Operacja Poniec 2022. Mała historia tworzy tę dużą
Drugiego dnia Operacji Poniec 2022 uczestnicy zlotu przeszli wokół rynku w Poniecu. W paradzie wzięli udział detektoryści, czyli poszukiwacze pamiątek historycznych, grupy rekonstrukcji historycznej oraz historyczne pojazdy wojskowe.
- Rekonstrukcja historyczna jest wielkim i trudnym tematem i tak naprawdę trudno pokazać coś, co można nazwać rekonstrukcją. Słynny twórca telewizyjny, filmowy i książkowy Bogusław Wołoszański ukuł taką ciekawą nazwę, że mamy do czynienia z „żywym teatrem historii”. I wydaje mi się, że to, co te ekipy prezentują to jest właśnie „żywy typ historii”, którą można dosłownie dotknąć zobaczyć i zrozumieć. (...) Pamiętajcie, że historia może być na wiele przeróżnych sposobów wspaniałą życiową przygodą: przez rekonstrukcję, odbudowywanie pojazdów, kolekcjonowanie mundurów i innych artefaktów - broni, odznaczeń, przez czytanie książek. Tym samym można poznać wielką historię świata i małą - własnej rodziny. Nie znamy historii kolejnych pokoleń naszych pradziadów, a przecież mała historia tworzy tę wielką. Co robił pradziadek w czasie I czy II wojny czy w powstaniach? Krok po kroku poznawajmy tę historię, a przygoda sama się do nas uśmiechnie - mówił Piotr Kruszyna, prowadzący prezentację grup rekonstrukcji historycznej podczas parady detektorystów oraz pojazdów wojskowych wokół ponieckiego rynku.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD MATERIAŁEM FILMOWYM
Operacja Poniec 2022. Odtwarzają wojnę, o której wie niewielu
Jedną z grup rekonstrukcji historycznej, która przyjechała na III edycję Operacji Poniec jest Stowarzyszenie "Zachód 1944", które jako grupa w wydarzeniu miało okazję wziąć udział po raz pierwszy.
- Cudowne miejsce, zwłaszcza przy takich warunkach temperaturowych jakie mamy teraz. Z jednej strony dużo cienia, z drugiej natomiast naturalna, fajna sceneria. Odtwarzamy Birmę, więc ta gęstość naturalnej roślinności absolutnie nam odpowiada i daje idealne tło dla naszej dioramy. (...) Paradoksalnie całkiem sporo roślin rosnących w tym parku rzeczywiście można można spotkać w Birmie w warunkach naturalnych, na przykład akacje - mówi o swoich wrażeniach z lokalizacji zlotu Przemysław Borkowski ze Stowarzyszenia „Zachód 1944”, które kojarzone jest głównie ze Szczecinem, ale członkowie GRH pochodzą z całej Polski.
Pasjonaci odtwarzają działania wojsk brytyjskich i kanadyjskich, ale przede wszystkim tych pierwszych, z okresu II wojny światowej (choć rekonstruktorom zdarza się też "działać" w późniejszych okresach).
- Birma, Daleki Wschód rekonstrukcyjnie jest tematem w Polsce bardzo niszowym. W dużej mierze dlatego, że obecnie II-wojenna rekonstrukcja obraca się wokół inscenizacji historycznych. W przypadku Birmy z tamtego okresu bardzo trudno jest zrobić inscenizację historyczną z powodu braku wojsk japońskich. Takich wojsk się nie odtwarza, w związku z tym rekonstrukcja sprowadzona jest wyłącznie do tematów ekspozycyjnych, dioramowych jak to, co my tutaj dzisiaj pokazujemy. Natomiast temat sam w sobie jest niezwykle ciekawy z historycznego punktu widzenia. W czasie II wojny światowej całe mnóstwo brytyjskich żołnierzy, choć tak naprawdę głównie indyjskich, ale brytyjskich także, walczyło na tym teatrze działań. Potwornie trudnym, w ogóle jednym z najtrudniejszych na świecie. Temat do tego stopnia jest i był już w czasie II wojny światowej niszowy, że 14. Armię, podówczas największą armię na świecie, liczącą ponad 1 mln żołnierzy nazywano, i do teraz tak się ją nazywa „Zapomnianą Armią”. Mnóstwo ludzi, nawet w jakiś sposób interesujących się historią II wojny światowej, którzy potrafią opowiedzieć, czym było lądowanie w Normandii, Operacja „Market Garden”, walki w Ardenach nie za dużo wie na temat działań w Birmie. A zdarzały się tam takie operacje wojskowe, jak pozorowane forsowania rzeki przez jeden korpus, po to, żeby drugi tę samą rzekę mógł sforsować w innym miejscu. Warto też powiedzieć, że forsowanie rzeki Irawadi - największej rzeki w Birmie - na najdłuższym odcinku pokonanym przez 4. Korpus odbywało się na dystansie 2,5 km. To jest gigantyczna odległość do przepłynięcia. Podczas słynnej operacji „Market Garden” przepływano około 200 metrów - widzieliśmy to choćby na słynnym filmie „O jeden most za daleko” - i to był dla żołnierzy absolutny dramat - opowiada z pasją Przemysław Borkowski.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.