Tradycyjny obrządek biskupiańskich zaślubin to już niezwykła rzadkość. Na palcach jednej ręki można policzyć tego rodzaju wydarzenia, które miały miejsce w ostatnich kilkudziesięciu latach. Owszem, organizowano wesela biskupiańskie, ale w formie inscenizacji podczas różnych imprez np. Taboru Wielkopolskiego w Starej Krobi.
Ale wszystko do czasu. W sobotę, 21 września prawdziwe wesele biskupiańskie zorganizowali Maria Świst i Krzysztof Polowczyk. Para z folklorem związana jest od dawna i właśnie w tej tradycji postanowiła wziąć ślub.
– Początkowo myślałam, że może wpleść jakieś elementy, bo w sumie obydwoje jesteśmy w zespole biskupiańskim – tłumaczy Marysia.
I tak, od wstępnej koncepcji pójścia do ołtarza w taka charakterystycznych dla folkloru strojach, przeszli aż do przygotowania całego obrządku.
– To jest takie wesele biskupiańskie w XXI wieku. Współczesność przemieszana z tym, co dawne – podkreśla Krzysztof.
Tak więc było przemieszane „wejście”, przyśpiewki, tańce i 100% biskupiańskie oczepiny składające się z kilku etapów m.in. zbierania na czepiec dla młodej panny.
– Jest też ostatni taniec, tak zwane „służenie przed czepcem”, po którym młoda panna ucieka do komory i tam gospodyni przebiera ją w czepiec mężatki. I potem ona wychodzi i zadaniem panna młodego jest rozpoznać, czy zasłonięta chustą wychodzi jego wybranka czy też nie – dodaje pan młody.
Młoda para do ostatnich chwil przygotowywała się do jednego z najważniejszych momentów w życiu. Marysia jeszcze dzień przed ślubem kończyła własnoręcznie wyszywany i składany czepiec mężatki.
– A ja się musiałem nauczyć jeździć konno. Było bardzo fajnie i na pewno się na tym nie skończy – musi z uśmiechem na twarzy Krzysztof.
Więcej czytaj w jutrzejszym wydaniu "Życia Gostynia".
Czytak także: wiceburmistrz obraca się w "podejrzanym" towarzystwie