wioski. - Żadna z tych ozdób nie miała certyfikatu i tylko zagrażały bezpieczeństwu dzieci - tłumaczy sołtys Mirosław Gorwa, który „maczał palce” w likwidowaniu ozdób. - Najpierw należało zapytać mieszkańców o zdanie - usunąć, czy nie. A później działać - mówią niektórzy z wioski.
Teren rekreacyjny wioski położony jest przed szkołą. Od lat zdobiły go drewniane wozy drabiniaste, z których zrobiono kwietniki, a także maszyna rolnicza szerokomłotna - pozostałość po wystawie maszyn rolniczych i urządzeń domowych retro pn. „Czy jest jeszcze gdzieś prawdziwa ta wieś?”.
Nie uszanował pracy innych?
Początkowo o zmiany na placu przed szkołą w Wycisłowie posądzano byłą sołtys Różę Jędrosz (w I połowie roku zrezygnowała z tej funkcji). Wiele osób z wioski zarzucało jej, że zabrała wozy i usunęła kwiaty, ustępując ze stanowiska. Mieszkańcy skojarzyli wydarzenia - „odchodziła, to wozy zabrała”.
- Wszystkich zainteresowanych informuję, że starych wozów konnych nie zabrałam, jak wielu sądzi, tylko usnął je z placu rekreacyjnego naszej wsi obecny sołtys. To samo uczynił z kwiatami - napisała na portalu społecznościowym, kiedy pytań „dlaczego to zrobiła” pojawiało się coraz więcej.
Miejsce rekreacyjne wioski, z placem zabaw i wigwamem do spotkań mieszkańców powstawało przez lata. W jego przygotowaniu pomagały dzieci, młodzież szkolna i dorośli.
- Żeby to powstało wykorzystywaliśmy pozyskane środki zewnętrzne. Urządzenia na placu zabaw i wigwam postawiliśmy dzięki wsparciu środków funduszu sołeckiego, a reszta to bezinteresowna praca mieszkańców - opowiada Róża Jędrosz. - Miałam nadzieję, że osoba, która zostanie sołtysem uszanuje prace innych - nie moją, bądź też z mieszkańcami skonsultuje swoje działania, a nie tylko z radą sołecką - dodaje.
Oddał właścicielom?
Mirosław Gorwa wybrany na sołtysa Wycisłowa podczas uzupełniających wyborów, zlikwidował ozdoby placu rekreacyjnego już kilka dni po przejęciu „pałeczki”. Zapewnia, że sam decyzji w tej sprawie nie podejmował, że miał wsparcie i zgodę nowej rady sołeckiej, a także burmistrza gminy. Informuje, że ozdoby wróciły do rolników, do których należały. - Oni je pożyczyli byłej sołtysce. Jak przejąłem funkcję gospodarza wsi, mieszkańcy chcieli wozy z powrotem. Mam umowy, zwróciłem je właścicielom - mówi Mirosław Gorwa. Twierdzi, że były bardzo zniszczone, nadawały się na złom i już na plac przed szkołą nie wrócą.
- Żadna z tych ozdób nie miała certyfikatu. Było na tych wozach bardzo dużo opon - one leżą u mnie w domu. Były też butelki i inne śmieci. Teraz mam kłopot z oponami, bo nikt nie chce ich zabrać. Na PSZOK mogę zawieźć 6 opon rocznie - tłumaczy obecny sołtys Wycisłowa.
Przyznaje, że bardziej podobają mu się place rekreacyjne bez ozdób retro i innych niepotrzebnych urządzeń - jak w Jaworach czy Trzecianowie. - Tam nie ma żadnych opon, beczek, uli, wozów - mówi Mirosław Gorwa. - Wiara z wioski mi za to podziękowała, że te wozy stamtąd poszły - dodaje. Być może kwiaty zostaną, drewniane beczki być może też.
Groził, kiedy pytali
Nie wszyscy mieszkańcy Wycisłowa popierają to, co zrobił sołtys. Twierdzą, że w każdej wiosce właściwie jest już miejsce z terenem rekreacyjnym czy placem zabaw, ale to w Wycisłowie zawsze się wyróżniało, było inne - wyjątkowe, miało swój klimat. Nie przemawiają do nich argumenty, że ozdoby były niebezpieczne dla dzieci. Maluchy mają swój plac zabaw, ogrodzony płotem. - Zapytałam Mirosława Gorwę o te zmiany, a wtedy mi pogroził i powiedział, że jemu nikt rządził nie będzie, dopóki jest sołtysem - mówi jedna z mieszkanek, krytykując nowego gospodarza wioski, że jeszcze nie zagrzał dobrze miejsca na stanowisku, a już robi porządki. Uważa, że postąpił nie fair w stosunku do społeczności. - Jeśli coś mu przeszkadzało, coś chciał zmienić, należało zapytać na ogólnym zebraniu wiejskim, a nie robić porządki po swojemu. Jeszcze trochę to powyrywa drzewa, które posadziła tam poprzednia ekipa, bo nie będą mu się podobały - dodaje mieszkanka. Inna uważa, że właśnie teraz dzieci są mniej bezpieczne na placu rekreacyjnym, bo drewniane ozdoby odgradzały dostęp do głównej drogi.
Przedstawiciele rady sołeckiej potwierdzają, że przed usunięciem drewnianych wozów z placu było zebranie, na którym dokładnie je obejrzano i „okazało się, że takie ładne wcale nie były”.
- W środku było pełno opon, butelek. Nikt nie chciałby wziąć odpowiedzialności za to, gdyby coś się stało. My, jako przedstawiciele wioski, bronilibyśmy się przed tym - przyznał Marcin Jakubiak, członek nowej rady sołeckiej i jeden z wywożących wozy.
W przeciwieństwie do sołtysa, który twierdzi, że ozdoby drewniane na plac rekreacyjny już nie wrócą, on daje nadzieję. Zauważa, że z nowego budżetu czy ze środków z funduszu sołeckiego można wozy odnowić, jeśli społeczność tak zdecyduje. - Ale właściciele ich nie chcieli, bo po co im ruina. Tam wszystkie deski i inne części trzeba by było wymienić - mówi, podając inną wersję losu wozów, niż sołtys. - A może zamiast wozów zrobimy coś innego - kwietniki, duże stoły. Różne pomysły mogą być. Na pewno nie doprowadzimy do tego, aby plac rekreacyjny był zaniedbany - dodaje Marcin Jakubiak.