Wyciągnął rękę, aby przywitać się ze znajomym. Pamięta zaledwie urywki rozmowy. Następnie świat się rozmazał, a mężczyzna upadł. Reszta odbywała się poza jego świadomością. Marian Gruchalski z Karolewa (gm. Borek Wlkp.) 1 listopada miał odwiedzić groby swoich bliskich, położyć na nich kwiaty, znicze. Nie zdążył – na miejscu dostał zawału serca.
- Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Moja żona powiedziała, że chyba ktoś leży między pomnikami. Przyspieszyłem kroku... - opowiada Szymon Staszewski, który zareagował jako jeden z pierwszych. Gdy dobiegł, przy nieprzytomnym mężczyźnie była już Mirosława Dopierała oraz jej ojciec, znajomy pana Mariana. Kobieta próbowała go ocucić, jednak z negatywnym skutkiem. Ktoś krzyknął, aby wezwać pomoc. Akcja działa się niezwykle szybko, na miejscu znaleźli się także trzej strażacy - ochotnicy z Borku Wlkp. oraz funkcjonariusz policji. Wszyscy przyłączyli się do akcji.
Po upływie czasu serce zaczęło bić na nowo. Będąc jeszcze na szpitalnym łóżku, mieszkaniec Karolewa pragnie podziękować za reakcję i uratowanie życia. Cały artykuł przeczytasz w bieżącym wydaniu Życia Gostynia.